Rozdział 34. Ból.

63 6 4
                                    

Hej! Zapraszam do zapoznania z nową historią o siatkarce i hokeiście „You promise?" ! Cari i Gunnar czekają!

*Yngve*

Nie mam pojęcia jak z gabinetu przetransportowałem się pod salę, w której leży moja kobieta.
Moja miłość życia.
Mój najukochańszy skarb.
Była w ciąży.
Szloch wyrywa się z mojego gardła aż muszę oprzeć się o ścianę żeby nie skulić się na podłodze.
Czy wiedziała?
Kręcę głową, ocieram twarz i wchodzę do pokoju, zachowując maksymalną ciszę.
-Oh jest pan już - słyszę zachrypnięty kobiecy głos, a mój wzrok pada na starszą pielęgniarkę - Dziewczyna śpi, ale może się obudzić w każdej chwili.
-Może pani jeszcze chwilę z nią zostać? Zadzwonię szybko do przyjaciół, zostawiliśmy u nich dziecko i...
-Idź złociutki - uśmiecha się przyjaźnie.

Nie chce tracić czasu a więc wracam się na korytarz i wybieram numer, tym razem do Malthe.
-Yngve? - odzywa się po dwóch sygnałach.
-Była w ciąży - smutek ściska mi gardło - Poroniła.
-Oh stary...
-Jest nieprzytomna, ale chcę z nią zostać. Wzięlibyście Rorę na noc? Błagam, ja muszę zostać z Iris. Proszę - głos mi się załamuje a gorące krople ponownie rozpoczynają wędrówkę.
-Tak, oczywiście ... Yngve nie..
-Dasz mi Aurorę do telefonu? - odchrząkuję żeby pozbyć się guli w gardle.
-Wujku? - na dźwięk cienkiego głosiku ledwo udaje mi się wstrzymać głośny szloch.
-Tak kochanie to ja. Zostaniesz z ciocią Freją i wujkiem Malthe na noc ?
-Taaak!! - wrzask jest tak głośny, że muszę odsunąć telefon od ucha.
-Pobiegła do Idy. - głos Malthe brzmi słabo.
-Stary .. ja - przymykam powieki, usta mi drżą, ledwo jestem w stanie wytrzymać.
-Idź do niej. Zajmiemy się Aurorą, nie martw się o nią i skup się na Iris. Skupcie się na sobie nawzajem. Wiem, że ciebie też to boli. Wiesz, że jestem tu gdybyś mnie potrzebował. Zawsze jestem. - ogłasza z pewnością w głosie.
-Dziękuję - szepczę drżącym głosem i się rozłączam.
Nie wiem czym zasłużyłem sobie na takiego przyjaciela.

Opieram czoło o zimną ścianę i robię serię głębokich oddechów.
Wdech nosem.
Wydech ustami.

Wchodzę do sali, pielęgniarka uśmiecha się łagodnie przysuwając mi krzesło do łóżka Iris.
Siadam, a gdy kobieta wychodzi unoszę spojrzenie na twarz czarnowłosej.
Zaciskam zęby tak mocno, że po sali rozchodzi się dźwięk chrzęstu kości.
Unoszę dłoń i przykładam ją do pobladłego policzka dziewczyny. Z czułością głaszczę kciukiem gładką skórę.
-Kochanie moje - szepczę praktycznie bezgłośnie, nachylam się i układam policzek na drobnej dłoni.
Wpatruję się w jej płaski brzuch.
Świadomość, że jeszcze kilka godzin temu rozwijało się w nim nasze dzieciątko okropnie boli.
Serce ściska mi się cholernie boleśnie.
Jak ja jej to powiem..
Dlaczego kurwa pozwalałem jej żeby brała tyle na swoje barki?!
Dlaczego nie zrobiłem więcej?!
Przełykam ciężko ślinę przez ściśnięte ze smutku i wyrzutów sumienia gardło.
-Ygi - słyszę jej ochrypły głos.
Podrywam głowę i widzę trawiasto zielone tęczówki wpatrujące się prosto we mnie.
Podnoszę się i całuję jej czoło.
-Co się stało? -chrypi i odkasłuje.
Przysiadam na skraju łóżka i postanawiam powiedzieć jej prawdę, nienawidzi kłamstwa i choć wolałbym zrobić to później, to jestem też świadom, że w każdej chwili może przyjść lekarz. A wolę żeby usłyszała to ode mnie.
-Kochanie .. - waham się jeszcze - Byłaś w ciąży..
-Co? - układa dłonie na swój brzuch, spogląda na niego a później na mnie.
Kręcę głową, a ona już wie.
Zrywa się i wtula we mnie z całych sił.
Obejmuję ją, a gdy zaczyna szlochać prosto w mój tors zacieśniam uścisk i zatapiam nos w czarnych włosach.
-Prze.. przepra... przepraszam - płacze tak mocno, że mówienie przychodzi jej z trudem.
Odsuwam ją od siebie na tyle by móc spojrzeć jej prosto w oczy.
-Ani mi się waż przepraszać- łapie jej policzki w dłonie - To nie była twoja wina. Kocham cię cholernie mocno.
Delikatnie całuję jej spierzchnięte wargi, nasze łzy mieszają się ze sobą.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz