ELODIE
Razem z Lottie wyszłyśmy z domu kilkanaście minut przed ósmą. Czekałyśmy cierpliwie, aż wyjdzie też i Maven. W Wineley dość często organizowano grille, przyjęcia i inne atrakcje, które mogły zbliżyć do siebie mieszkańców. Obawiałam się jedynie starcia pomiędzy Kendrą, a Rhettem. Wiedziałam, że żadne z nich nie będzie piło alkoholu z uwagi na to, że oprócz Lottie miał pojawić się Marshall, dzieci Monty'ego i kilka już nieco starszych dzieciaków. Każdy z nas chciał dać im dobry przykład. Ja piłam bardzo rzadko i absolutnie mi tego nie brakowało.
Pomimo ogólnej opinii, to w Wineley nie było czasu na nudę. Zazwyczaj myśleli tak miastowi, którzy przyjeżdżali na długi weekend, aby odpocząć i zaczerpnąć świeżego, wiejskiego powietrza. Przyjechałam z rodzicami do miasteczka w dniu moich ósmych urodzin. I nadal nie przypomniałam sobie chłopca o imieniu Maven, więc babcia musiała mówić prawdę, że gdy ja przyjechałam, to Maven przestał częściej przyjeżdżać do dziadków. Nawet na wakacje. Nie ukrywałam, że chciałabym dowiedzieć się jak to wyglądało z jego perspektywy, ale bałam się, że gdy go o to zapytam, to porówna mnie do innych wścibskich bab. Dlatego czekałam, aż sam zechce mi trochę więcej o sobie opowiedzieć. Bo w rzeczywistości on dowiedział się o mnie naprawdę sporo. Może nie ode mnie, ale i tak się dowiedział. Niby tylko plotki ciotek oraz innych starszych kobiet, ale w każdej plotce było ziarenko prawdy. Szkoda, że ta prawda przypominała mi o niesamowitym bólu.
Przez to wszystko, gdy próbowałam wybrać jakąś sukienkę i patrzyłam na siebie w lustrze, to dostrzegłam moje kompleksy. A już myślałam, że udało mi się je jakoś zwalczyć. Nie. To tylko mój umysł pozwolił mi na trochę odpocząć. Samokrytyk powrócił na swoje miejsce.
Za gruba.
Piersi po ciąży stały się mniej atrakcyjne.
Powinnam wrócić do ćwiczeń.
Za duża oponka na brzuchu.
Za dużo jem.
Nikomu się już nie spodobam.
On. Miał. Rację.
Nikt na mnie nie spojrzy.
Zawsze będę niewystarczająca.
Nikt inny mnie nie pokocha.
Z trudem powstrzymywałam się od łez, na wzmiankę o nim.
Weź się w garść, Elodie.
Moja córeczka złapała mnie za najmniejszy palec, jakby wyczuła, że mój humor się zmieniał na gorszy. Ta mała istota sprawiała, że każdego dnia budziłam się z uśmiechem na ustach, choć w nocy płakałam do poduszki, aby jej nie obudzić i nie wystraszyć. Zdarzały się takie dni, gdy jedyne na co miałam ochotę, to zamknąć się w czterech ścianach i nic nie robić, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Charlotte była dla mnie najważniejsza, a ten kto twierdził inaczej, tak naprawdę wcale mnie nie znał. Już wiele razy dotarły do mnie plotki, że nie potrafiłam zajmować się Lottie. Twierdzono też, że samotna matka nigdy nie wychowa dziecka na tyle dobrze, co u boku drugiego rodzica. Rozumiałam Mavena. Rozumiałam, dlaczego gardził Wineley. Bo choć kochałam tę wioskę całym sercem, to dość często przez ludzi moje serce krwawiło na nowo.
– Mamusiu, źle się ciujeś? – zapytała zatroskanym głosem.
Popatrzyłam na córkę i od razu pokręciłam głową. Kucnęłam przed nią, spojrzałam w te niebieskie oczka i ucałowałam ją w czoło.
– Moje największe szczęście – wyszeptałam.
Charlotte przytuliła się do mnie mocno. Przymknęłam oczy, czując bijące od niej ciepło. Miłość do dziecka to jedno z najsilniejszych uczuć. Dla dziecka jest się gotowym na wszystko. Dosłownie na wszystko. Oddałabym jej własne serce, wszystko, co tylko miałam, żeby moja kruszynka była szczęśliwa i mogła prowadzić spokojne życie. Lottie przynosiła mi tyle szczęścia, co nikt inny wcześniej. To Lottie każdego dnia przypominała mi, że miłość i dobro istniały.
CZYTASZ
Każdy Twój Uśmiech | +16
Storie d'amore„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się coś złego. Po jednym niepokojącym telefonie dziadka decyduje się zwolnić z pracy na jeden dzień i poje...