15. Zetknięcie się dusz

2K 116 46
                                    

ELODIE

– Elodie, nie wydziwiaj. Przecież ta sukienka idealnie na tobie leży – powtarzała mi Ken od dobrych paru minut. – Nie powinnaś ubierać się dla kogoś. To sobie masz się podobać. Rozumiem, że zbliżyłaś się do Mavena, ale to ty masz dobrze się czuć sama ze sobą. Już mówiłam ci, żebyś stawiała siebie na pierwszym miejscu. Zaraz dojdzie do tego, że całkowicie zafiksujesz się na swoich kompleksach, a nie tędy droga.

Spojrzałam na przyjaciółkę, która siedziała na moim łóżku i obserwowała mnie tym przenikliwym spojrzeniem. Wyglądała przepięknie z tym kowbojskim kapeluszem na głowie, kowbojkami, naszyjnikiem z kamieniem z kwarca arbuzowego, spodniami na których wyszyto napis na tylnej kieszeni „KISS MY ASS, COWBOY" i zwykłym białym topem, który podkreślał dyskretnie jej biust. Ken kochała biżuterię, więc nie zabrakło kilku srebrnych pierścionków i kolczyków w kształcie łezki.

Zazwyczaj nie dbała jakoś bardzo w co się ubiera na festyn albo po prostu na koncerty. W tym czym czuła się dobrze, to to zakładała, nie patrząc na innych. Kendra często pokazywała na różny sposób, że miała gdzieś opinię innych ludzi. Ale zdawałam sobie sprawę, że ten napis z tyłu był przeznaczony dla Rhetta, któremu pragnęła utrzeć nosa. Nadal się nie pogodzili, nie porozmawiali, tylko udawali, że wszystko było okej, a mnie to już szczerze martwiło.

Do sypialni przydreptał Coco, który ewidentnie nudził się bez Lottie, która szykowała się w drugim w pokoju przy pomocy mojej mamy. Charlotte stwierdziła, że mi też chce zrobić niespodziankę, więc zabroniła mi wchodzenia do jej pokoju, dopóki sama nie wyjdzie. Ciekawiło mnie już, co wymyśliła.

Próbował wskoczyć na łóżko, ale zsuwał się za każdym razem. Ta mała kulka szczęścia, przyniosła ze sobą masę radości i śmiechu. Maven, co do jednego miał rację. Coco uwielbiał atakować buty oraz poduszki. Tylko raz, jeszcze poprzedniego dnia, zapomniałam zamknąć sypialnie, a ten urwis wbiegł tutaj i pozbawił mnie trzech poduszek!

– No chodź, kulko. Pomogę ci się dostać na to łóżko. – Ken zaśmiała się, złapała Coco, a ten w szybkim tempie znalazł się na jej kolanach.

Starałam się, żeby Coco nie przyzwyczajał się do łóżka. Niby miałyśmy go jeden cały dzień, ale wolałam od samego początku dbać o takie rzeczy, żeby potem nie było z tym problemu. No cóż, wszystko utrudniało fakt, że Coco i te jego urocze oczka, czyniły cuda, a w szczególności na Lottie bardzo szybko działały te jego sztuczki.

– Na pewno ładnie to wygląda? – Przyjrzałam się sobie w lustrze. Już po raz któryś wygładziłam materiał rozkloszowanego dołu, ponieważ góra przypominała bardziej gorset na grubszych ramiączkach. Sukienka sięgała do ponad połowy uda. Nie była jakoś bardzo wyzywająca, niezbyt dużo też odsłaniała, czyli idealna dla mnie. Różowy odcień materiału, na którym znajdowało się wiele kolorowych kwiatów dodawał uroku. Tak mi się przynajmniej wydawało. Rozpuszczone włosy, które dzięki Bogu, lekko same się falowały sprawiały, że całość wydawała się być taka świeża i spójna.

Nie pomalowałam się jakoś bardzo. Trochę korektora, aby zakryć niedoskonałości, zalotka i tusz do rzęs, błyszczyk i róż na policzki. Ale nie używałam go zbyt wiele, bo obawiałam się, że i tak w towarzystwie jednej osoby będę przypominać wielkiego pomidora.

– Przysięgam, że jeszcze raz zadasz to durne pytanie, to jak podejdę do ciebie i tobą potrząsnę, to przy okazji pozbędziemy się tej twojej głupoty i negatywnego myślenia.

– Stresuję się – szepnęłam, ale chyba Kendra i tak to usłyszała, bo coś wymamrotała pod nosem.

– Uduszę cię, zobaczysz. Jakbym cię nie kochała, to już dawno bym to zrobiła – pogroziła mi bez ogródek. Położyła Coco na łóżku, podeszła do mnie od tyłu, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. – Chryste, spójrz na siebie w lustrze i dostrzeż to piękno. Ta talia, cała figura, ten błysk w oku. Jedyne nad czym musisz popracować to nad swoją samooceną, skarbie – wyszeptała czule. – A ten uśmiech? Przecież Maven szaleje na punkcie twojego uśmiechu. Czy ty jeszcze tego nie zauważyłaś? Widziałam, jak patrzył na ciebie. Nawet wtedy, gdy rozmawiał z Rhettem. Widziałam te iskierki w oczach, gdy zaśmiałaś się z jego żartu albo posłałaś w jego stronę uśmiech. Ten uśmiech znaczy dla niego więcej niż tysiąc słów, Elodie. Ten facet za tobą szaleje, nie widzisz tego?

Każdy Twój Uśmiech | +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz