29

23 4 0
                                    

Mijały dni, tygodnie, aż w końcu pozostał miesiąc do naszego ślubu. Pozostało już tylko odebrać nasze stoję i pogadać z Faustynką bo ewidentne coś ją gryzie o czym nie chce mi powiedzieć. Obecnie każda chwila tylko dla naszej dwójki jest na wagę złota. Mimo lekkiego pogorszenia się naszej relacji i tak pozostanie najważniejszą osobą w moim życiu. Obiecałem sobie, że porozmawiam z nią dzisiaj tylko czy ona będzie chciała?
Za 30 minut ma przyjść do nas Wika z Przemkiem. Mamy omówić najważniejsze kwestie i spędzić wspólnie wieczór. Właśnie kończyliśmy przygotowywać przekąski, wiec był to idealny czas by usiąść na kanapie i na spokojnie porozmawiać z Faustynką. Zawołałem dziewczynę i obydwoje usiedliśmy na kanapie. Do otoczenia wdarła się nie zręczna cisza. Nikt z nas nie chciał zacząć. W końcu przełamałem się i zacząłem
- widzę że od dłuższego czasu coś Cię gryzie. Unikasz ze mną kontaktu i nie chcesz mi powiedzieć dlaczego. Co zrobiłem nie tak? - powiedziałem podchodząc do niej
- wydaje Ci się Bartuś - powiedziała spuszczając głowę w dół i drapiąc się po ręce - stresowała się.
- Fausti nie kłam mnie. Coś jest nie tak i ja to widzę. Chce żeby było lepiej ale skoro nie chcesz mi powiedzieć to nic na sile - odparłem podniesionym głosem.
- tyy... ja po prostu...nie wiem co się dzieję. Przepraszam - dziewczyna zbiegła na dół. Narzuciła kurtkę na ramiona i wyszła z domu.
Chodziłem w kółko po mieszkaniu. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Bardzo chce żeby było jak wcześniej, żeby wróciła stara Fausti. Brakuje mi jej. Boje się że ją stracę i że na naszej wspólne drodze pojawi się rozwidlenie, które nie pozwoli iść nam dalej razem.
Usłyszałem dzwonek do drzwi ale nie miałem odwagi iść je otworzyć.
- siema. Nie zamykacie drzwi? - usłyszałem głos kartonii. Ostrożnie wychyliłem się na schody
- hejka gdzie jest fausti? - spytała dziewczyna podchodząc się przywitać
- to skomplikowane - rzuciłem
- co tym razem? - spytał Przemek na co Wiktoria rzuciła mu groźne spojrzenie. - Pokłóciliśmy się. Ona ewidentnie coś ukrywa i nie chce mi powiedzieć - nie miałem ochoty się rozpowiadać.
- pogadać z nią - wika spojrzała mi w oczy czekając na moją decyzje.
- ja chcesz - udawałem że jest mi to obojętne lecz w głębi serce czułem, że nie jest.

:::fausti:::
Usłyszałam dzwonek telefonu. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni.
Wika, pewnie już wszystko wie - wzdychnęłam i odrzuciłam połączenie. Nie musiałam czekać długo na drugą próbę połączenia się ze mną. Odebrałam by moja przyjaciółka nie musiała się o mnie martwić
- gdzie jesteś - usłyszałam gdy tylko przyłożyłam telefon do ucha
- w parku przy fontannie. Nie siejcie paniki nic mi nie jest - powiedziałam siadając na ławkę by złapać na chwile oddech
- nie ruszaj się z tamtąd chce pograć. Przyjdę sama - rzuciła dziewczyna i się rozłączyła. Wedle prośby pozostałam tam gdzie byłam i czekałam na pojawienie się Wiki. Zamknęłam na chwile oczy by jakoś ułożyć sobie co będę mówić
- tu jesteś - usłyszałam dobrze znany mi głos. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na siedzącą obok Wikę
- poproszę wszystkie informacje bo wasz prywatny detektyw potrzebuje rozwiązać pewną skomplikowaną sprawę - uśmiechnęłam się. Właśnie za to uwielbiałam Wiczkę. Nawet w najgorszych momentach potrafiła sprawić chociaż lekki uśmiech na mojej twarzy
- słucham - Zauważyłam, że przyjaciółka mówi teraz całkowicie poważnie
- przepraszam ale nie powiem Ci najważniejszego wątku ponieważ chce żeby Bartek dowiedział się przed przyjaciółmi. Po prostu ostatnio dziwnie się czuje. Boje się rozmowy z Bartkiem. Nie powinno tak być wiem. Uciekam od jakiej kolwiek rozmowy. Jestem okropna a on chce ze mną przeżyć całe życie. Wika ja nie zasługuje na niego - rozpłakałam się wpadając jej w ramiona
- Fausti on cię bardzo kocha. Jesteś jego całym światem. Spróbuj z nim pogadać napewno zrozumie. Proszę z rób to dla mnie - dziewczyna oderwała się ode mnie i wstając z ławki podała mi rękę bym również mogła się z niej podnieść
- razem z Przemkiem pójdziemy na spacer jak już porozmawiacie to zadzwońcie. Wpadniemy i ustalimy wszystkie rzeczy potrzebne do ślubu.
Mimo ogromnego stresu wróciłam do domu z chęcią porozmawiania z moim narzeczonym.
Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- nie przejmuj się. Napewno wróci - usłyszałam głos Przemka, która najwyraźniej pocieszał Bartka - poczekaj dzwoni Wika - Przemek wstał i podszedł do drzwi od salonu. Zatrzymał się i z lekko zdziwioną miną patrząc na mnie
- Bartek - krzyknął odwracając się w stronę chłopaka
- nie krzycz proszę Przemek. Sama to załatwię - minęłam go w drzwiach podchodząc do mojego partnera i nie dokończa wiedząc co mam zrobić
- to my z Wiką przyjdziemy później -  Przemo zniknął nam z pola widzenia. Zostaliśmy sami. Ponownie usiedliśmy na kanapie. Zebrałam myśli i zaczęłam mówić
- przepraszam - powiedziałam patrząc się w podłogę - jest coś czym się bardzo stresuje. Potrzebuje czasu by tobie to powiedzieć napewno się dowiesz obiecuje. Przepraszam jest mi strasznie źle z tym. - powiedziałam wszystko co leżało mi na sercu przez kilka najbliższych tygodni
- Faustynka nie wiem o co chodzi chodź się trochę domyślam. Nie będę napierał żebyś mi powiedziała. Chce żebyś czuła się komfortowo. Pamiętaj, że zawsze Cię kocham i będę Ciebie we wszystkim wspierać - Bartek przytulił mnie i delikatne musnął moje wargi swoimi. Poczułam ogromną ulgę i czułam jak cały stres ze mnie schodzi. Mimo że nie powiedziałam Bartkowi o co chodzi czułam jego zrozumienie i to jak bardzo się o mnie martwił. Liczę, że nasza relacja wróci przed ślubem na najlepsze tory.
Resztę wieczoru spędziliśmy w miarę dobrej i spokojnej atmosferze. Planując już ostanie rzeczy do najważniejszego momentu w naszym życiu...

Z tobą ta droga staje się łatwiejsza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz