Rozdział 36. Drużynowa kolacja i przelomowy moment.

57 4 0
                                    

Hej! Zapraszam do zapoznania się z początkami historii Cari i Gunnara (rezerwowego bramkarza) w historii pt. „You promise?".
Po zakończeniu „It's all about Hockey" rozdziały zacznę wrzucać w każdy piątek lub częściej! ♥️
W tym rozdziale poznacie Gunnara troszkę lepiej, mam nadzieję, że to zachęci Was do poznania go w jego historii.♥️

*Iris*

Do naszego mieszkania wpada dziewiętnastu chłopa, trzy kobiety i jedno dziecko.
Gwar rozmów i śmiechów wypełnia przestrzeń a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy.
Od razu czuję się lepiej, poziom humoru podskakuje gwałtownie.

-Uwielbiam widzieć cię taką - Yngve mruczy mi do ucha.
-Jaką? - obracam głowę w jego stronę i orientuję się jak blisko się znajduje. Nasze usta ocierają się o siebie.
-Szczęśliwą.
Całuję go.
Do diabła, całuję. Moje serce puchnie z miłości jaką czuję do niego.

Zanim jednak ta pieszczota zdąży się pogłębić słyszę roześmianego Andrew, to od razu sprowadza mnie na ziemię i się odsuwam.
-Plan wieczoru obejmuje oglądanie waszych macanek? - zaciera ręce i szczerzy się jak mysz do sera.
-Cześć księżniczko - przewracam oczami i pozwalam mu przyciągnąć do siebie.
Pachnie jak... typowy playboy.
Nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego on zawsze pachnie jak tani podryw i przygodny seks.
Krzywię się i uwalniam z uścisku.

Razem z Yngve robię rundkę wokół salonu, żeby przywitać każdego z osobna.
Na sam koniec zostaje nam Gunnar.
-Guni! - piszczę i wskakuję na niego jak małpa, ból brzucha nadal mi doskwiera jednak jest mniejszy dzięki radości jaką poczułam na jego widok. Chłopak śmieje się perliście i otacza moje ciało ramionami.
Przysięgam, ten facet praktycznie zastępuje mi brata. To okrutne w stosunku do pamięci o Apollo, że tak zawsze o nim myślę, ale uwierzcie mi - inne określenie w stosunku do niego po prostu nie zdaje egzaminu.
Jest kimś więcej niż przyjacielem, kocham go ale absolutnie nic romantycznego mnie z nim nie łączy.
Możemy nie widywać się codziennie, jednak regularnie wymieniamy wiadomości i po prostu jest miedzy nami taka rodzinna wibracja.

Za plecami słyszę warkot na co oboje reagujemy jeszcze większym śmiechem.
Gunnar wypuszcza mnie z uścisku i otacza ramieniem moją szyję.
Yngve stoi z pięściami zaciśniętymi tak mocno, że jego kostki są aż białe.
Jesteśmy nauczeni doświadczeniem, więc czekamy aż przypomni sobie rozmowę jaką przeprowadziliśmy w trójkę parę miesięcy temu, w której Gunnar wyraził się jasno, że nawet nie uważa mnie za atrakcyjną. Przez chwilę byłam urażona, ale później przyjęłam to z ulgą.
Yngve stopniowo się rozluźnia, wiem że to nie jest chorobliwa zazdrość a jego niskie poczucie własnej wartości. Niezrozumiałe dla mnie, bo zanim go poznałam jedyną tak doskonałą osobą w moim życiu był Apollo.

-Co dzisiaj ugotowałaś brzydulo? - dźgnął mnie w brzuch, na co spięłam się a uśmiech zniknął, na jego twarzy wymalowała się troska  - Co się stało?
Zerknęłam szybko na Yngve w niemym pytaniu.
Powiedzieć mu?
Kiwnął głową na zgodę więc złapałam Gunnara za łokieć i pociągnęłam w stronę korytarza poza mieszkaniem - był najbliżej.

-Dooobra - przeciągnął i zmierzył mnie podejrzliwym, lecz wciąż zatroskanym spojrzeniem - Co jest grane?
- Wyszłam dzisiaj ze szpitala - wyszeptałam.
Postanowiliśmy nie mówić nikomu więcej. Freja i Malthe wiedzieli i tak miało zostać, no ale Gunnar to Gunnar. Jest troskliwym misiem i zdecydowanie godny zaufania.
- Dlaczego? - obejrzał mnie od góry do dołu doszukując się urazów, a gdy nic nie znalazł wrócił do moich oczu. Uderzył mnie ich wyraz. Zmartwienie bijące z jego oczu o mało nie ścięło mnie z nóg.
Głośno przełknęłam ślinę i wbiłam wzrok w podłogę.
-Poroniłam.

Sekundę później zostałam uwięziona w ciasnym uścisku.
Zacisnęłam pięści na jego czarnej koszuli gdy zaczął masować moje plecy okrężnymi ruchami.
-Co ty mówisz... - sapnął.
-Dowiedzieliśmy się o ciąży właśnie przez to, że ją straciłam, ale i tak jest nam przykro. To był dziesiąty tydzień.- wyznaję i chłonę wsparcie jakie mi zapewnia.
Wiem, że nie radzi sobie za dobrze w takich chwilach - tym bardziej odczuwam wdzięczność, że po prostu tutaj jest.
-Wracamy? - odsuwam się delikatnie.
-Chodźmy. - przytakuje i nie wypuszczając mnie z objęć ciągnie na powrót do mieszkania.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz