MAVEN
Sam nie wiedziałem, jakim cudem ubłagałem Rhetta, żeby się zgodził sprzedać mi to auto, ale jakoś to zrobiłem. Musiałem się przyzwyczaić do tego samochodu, tym bardziej, że całkiem się polubiłem z rowerem dziadka. Niby narzekałem na niego, jak nie wiem co, a początkowe dni przypominały mi koszmar, ale z czasem dało się jakoś przywyknąć. Rhett najwidoczniej miał dość mojej paplaniny. Chyba z kilka razy powtórzyłem, że to dla mnie cholernie ważne. Dopiero, gdy wspomniałem o El, to przełamał się. Wiedziałem, że on i Kendra byli jej najbliższymi przyjaciółmi. Stąd też początkowa powściągliwość Rhetta. Jeśli myślał, że nie zorientowałem się, jak często mi się przyglądał i sprawdzał, to był w błędzie. Najpierw robił to na grillu, a potem na festynie. Chociaż... Potem raczej skoncentrował się na śpiewającej Ken.
Tego dnia za późno wstałem i nie znalazłem już czasu na poranne bieganie. Po przebudzeniu się pierwsze, co zrobiłem, to napisałem do Elodie. Weszło mi to już w nawyk, którym mi odpowiadał. Miałem nadzieję, że El również. Od momentu, w którym się przed sobą otworzyliśmy, poczułem, że zniknęła pomiędzy nami niewidzialna bariera, która przez dłuższy czas utrudniała nam naszą komunikację. Nie potrafiłem zbytnio rozmawiać o własnych uczuciach bądź przeżyciach. W zasadzie, to uczyłem się tego i dla siebie, i dla El oraz Lottie.
Czy mi zależało? Chyba tak.
W żadnym scenariuszu nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym je skrzywdzić. A po tym co przeżyły, zasługiwały na same dobro. Nie uważałem się za wielce cudownego. Każdy posiadał wady, ja również. Moja upartość nie zawsze pasowała innym, chęci przywódcze doprowadzały do konfliktów. Świetnym tego przykładem okazała się relacja z Cole'em, który od czasu festynu, zamieniał ze mną tylko kilka zdań na dzień dobry i na do widzenia. I oczywiście, gdy w grę wchodziła praca. Starałem się go jakoś zrozumieć, ale z trudem mi to przychodziło. Zauroczył się w El. Rozumiałem to. Ale nie rozumiałem jego wyładowywania złości w pracy. Okej, nie widywaliśmy nigdzie więcej, a zdecydowanie większość tych negatywnych emocji, przelewał na mnie. Gdybym dowiedział się, że Cole w dziwny sposób zachował się w stosunku do El, powiedział jej coś albo zrobił, to nie wahałbym się i szybko bym zareagował.
Moje inne wady... No cóż, nie należałem do otwartych osób. Gdy poznawałem kogoś innego, nie potrafiłem takiej osoby obdarzyć ogromnym zaufaniem i słabo mi szło w rozmowach. Dobrym tego przykładem były moje początki w relacji z Elodie. Chryste, przecież ja mówiłem totalne głupoty. Dziwiło mnie, że to ją ode mnie nie odstraszyło.
Dostrzegałem te wady i codziennie nad nimi pracowałem, aby móc je kontrolować w sytuacjach kryzysowych.
Nie pomyślałbym, że sprawdzian na kontrolę, zjawi się tak prędko. W ogóle nie chciałem, żeby taki nadszedł, ale życie jak zwykle, starało się mnie zweryfikować i przetestować, czy czegoś w końcu się nauczyłem i czy faktycznie pogodziłem się z przeszłością.
W aucie brakowało klimatyzacji, a słońce świeciło od samego rana, jak nienormalne. Miałem dwie opcje. Męczyć się w samochodzie, ale szybciej dojeżdżać w wyznaczone miejsca albo wybrać rower, umierać z bólu i wyklinać samego siebie.
Tak, wybrałem to drugie. Polubiłem rzucać sobie wyzwania. Wineley zaczynało mieć na mnie zły wpływ. Obawiałem się, że jeszcze kilka tygodni, a przesiąknę tym miasteczkiem na dobre, zamieniając się w kogoś pokroju Monty'ego. Polubiłem go. Trochę zakręcony, ale pozytywny. Oczywiście wiecznie uśmiechnięty. Ja uśmiechałem się do osób, które uważałem w pewnym stopniu za ważne.
Do Elodie i Charlotte uśmiechałem się tak wiele razy, że jakby ktoś rozkazał mi to policzyć, to zgubiłbym rachubę.
Już miałem wsiąść na rower, gdy dostrzegłem podjeżdżający samochód. Tej samej marki, co mój, który stał w garażu, bo i tak go w Wineley nie używałem. Nie nadawał się na te drogi, a też jakoś nie czułem potrzeby, żeby się nim chwalić na prawo i lewo.
CZYTASZ
Każdy Twój Uśmiech | +16
Romansa„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się coś złego. Po jednym niepokojącym telefonie dziadka decyduje się zwolnić z pracy na jeden dzień i poje...