Rozdział 31. Powrót do domu.

295 12 0
                                    

*Iris*

*poniedziałek*

-Opiekunem prawnym dziecka Apolla Detras oraz Andrei Sakkari zostaje Iris Detras. Zgoda na przeprowadzkę została wydana. Dane dziecka zaktualizowane, Aurora Detras. Dziękuję, koniec rozprawy.

Stuknięcie młotka sędziowskiego rozbrzmiewa po sali a ze mnie schodzą wszystkie tłumione od tygodnia emocje.
Gorące łzy ściekają strumieniami po moich policzkach.
Rozglądam się powoli i dostrzegam Ann w swojej tradycyjnej pozie zwycięzcy, później Yngve wpatrującego się we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
Dopiero do mnie dociera, że trzyma mnie za rękę.
-Coś się stało? - szepcze mi do ucha.
-Po prostu ..- sapię przez łzy i ocieram twarz rękawem białej koszuli.
-Dużo na raz?
-Tak. Chyba tak.
-Wracajmy do Anaxa i niedługo jedziemy na lotnisko. - oznajmia Ann gdy staje przed nami.
Kiwam jedynie głową i podnoszę się na drżących nogach. Yngve łapie mnie pod rękę, odbieramy dokumenty od sędziego i kierujemy się do samochodu.

-Jakim cudem ta rozprawa się skończyła szybciej niż zaczęła? - pytam w połowie drogi.
-Znamy się tyle lat a ty dalej nie wierzysz w moją moc do szybkiego załatwiania spraw? - Ann spogląda na mnie w lusterku wstecznym, z uniesioną idealnie wyregulowaną brwią.
-Sam fakt, że wszystko zajęło tydzień i jeszcze pięciominutowa rozprawa to chyba ponad moje siły. - mruczę i wtulam się w bok Yngve.
Mężczyzna obejmuje mnie silnymi ramionami i od razu czuję się lepiej.
Do końca jazdy żadne z nas już się nie odezwało.
W domu przywitał nas śmiech Aurory i zapach Loukoumades, pysznych i tłuściutkich pączków.
Powłócząc nogami wchodzimy do kuchnia - oh przepraszam, ja i Yngve, ponieważ Ann jak zwykle kroczy dumnie w tych swoich popierdolenie wysokich szpilkach- i rzucamy się na przekąskę jak dzikie zwierzęta.

Cztery godziny później, w czwórkę wchodzimy na pokład samolotu.
Nie mam pojęcia co nas czeka po powrocie. Czy przyjaciele się ode mnie nie odwrócą? Posądzą mnie o wykorzystywanie Yngve? Ale przecież wiele razy dawałam mu do zrozumienia, że nie musi brać udziału w tym wszystkim, zostawiałam mu otwartą furtkę w razie gdyby chciał zwiać, a on ciągle powtarzał że jestem niepoważna. Aurora przespała cały lot uczepiona Ygiego.
Ta dwójka złapała ze sobą świetny kontakt, oczywiście przez to, że to on zajmował się małą gdy ja jeździłam z Annie po sądach i urzędach.

Docieramy do mieszkania parę minut przed północą. Odprowadziłam Ann do mojego mieszkania, Yngve wniósł Rorę na rękach po czym w trójkę padliśmy wyczerpani na łóżko.

*wtorek*

Budzę się jeszcze przed resztą, więc korzystam z okazji i pędzę pod prysznic.
Myję się dokładnie, myję włosy a później je suszę i wskakuję w ciepły różowy dresowy komplet.
Po ogarnięciu porannej toalety idę zrobić śniadanie. Smażę naleśniki i jak na zawołanie gdy odkładam ostatniego na talerz, do kuchni wchodzi Yngve w swoim standardowym pół eleganckim wydaniu i Aurora ubrana dalej w to samo co wczoraj.
-Dzień dobry - uśmiecham się szeroko - Siadajcie! Zrobiłam śniadanie.
Rora rozsiada się przy stole a Yngve staje przy mnie i wciąga mnie w objęcia. Za każdym razem gdy mnie dotyka, w moim brzuchu do lotu podrywa się stado dzikich motyli.
Całuje mnie w policzek, drugi, a następnie w skroń i na końcu w usta. Moją uwagę przyciąga dziecięcy chichot.
-A co tu takiego zabawnego? - pytam ze śmiechem, bo ta mała ma cholernie zaraźliwy śmiech.
Rora zaśmiewa się jeszcze głośniej ale upycha do buzi całego naleśnika, za pewne chcąc uniknąć odpowiedzi. Nachylam się do niej i targam czarne kosmyki na czubku jej głowy, co jak można się było spodziewać powoduje, że śmiech jeszcze bardziej przybiera na sile.
-Iris, ona się zaraz udławi - mruczy mi do ucha Ygi.
Odwracam się powoli w jego stronę, po drodze chwytam placuszka i wciskam mu go do buzi.
-Nie gadaj tylko jedz, zaraz musisz wychodzić.
-Nie przypominaj - mamrocze niewyraźnie.
-Wujku! Nie można mówić z jedzeniem w buzi! - woła Rora.
-Masz rację kochana - kiwam głową.
-To znaczy - mężczyzna nachyla się i mruczy mi do ucha - Że od teraz nie będę wypowiadał ani słowa gdy będę ucztował pomiędzy twoimi słodkimi udami. - odwraca się i idzie do stołu.
Wybucham perlistym śmiechem, wyciągam się ku niemu i szczypię go w pośladek.

It's all about hockey. Off ice #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz