ELODIE
Wyznanie swoich sekretów osobie, która nie posądzała, nie współczuła było czymś, czego bardzo potrzebowałam. Współczucie bądź płakanie nad kimś irytowało mnie tak bardzo, że w pewnym momencie przestałam wspominać o moich snach własnej mamie. Rozumiałam jej łzy i smutek, ale ja naprawdę nie chciałam patrzeć, jak moi rodzice płaczą przez coś, na co nie mieli wpływu. To ja związałam się z takim człowiekiem. To ja oślepłam, pozwalając na to, żeby Jake zaprowadził mnie w stronę bagna, które zamieniło się w otchłań. Wydostałam się z tej otchłani dzięki mojej córeczce. Lottie zawdzięczałam więcej niż mogłaby się spodziewać. Była jeszcze za mała, żeby zrozumieć, dlaczego jej mama tak często jej za coś dziękowała.
Rozmowa z Mavenem wiele mi dała. Zdawałam sobie sprawę, że dla niego to też było ciężkie, aby otworzyć się przed kimś kogo nie znał tak dobrze, jak zapewne swoich przyjaciół. Ja sama myślałam, że w ostatniej chwili zrezygnuje i nic z siebie nie wykrztuszę. Zaskoczyłam tym samą siebie.
Maven również zmagał się z ciężkimi wspomnieniami, które zapewne do niego wróciły, gdy tylko dowiedział się na jak długo musiał pozostać w Wineley. Już rozumiałam tą początkową niechęć do ludzi, uciekanie od ciotek, brak uśmiechu, zabijanie wzrokiem wszystkich dookoła. W zasadzie to... jakimś dziwnym przypadkiem tylko na mnie nie warczał od samego początku, tak samo na Lottie.
Po naszej randce nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby się spotkać ponownie. Zazwyczaj jakoś w biegu, gdy jedno z nas wracało z pracy, a drugie spędzało czas na podwórku bądź skądś też wracało. Gdy bawiłam się z małą na podwórku, a ta zauważyła Mavena, to oczywiście Lottie musiała zagadać do Mavena i pobawić się z nim przez chociażby kilka minut. Wtedy była usatysfakcjonowana, a ja... A ja czułam coś dziwnego. Działo się tak za każdym razem, gdy Maven bawił się z Lottie, rozmawiał z nią, przytulał i po prostu przy niej był. Nie zmuszałam go do tego. Nie odważyłabym się o to poprosić, a on... On tak po prostu robił to z własnej woli.
Przez to, że nie było kiedy porozmawiać na żywo nieco dłużej niż przez kilkanaście minut, to zaczęliśmy sporo ze sobą pisać. Codziennie wymienialiśmy się wiadomościami. Już od dawna tak często z nikim nie pisałam. Z Ken pisałam najczęściej, ale trochę to uległo zmianie.
Zaśmiałam się cicho, gdy wysłał mi selfie z krową, do której zrobił dzióbka. Oczy tej krowy wyrażały więcej niż tysiąc słów.
Ja: Widzę, że jednak dobrze się bawisz
Maven: Maise to już moja przyjaciółka
Ja: Czyli jesteś u Brada i się opierniczasz?
Ja: Nieładnie, panie doktorze
Maven: Wcale się nie opierniczam! Maise sama do mnie zagadała, żeby zrobić fotkę
Parsknęłam głośnym śmiechem, co było trochę niebezpieczne, zważywszy na to, że siedziałam przy barze. Kendra chciała, żebym przyszła na jej próby, bo szykował się jakiś widowiskowy występ. Jeszcze nie zaczęła prób, więc mogłam swobodnie popisać z Mavenem, ale bystre oko przyjaciółki wyłapywało każdy szczegół. Nie zdążyłam jej jeszcze opowiedzieć o tym, że Maven zabrał mnie na kino samochodowe i że przekonał Rhetta do tego, aby sprzedał mu samochodów. Nadal się zastanawiałam, jak to zrobił, że Rhett mu uległ.
Ja: Już gadasz ze zwierzętami? Wiesz, wątpię, że to w pełni normalne...
Maven: A kto gada do Coco jak do człowieka?
Zagiął mnie.
Ja: Skrzaty domowe
Maven: Nie wiedziałem, że zamieniłaś się w Zgredka
CZYTASZ
Każdy Twój Uśmiech | +16
Romansa„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się coś złego. Po jednym niepokojącym telefonie dziadka decyduje się zwolnić z pracy na jeden dzień i poje...