-Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym tam szła. -westchnęłam, spoglądając na Ale. -po chuj mi to wszystko?-Nie przeżywaj, wybawisz się i w końcu przestaniesz tyle myśleć. -brunetka klepnęła mnie w ramię, podając mi jakieś jasne jeansy.
-To impreza urodzinowa, a nie imieniny u ciotki na ogródku. -przewróciłam oczami, wyciągając z dna szafy ciemnoszare jeansy z przetarciami i dużymi kieszeniami. -poza tym, po pierwsze pewnie będzie tam Krystian, a po drugie, na razie mam dość tego typu zabaw.
-Przecież mówiłaś, że normalnie gadacie, a nawet piszecie.
-No i co z tego? To nie oznacza, że od razu będę go wielbić. Niby jesteśmy na neutralnym gruncie, ale i tak dalej w głowie mam to, co się wydarzyło. Nie wybaczę mu od tak. -westchnęłam, a Ala spojrzała na mnie z powagą, kładąc ręce na biodrach.
-Całowaliście się.
-Mam nadzieje, że to się nie powtórzy.
-Nie rozumiem, czemu aż tak to przeżywasz. To był tylko jeden pocałunek, zresztą całowałaś się z kilkoma facetami i przy żadnym do tego później nie wracałaś. Stało się i tyle, to, że się pocałowaliście nie oznacza, że od razu macie brać ślub. Do niczego cię to nie zobowiązuje.
-I tak nie zrozumiesz. -machnęłam ręką, wybierając jakiś top bez ramiączek w kolorze zgniłej zieleni.
-Właśnie próbuje zrozumieć... Przeżywasz, a nawet tego nie pamiętasz, zresztą z tego co mówiłaś, to on też.
Westchnęłam ciężko, patrząc na Alę z irytacją, choć wiedziałam, że miała rację. Z jednej strony próbowałam racjonalizować wszystko, co się wydarzyło, ale z drugiej wciąż czułam to dziwne ukłucie w sercu.
Może faktycznie robiłam z tego większy problem, niż powinnam.
–Może masz rację. –mruknęłam w końcu, dopierając do outfitu jakieś dodatki. –ale to nie jest takie proste. Chodzi o coś więcej niż sam pocałunek. To wszystko, co było kiedyś między nami... Każdego dnia mam wrażenie, że zamiast zamknąć ten rozdział, otwieram go na nowo. -przyznałam, a Ala skrzyżowała ramiona na piersi, patrząc na mnie z troską.
-Po prostu idź tam i napij się, żeby o tym nie myśleć. Weź chociaż raz nie przemyślaj wszystkiego, tylko żyj dla fabuły...Nawet jakbyście się mieli przespać, to to się stanie i swoim myśleniem tego nie unikniesz.
-Pocieszające...
Po około dwóch godzinach w końcu wyszłam z mieszkania. Pożegnałam się z Alą i stanęłam na chwilę pod blokiem, żeby zapalić. Impreza miała się odbyć w Warszawie, więc miałam przed sobą ponad godzinną drogę.
Westchnęłam cicho i wyciągnęłam jednego papierosa z paczki, odpalając go moją styraną już zapalarą.
-Podwieść panią? -usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos, więc odwróciłam się, spoglądając na łobuzerski uśmiech wysokiego blondyna.
-Mam jechać tą zajebaną limonką? -uniosłam lewą brew, zaciągając się używką.
-Zawsze możesz iść na piechotę. -stanął obok mnie, wyciągając papierosa z kieszeni.
-To chyba byłaby lepsza opcja, przynajmniej nie będę się musiała martwić o swoje życie.
-W razie czego rozjebiemy się razem. -uśmiechnął się szeroko, odpalając swojego papierosa.
Parsknęłam i zdeptałam peta, opierając się o pobliską ścianę. Poczekałam aż Krystian wypali swojego papierosa i poszłam za nim do jego samochodu, siadając na miejscu pasażera.
-Jak się rozjebiemy, to cie zapierdole.
-Już nie będziesz mieć jak. -zaśmiał się głośno, wciskając jakiś przycisk, który odpalał samochód.
Krystian spojrzał na mnie z rozbawieniem, a ja przewróciłam oczami. Wewnątrz jednak poczułam lekkie napięcie, chociaż nie chciałam tego po sobie pokazać. Ruszyliśmy w drogę, a jego limonkowe auto, jak zawsze, przyciągało spojrzenia na ulicy. Po kilku minutach jazdy muzyka z radia zaczęła zagłuszać ciszę między nami. Krystian nucił pod nosem jakieś losowe kawałki, a ja wpatrywałam się w krajobraz za oknem, próbując uciszyć myśli.
Nie chciałam się zbytnio nad tym zastanawiać, ale cała ta sytuacja była dziwna. Z jednej strony, Krystian zawsze był dla mnie kimś bliskim, mimo wszystkiego, co nas dzieliło. Z drugiej, przez ten jeden pocałunek wszystko wydawało się bardziej skomplikowane, choć Ala miała rację...nie powinno to mieć aż takiego znaczenia...Jednak mimo tego, że próbowałam uciszyć swoje myśli, one wracały. Ostatnie miesiące były burzliwe, a Krystian, chociaż czasami bywał nieznośny, zawsze wydawał się w nich obecny. Jak cień, który nie odstępuje mnie na krok, a pocałunek tylko wszystko pogmatwał...
Ale czy na pewno? Może to ja sama komplikuję sprawy?–Co tak milczysz? –Krystian nagle wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzał na mnie krótko, a jego oczy zabłyszczały, mimo, że były przykryte pod czarnymi soczewkami.
–Po prostu zastanawiam się, jakim cudem nadal nie rozjebaliśmy się na tym zakręcie. –rzuciłam z sarkazmem, próbując ukryć swoje rozkojarzenie.
Krystian zaśmiał się głośno, ale zauważyłam, że jego spojrzenie było nieco bardziej badawcze niż zwykle.
Popatrzyłam na niego z ukosa, próbując odczytać jego zamiary. Może i wyglądał na wyluzowanego, ale między nami czuć było napięcie. Obustronne milczenie tylko to podkreślało.
–Nie rozumiem cię. –wyrwało mi się nagle, zanim zdążyłam się zastanowić.
Krystian spojrzał na mnie z zaciekawieniem, ale jego twarz pozostawała neutralna.
–Czego nie rozumiesz?
–Ciebie. Całej tej sytuacji. Zachowujesz się, jakby nic się nie stało, a przecież... – zacięłam się, nie wiedząc, jak dokończyć myśl.
Nie chciałam wyciągać na wierzch wszystkich emocji, które we mnie buzowały.
Krystian westchnął, jakby był zmęczony moim wywodem, ale mimo to spojrzał na mnie na chwilę, nad czymś się zastanawiając.
–Myślisz, że mi to wszystko wisi? –zapytał z delikatnie wyczuwalną frustracją. –Że nie zależy mi na tym, co między nami było i jest? Bo jeśli tak, to naprawdę mnie nie znasz. -wycedził, odwracając wzrok w stronę ulicy.
-Niby co między nami było? -podniosłam głos, wyrzucając z siebie słowa bez zastanowienia.
Mój dobry humor momentalnie zmienił się w złość wymieszaną z irytacją...
Krystian zaciął się na moment, jakby nie spodziewał się mojego wybuchu. Ścisnął kierownicę mocniej, a jego szczęka drgnęła. Miałam wrażenie, że powstrzymuje się, by nie powiedzieć czegoś, czego później będzie żałował.
-Skończmy temat, nie mam zamiaru się kłócić. -rzucił, a ja przewróciłam oczami,
wsłuchując się w muzykę, która leciała z radia...Sorki, że urwałam w tak beznadziejnym momencie, ale nie wiedziałam, w którym miejscu to zrobić, a gdyby nie to, to jeden rozdział miałby ponad 2 tys słów 😅
Potraktuj to jako wstęp, do myślę, czegoś fajnego...
CZYTASZ
Spalone Mosty/Chivas
Fanfiction-Tym właśnie jest Krystian. -rzuciłam, odrywając wzrok od żółtych kwiatków. -Kwiatkiem? -Nie, pieprzonym narcyzem, który rośnie w moim ogródku, choć czasami mam ochotę go wyrwać i zakopać...