Jak mam cię brać na poważnie?

519 42 24
                                    



-Kurwa mać. -warknęłam pod nosem, ponieważ już któregoś dnia z kolei zostałam obudzona przez dźwięk silnika sportowego samochodu.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zauważając, że jest już po trzeciej.

Zajebiście, ciekawe co będę robić do rana..

Wiedziałam, że już nie zasnę, więc ociężale podniosłam się z łóżka, spoglądając przez okno, żeby się upewnić, czy obudziła mnie ta sama osoba co zawsze. Jakie było moje zdziwienie, gdy po raz kolejny zobaczyłam wysokiego blondyna wychodzącego z zielonego samochodu przypominającego żabę na sterydach.

Z moich ust wyleciała wiązanka przekleństw, a ja odetchnęłam cicho, próbując się uspokoić. Nic mi nie pomagało, więc zgarnęłam paczkę papierosów z biurka i wyszłam na mini taras, odpalając jednego. Zaciągnęłam się i wypuściłam szarawy dym z ust, czując jak powoli moje ciało zaczyna się rozluźniać. Spojrzałam na zielony samochód, który stał na podwórku domu obok, zastanawiając się po co jego właściciel wraca do domu o aż tak późnej godzinie.

Po kilku sekundach zgasiłam skończonego papierosa, wrzucając go tam, gdzie znajdowała się cała reszta, czyli do dużej doniczki jakiegoś kwiatka. Powoli podniosłam się z pufy, a mój wzrok znowu powędrował do domu obok, zatrzymując się na farbowanym blondynie, który palił papierosa, opierając się o swojego jeżdżącego klocka Lego.

Prychnęłam pod nosem i wróciłam do pokoju, mając nadzieję, że może jednak uda mi się jeszcze zasnąć, choć wiedziałam, że to marzenie ściętej głowy. Położyłam się z powrotem na łóżku, próbując znaleźć wygodną pozycję, ale irytacja nie dawała mi spokoju. W głowie kłębiły mi się różne myśli, a każda kolejna minuta zdawała się wydłużać noc w nieskończoność. W końcu sięgnęłam po telefon, przeglądając bez celu media społecznościowe, próbując zabić czas. Zdjęcia znajomych, wiadomości, memy – nic nie było w stanie mnie zająć na dłużej.

Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi od samochodu, co oznaczało, że blondyn w końcu skończył swoją nocną eskapadę i zniknął we wnętrzu swojego domu. To jednak nie poprawiło mi nastroju. Właściwie, zaczynałam się czuć coraz bardziej zirytowana faktem, że nie miałam odwagi zrobić czegoś więcej niż tylko przeklinanie pod nosem.

Krystian, bo tak nazywał się mój zjebany sąsiad, mieszkał w domu obok odkąd pamiętam. Podobno w dzieciństwie przyjaźniliśmy się ze sobą, jednak później ten kontakt ograniczył się do zwykłego „cześć", sama w zasadzie nie wiem czemu, ponieważ wcześniej byliśmy nierozłączni. Wiedziałam o wszystkich jego problemach, o jego ojcu, o Bartku, a nawet o dziewczynie, która powiedziała mu, że ma raka mimo, że było to kłamstwo. Zawsze jak uciekał z domu, uciekał do mnie, a ja robiłam wszystko, by mógł chociaż przez chwilę zapomnieć o problemach. Nie wiedziałam tylko tego, czy farbowany blondyn rozwinął się w muzyce, tak, jak zawsze tego pragnął. Nigdy nie trafiłam na nic związanego z nim, a samej nie chciało mi się szukać, ponieważ miałam już dość jego widoku, gdy budził mnie głośnymi dźwiękami praktycznie każdej nocy...

Po kilku minutach myślenia zaczęłam przysypiać, a gdy już miałam zasnąć, usłyszałam głośną muzykę z tego samego domu. Zirytowana przekręciłam się na bok, próbując zignorować dźwięk, jednak gdy usłyszałam jeszcze gitarę elektryczną, wkurzona podniosłam się z łóżka, bez zastanowienia schodząc na dół, żeby założyć klapki i wyjść z domu.

Bez zastanowienia podeszłam do bramy jego rodzinnego domu, dzwoniąc dzwonkiem i czekając aż ktoś mi otworzy. Przez dwie minuty nikt nie przychodził, więc zadzwoniłam jeszcze raz, słysząc, że muzyka cichnie. Po około minucie w końcu zauważyłam wychodzącego z domu chłopaka, który po chwili podszedł do bramy, otwierając ją.

-Cześć, co tam? -spojrzał na mnie z góry, nie kryjąc zdziwienia.

Głośno odetchnęłam i popatrzyłam w górę, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Wieżowiec stojący przede mną był chłopakiem w moim wieku, jego włosy pofarbowane były na blond, a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie wyczekująco. Uwagę również przykuwała ciemna broda, dwa kolczyki w nosie oraz tatuaż pod okiem z cyferkami 042.

-Cześć. -zaczęłam kulturalnie, nie kryjąc wkurzenia. -mógłbyś łaskawie spojrzeć na to, o której godzinie wracasz do domu tym swoim zielonym wypierdkiem? Sorry, ale niektórzy o tej godzinie chcą spać, a nie słuchać warczenia silnika, by zaraz później musieć wysłuchiwać twoich wypocin na gitarce.

-Nie wiedziałem, że to aż tak słychać, przepraszam, postaram się być ciszej.

-Mam nadzieję, bo już mnie nerwica bierze, jak kurwa któryś dzień z rzędu się nie mogę przez ciebie wyspać. -mruknęłam, napotykając jego rozbawione spojrzenie. -i co się cieszysz?

-Bo przyszłaś do mnie z pretensjami, a masz na sobie różową piżamkę z hello Kitty. -zaśmiał się, opierając się bokiem o bramę. -jak mam cię brać na poważnie?

-Co? -spojrzałam w dół, przybijając sobie mentalnego plaskacza w czoło. -nieważne, przyszłam tu po to, żeby ci powiedzieć, że mam już dość tego cyrku. – Spojrzałam na niego poważnie, starając się zignorować jego kpiący uśmiech. – Nie wiem, co ty robisz w nocy i dlaczego nie potrafisz tego robić ciszej, ale to nie jest mój problem. Chcę tylko, żebyś przestał hałasować, bo inaczej będę zmuszona zgłosić to komuś, kto się tym zajmie. -mruknęłam, a Krystian uniósł ręce, nie przestając się uśmiechać.

– Okej, rozumiem, przepraszam. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. – Wyglądał, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale ugryzł się w język.

Zrezygnowana westchnęłam cicho i odwróciłam się, żeby odejść. Było już po czwartej nad ranem, a jedyne, czego teraz pragnęłam, to wrócić do łóżka i spróbować zasnąć.

Gdy weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko, delektując się wręcz idealną ciszą, która w kilka minut pozwoliła mi zasnąć..

Spalone Mosty/ChivasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz