Rozdział 40. Jednorożec wśród stada osłów.

59 4 2
                                    

*Iris*

Jeszcze tego samego dnia zostaliśmy wypuszczeni do domu. Musiałam najpierw przejść jeszcze jedno USG transwaginalne - swoją drogą żałuję, że nie zdecydowałam się na uwiecznienie miny Yngve gdy zobaczył głowicę do badań- oraz badania krwi.
Z westchnieniem ulgi wsiadłam do samochodu, i choć cieszę się z możliwości powrotu do domu to myśli o Andrew kotłują mi się pod czaszką powodując ból i niepokój.

Po powrocie wyściskałam Wilmę w podziękowaniu za opiekę nad Aurorą, która teraz już spokojnie śpi wymęczona nadmiarem wrażeń.
-Chodź - łapię siostrę Ygiego za rękę i prowadzę w stronę kanapy w salonie - Chcemy ci coś pokazać.

Puszczam oczko do Yngve, siadamy w trójkę na kanapie. Bez zbędnej zwłoki wyciągam z torebki zdjęcia USG i przekazuję je dziewczynie.
Chwyta je i w milczeniu wpatruje w małą plamkę.
-O. Mój. Boże. - sapie i gwałtownie unosi głowę zerkając na nas oboje - Będziecie mieli dziecko!
-Tak - odpowiadamy równo.
-Tak się cieszę ! - rzuca się na mnie, zamykając w szczelnym uścisku. Po chwili wstaje, jej brat robi to samo i jego również ściska z całych sił - Tak się cieszę braciszku. Zawsze o tym marzyłeś.
Kiwa głową z uśmiechem i otacza ramionami drobne ciało siostry.

Kocham tego mężczyznę. Niech mnie piekło pochłonie, sprzedałabym duszę diabłu gdyby mi zagwarantował, że on już zawsze będzie tak szczęśliwy.

Wilma wychodzi z mieszkania a my opadamy na kanapę wycieńczeni.
-Kochanie - niepewność w jego głosie zmusza mnie by usiąść prosto - Czy jesteś zła, że ona chce mnie nazywać tatą?

Gdy Yngve skończył mi opowiadać co wydarzyło się po meczu byłam zbyt rozemocjonowana żeby móc o tym rozmawiać, więc zostawiliśmy tą kwestię aż do powrotu do domu.

-Co? - odwracam głowę w jego stronę tak szybko, że słyszę lekkie strzyknięcie - Dlaczego bym miała?
-To córka twojego brata - szepcze.
Przerzucam nogę przez jego kolana i siadam na nim okrakiem.
-Wiem. I wiem też, że byłby szczęśliwy, że jego córeczka trafiła pod skrzydła tak wspaniałego człowieka, któremu ufa tak bardzo... i kocha tak bardzo, że odważyła się nazwać go tatusiem. - układam dłonie na jego policzkach i głaszczę kciukami szorstką od krótkiego zarostu skórę - Dałeś jej bezpieczny, pełny miłości i szczęścia dom. Apollo nie miał możliwości jej tego dać, ale Ty tak. I ja również jestem szczęśliwa, bo wiem, że cząstka mojego brata w postaci tego dziecka odnalazła tu spokój. - przeczesuję palcami blond kosmyki - Może to trochę szybko, biorąc pod uwagę, że dopiero co ją zaadoptowaliśmy, ale to jej decyzja.
-Diabelsko cię kocham - głos mu się łamie, a w oczach tańczy wilgoć.
Ścieram drobne łezki z ich kącików, a potem przysuwam się i składam subtelny pocałunek na jego pełnych ustach.
Owija ręce wokół mojej talii i przyciąga do siebie jeszcze bliżej, aż wreszcie cała się na nim opieram.
Nasz pocałunek przeradza się w bardziej głęboki, językiem muska moją dolną wargę i otwieram się dla niego. Wpija się w moje wargi, prowadząc uwodzicielski taniec naszych języków. Zmęczenie odchodzi w zapomnienie.
Jego ręce zaczynają wędrować po moim ciele, wsuwa je pod koszulkę i odsuwa się nieznacznie.
-Choć bardzo chciałbym pieprzyć cię w mojej koszulce, to o wiele bardziej wolę oglądać cię nago. - warczy prosto w moje wargi rozrywając koszulkę, wywołując ze mnie zaskoczone sapnięcie.

Zrzucamy z siebie ubrania rozgorączkowanymi ruchami, a gdy nareszcie jesteśmy nadzy ponownie na nim siadam.
Sięgam ręką w dół i nakierowuję twardego członka na moje wejście. Opuszczam się w dół, przymykam oczy z przyjemności jaką wywołuje we mnie uczucie rozciągania.
Yngve wydaje z siebie cichy jęk. Oplatam ramionami jego szyję i łączę nasze usta.
Nasze ruchy są powolne, cieszymy się swoją bliskością bez pośpiechu.
Ygi gładzi dłońmi moje ramiona, piersi i zaczyna zjeżdżać w dół. Układa je na moich pośladkach i ściska.
Odrywamy się od siebie gdy brakuje nam tchu.
-Kochanie - wpatruje się we mnie z zachwytem.
Pchnęłam biodra w dół gwałtownym ruchem, wyrywając z jego ust sapnięcie. Oczy uciekły mu w tył, a ja widząc to poczułam gwałtowny skurcz. Jęknęłam desperacko i przyspieszyłam ruchy.
Zacisnął palce na mojej pupie, spojrzał mi prosto w oczy i westchnął cicho.
Tyle mi wystarczyło, przyspieszyłam jeszcze trochę aż nareszcie przyjemność wzrosła na tyle by moje ciało przeszyła błogość orgazmu.
-Oh kurwa - warknął i wbił się we mnie z całej siły . Jego penis zapulsował we mnie i Yngve doszedł patrząc mi prosto w oczy.
Opadłam na niego bezwładnie.
Kreśliłam opuszkami kółka na jego szyi, obserwując szybko pulsującą żyłkę.
-Kocham cię - gorący oddech owiał moje ucho i szyję. Objął mnie jedną ręką a drugą odgarnął kosmyki z mojej twarzy, które wymsknęły się z upięcia.
-Ja ciebie też kocham. - westchnęłam sennie.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz