20

48 6 0
                                    

Dzisiejszy wieczór był dla mnie stresujący, ponieważ pierwszy raz nagrywałam podcast a do tego jeszcze charytatywny. Bardzo bałam się odbioru tego odcinka przez Widzów. Nikt na polskim Youtubie nie nagrywał nic takiego ale staram się być pozytywnej myśli. Gdy skończyliśmy nagrywać to tak jak obiecałam po przesłaniu montażyście odpowiednich plików z kamery wyłączyłam telefon i pozwoliłam ponieść się chwili i dać prowadzić się Bartkowi. Wierze że chce dla mnie jak najlepiej.
- dziękuje za miły wieczór i miłego dnia jutro - powiedziała Karolina kiedy staliśmy pod pokojem dziewczyny
- dzięki i wzajemnie - przytuliłam ją na pożegnanie i udałam się w kierunku mojego i Bartka pokoju... Zbliżała się północ wiec w obawie że mój bubiś śpi weszłam jak najciszej się dało by go nie obudzić. Moje przypuszczenia miały racje. Gdy tylko weszłam w głąb naszego apartamentu zauważyłam chłopaka który zasną na kanapie przy włączonym telewizorze. Naprawdę w tym momencie żałowałam że wyłączyłam telefon ponieważ widok śpiącego Bartka był bardzo słodki. Uśmiechnęłam się sięgając po pilota leżącego obok na szafce, wyłączyłam telewizor i najdelikatniej jak byłam w stanie wślizgnęłam się pod koc przytulając się do Bartuśki, który najwyraźniej poczuł że kładę się obok niego ponieważ przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i przykrył mnie większą ilością koca.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień - szepnęłam i pocałowałam Bubisia w policzek.
- nie ma za co ale Jak Zobaczysz jutro co będziemy robić to dzisiaj to było nic -odszeptał. Chwile później obydwoje odpłynęliśmy do krainy morfeusza...

Rano obudziło mnie krzątanie Bartka. Chłopak chodził od pokoju do pokoju poszukując jakiś rzeczy i rozmawiając z kimś przez telefon
- dobra czyli jutro na 10:30... to do zobaczenia - usłyszałam, więc z chęcią dowiedzenia się czegoś więcej udałam się w stronę Bartka
- boo - krzyknęłam chwytając chłopaka za ramiona z zamiarem wystraszenia go, ale on tylko chwycił moje ręce w swoje, odwrócił się do mnie przodem i wpadł w moje ramiona. Nie zbyt wiedziałam co się dzieje. Bartek który na codzień tryskał energią dzisiaj wyglądał jak zmęczony życiem człowiek. Pogłaskałam go po plecach i spojrzałam się w jego oczy. Wystarczyło spojrzenie a ja wiedziałam że czymś się bardzo stresuje i się denerwuje. Tylko czym?
- co jest - spytałam, nie tracąc kontaktu wzrokowego
- szczerze?
- tylko i wyłącznie - oznajmiłam stanowczo główkując się o co chodzi
- mieliśmy dzisiaj zaplanowane fajne rzeczy ale coś się sypnęło i możemy zorganizować to dopiero jutro. Przepraszam ale musimy zmienić plany - powiedział, przytulając się do mnie, smutny Bartek
- pamiętaj że liczy się czas spędzony razem a nie ilość i jakoś atrakcji. Wystarczy mi żebyś był po prostu obok i wspierał kiedy będę potrzebować. Kocham Cię Bubiś - powiedziałam całując chłopaka i pociągnęłam go za sobą do salonu
- masz to dla ciebie. Wczoraj wieczorem jak byłam z Karoliną znalazłyśmy kawełek bursztynu. Do tego załatwiłam naszą ulubioną czekoladę i wydrukowałam nasze wspólne zdjęcie żeby każdy z nas miał takie samo zawsze przy sobie. Proszę - podałam Bartkowi prezenty. Widziałam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- ty zawsze jesteś przy mnie i mnie wspierasz kiedy jest jakiś kryzys. Dziękuję za to i oczywiście za prezent. - co prawda cześć atrakcji się dziś wysypało ale nie wszystko a wiec zapraszam. Teraz to ja mam prezent dla ciebie...

Było już południe kiedy razem z Fausti wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się w kierunku centrum na pyszne śniadanie i lody. Ja wybrałem jajecznicę z jeszcze ciepłym pieczywem i oczywiście najmocniejszą, dostępną kawą ponieważ moje uzależnienie od kofeiny dawało we znaki. Za to Faustynka zamówiła totalne przeciwieństwo mojego słonego śniadania. Wzięła ona naleśniki z jej ulubionym dżemem wiśniowym i do picia herbatę. Po otrzymaniu posiłku odrazu przystąpiliśmy do jedzenia bo spieszyło nam się na następną atrakcje którą miała być lekcja tańca.
- gotowa? - spytałem Fausti kiedy staliśmy już przebrani w wygodne, sportowe ciuchy i czekaliśmy na trenera
- no jasne że tak. Przecież uwielbiam tańczyć - dziewczyna miała racje. Odkąd pamietam parkiet na każdej imprezie był jej. Poczekaliśmy jeszcze 10 minut aż zjawi się odpowiedni instruktor i zaczęliśmy lekcje. Uczyliśmy się układu do jakiegoś szybkiego i energicznego układu. Muszę się przyznać że naprawdę szło nam bardzo dobrze. Trochę się czegoś nauczyliśmy. Trochę się powygłupialiśmy i tak jakoś minęłam nam kolejna godzina. Pełni rozbawienia i już dobrego humoru udaliśmy się w kierunku czegoś co najbardziej kojarzy mi się z tym miejscem. Jest to szkoła windsurfingu, od której zaczęła się cała przygoda moja przygoda z zamiłowaniem do morza. Teraz pokazuje to miejsce dziewczynie z która idę za rękę i nasz śmiech słyszy zapewne cała okolica. Nie możliwe jak przez tyle lat zmieniło się moje życie. Gdy tylko podeszliśmy do wejścia przywitał nas mnie mój stary znajomy. Pogadaliśmy sobie trochę po czym udaliśmy się w kierunku potrzebnego nam sprzętu by wybrać odpowiedni dla siebie
- skąd wiedziałeś że chciałabym spróbować windsurfingu? - spytałam fausti całując mnie w policzek
- w końcu jesteś moją dziewczyną. To oczywiste - powiedziałem w wpatrując się w piękne błękitne oczy Fausti.
- dobra wskakuj w piankę i idziemy do wody - przerwałem tą romantyczną chwile ponieważ zależało mi na tym żeby jak najwiecej czasu spędzić na pływaniu . Gdy już obydwoje byliśmy gotowi to w towarzystwie pięknego zachodu słońca udaliśmy się w kierunku morza. Na początku wytłumaczyłem Fausti wszystkie podstawowe zasady a później po mału zaczynaliśmy kierować się na głębsze i trudniejsze wody. Byłem dumny z tego jak Faustynka szybko załapywała to co robiliśmy i pomimo licznych upadków nie podawała się i próbowała dalej.
- Fausti kto dłużej się utrzyma stawia kolacje - krzyknąłem i wstałem czekając aż zrobi to również starsza.
- trzy, dwa, jeden, start! - usłyszałem wiec odrazu w mojej głowie włączyła się rywalizacja. Obydwoje za wszelką cenę chcieliśmy wygrać. W pewnym momencie nad głową dziewczyny przeleciała mewa. Była ona tak nisko że fausti się wystraszyła i straciła równowagę wpadając do wody. Odrazu podpłynąłem do Faustynki i podałem jej rękę by łatwiej jej było wyjść
- dobra wygrałeś. Ja płacę - powiedziała dziewczyna kiedy razem siedzieliśmy na desce.
- może i wygrałem ale ja zapłacę - szepnąłem do dziewczyny. Fausti chciała zacząć dyskusje ale położyłem palec na jej usta uciszając ją tym gestem. Siedzieliśmy w otaczającej nasz ciszy. Byliśmy tylko my i piękny zachód.
- Dziękuję Bartuś za dzisiejszy dzień. Może nie wszystko szło po twojej myśli ale najwyraźniej tak miało być. Byłeś ty! I dla mnie to się liczy. Zabrałeś mnie na wyjazd niespodziankę i zorganizowałeś nam wspólny czas. Tak ważny i piękny. Jeszcze raz Dziękuję. Kocham Cię - fausti przytulia się do mnie
- misia...ja tez Dziękuję za dzisiejszy dzień. Za to że mogliśmy go spędzić tylko we dwoje. Mam nadzieje że ci się podobało i z chęcią będziemy mogli spędzić super czas tez jutro...

Po kolacji w jakiejś domowej restauracji udaliśmy się w kierunku naszego pokoju. Mimo później godziny nie czułem się zmęczony ale zauważyłem że Fausti ma już trochę dość. Co prawda mówiła, że nie jest zmęczona. No cóż znam ją już długi czas i potrafię rozpoznawać kiedy coś jest nie tak
- wskakuj - powiedziałem albo bardziej rozkazałem dziewczynie
- napewno? - spytała na co ja przytaknąłem głową.
Przecież tradycji musi stać się zadość - zaśmiałem się idąc z Faustynką na plecach. Nie całe pięć minut później stanęliśmy przed drzwiami hotelu
- jeszcze raz Dziękuję - powiedziała Fausti składając delikatnego buziaka na moim policzku
- ja też - przytuliłem dziewczynę i tym razem ja ją pocałowałem. To był bardzo romantyczny dzień i napewno pozostanie w pamięci do końca życia...

—————————-
Wczoraj nie pojawił się rozdział ponieważ pokonało mnie zmęczenie i zasnęłam. Źle się z tym czuje wiec chce Was przeprosić. Mam nadzieje, że dzisiejszy trochę dłuższy rozdział wam to wynagrodzi

Z tobą ta droga staje się łatwiejsza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz