28

272 24 6
                                    

Warszawski poranek przyszedł cicho i nieśpiesznie. Za oknem zaczynały krążyć pierwsze samochody, a miasto powoli budziło się do życia. W mieszkaniu Bartka panował spokój. Słońce przedzierało się przez zasłony, rozlewając złote światło po salonie. Fausti otworzyła oczy i przez chwilę próbowała zorientować się, gdzie jest. Po chwili przypomniała sobie poprzedni wieczór, ciepłe słowa Bartka i ich rozmowę o tym, że zawsze będzie tu dla niej miejsce. Uśmiechnęła się do siebie, czując, jak powoli wraca do równowagi.

Z kuchni dochodził cichy odgłos gotującej się wody i szelest naczyń. To Bartek przygotowywał śniadanie. Nie spała długo, ale ten krótki sen przyniósł jej ukojenie. Podniosła się powoli, naciągnęła na siebie sweter i wyszła z pokoju, kierując się w stronę kuchni.

– Dzień dobry – usłyszała głos Bartka, gdy tylko weszła do kuchni. Stał przy blacie, krojąc pieczywo. Obok niego cicho parzyła się kawa. Aurelka jeszcze spała.

– Dzień dobry – odpowiedziała Fausti, uśmiechając się lekko. – Zawsze taki pracowity o poranku?

Bartek spojrzał na nią z rozbawieniem.

– No cóż, ktoś musi nakarmić towarzystwo – rzucił, kładąc talerze na stole. – Po wczorajszym wieczorze pomyślałem, że dobry początek dnia nam się przyda.

Fausti usiadła przy stole, czując, że to mieszkanie staje się coraz bardziej jej własne. Choć ich drogi rozeszły się lata temu, to miejsce wciąż nosiło ślady wspólnej historii. Tego poranka czuła, że może w końcu zacząć patrzeć na to z innej perspektywy – jako coś, co nie musi być tylko wspomnieniem.

– Bartek, naprawdę... dziękuję za wszystko – powiedziała nagle, przełamując ciszę. – Za to, że... jesteś, że zaprosiłeś mnie tutaj. Wiesz, nie było łatwo wrócić, ale czuję, że to była właściwa decyzja.

Bartek przysiadł się do stołu i spojrzał na nią z powagą, choć jego oczy wciąż miały w sobie ciepło.

– Fausti, zawsze byłaś dla mnie ważna – odparł. – Niezależnie od tego, co nas rozdzieliło. Czasem po prostu trzeba przejść przez wiele rzeczy, żeby zrozumieć, co jest naprawdę istotne. Teraz, kiedy jesteśmy tu razem, wierzę, że możemy spróbować zacząć od nowa. Powoli, bez presji. Najważniejsze jest to, żebyśmy byli dla siebie i dla Aurelki.

W tym momencie drzwi od pokoju dziewczynki uchyliły się, a w nich pojawiła się zaspana Aurelka, trzymając w ręce swojego ulubionego misia. Przetarła oczy, a potem pobiegła prosto do Faustyny, obejmując ją małymi rączkami.

– Dzień dobry, kochanie – Fausti przytuliła ją mocno, czując, jak ciepło dziecka rozlewa się po jej sercu. Aurelka wtuliła się w nią, nie mówiąc nic, ale Fausti mogła wyczuć, że dziewczynka czuje się bezpiecznie.

– Dzień dobry, księżniczko – dodał Bartek, wyciągając ręce w jej stronę. – Śniadanie gotowe, jemy?

Aurelka usiadła obok mamy, wciąż trzymając się jej rękawa. Choć minęło zaledwie kilka dni od wydarzeń nad jeziorem, dziewczynka wyraźnie zbliżyła się do Fausti. Po tym, jak po raz pierwszy nazwała ją „mamą", coś w ich relacji się zmieniło. Bartek dostrzegał to, obserwując, jak jego córka z każdym dniem coraz bardziej ufa Faustynie.

Po śniadaniu wszyscy troje wybrali się na krótki spacer po parku, który znajdował się niedaleko mieszkania. Aurelka biegała radośnie przed nimi, a Fausti i Bartek szli powoli, rozmawiając o planach na najbliższe dni. Chcieli dać sobie czas, aby wszystko, co się wydarzyło, opadło jak kurz, a życie mogło toczyć się dalej, krok po kroku.

Jednak nawet w tej chwili spokoju, gdzieś w podświadomości Fausti czuła, że nie wszystko wróciło do normy. Echa wydarzeń z udziałem Zuzanny wciąż odbijały się w jej myślach. Obawiała się, że to może nie być koniec kłopotów, ale postanowiła nie dawać tego po sobie poznać. Teraz najważniejsze było, by dać Aurelce i sobie chwilę wytchnienia.

Wieczorem, gdy Aurelka zasnęła, Fausti i Bartek znowu usiedli razem przy stole. Tym razem atmosfera była bardziej spokojna, wręcz intymna. Bartek wyjął z lodówki butelkę wina i dwa kieliszki.

– Wiem, że musimy jeszcze wiele rzeczy przegadać – powiedział, nalewając im po trochu. – Ale dzisiaj... po prostu chcę cieszyć się tym, że tu jesteśmy.

Fausti uśmiechnęła się i podniosła kieliszek, delikatnie stukając nim w kieliszek Bartka.

– Za nowe początki? – zapytała, patrząc mu w oczy.

Bartek skinął głową.

– Za nowe początki – powtórzył, a potem wzięli łyk wina.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, wsłuchując się w dźwięki miasta za oknem. To było spokojne, ale jednocześnie pełne nadziei. Czasami wystarczyło być obok siebie, nic nie mówić, a jednocześnie czuć, że wszystko będzie dobrze.

Faustyna patrzyła na Bartka i czuła, że w tym momencie, w tym miejscu, mimo wszystkich trudnych doświadczeń, które przeszli, mają szansę na coś nowego. Coś, co mogło przerodzić się w prawdziwe zrozumienie i miłość – niekoniecznie taką, jaką mieli kiedyś, ale taką, która mogła przetrwać wszystkie burze.

Kiedy wieczór zbliżał się ku końcowi, Fausti po raz pierwszy od dawna poczuła, że jest na właściwej drodze. I choć nie wiedziała jeszcze, co przyniesie przyszłość, była gotowa zmierzyć się z nią, krok po kroku, razem z Bartkiem i Aurelą.

Bo przecież to był ich nowy początek.

Dzieeeeń dobry! 🤍

U bohaterów sielsko...

Przytulam! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz