Powrót do Warszawy był dla całej trójki pełen emocji, choć nikt nie mówił tego na głos. Za nimi były dni wypełnione lękiem i napięciem, a wydarzenia z domu nad jeziorem wciąż odbijały się echem w ich myślach. Jednak miasto, z jego hałasem, ruchem i zgiełkiem, przyniosło coś, co zaczęło przypominać normalność. Fausti, Bartek i Aurelka jechali razem samochodem w milczeniu, obserwując zmieniający się krajobraz. Z lasów i jezior na pola, a potem wreszcie na miejską zabudowę.
Kiedy dotarli pod blok, w którym mieszkał Bartek, Faustyna poczuła lekki ucisk w klatce piersiowej. To mieszkanie, w którym kiedyś razem żyli, było dla niej pełne wspomnień. Teraz, gdy wszystko się zmieniło, nie była pewna, co ją czeka za jego drzwiami.
Bartek zaparkował samochód, a potem pomógł Faustynie i Aurelce wysiąść. Gdy wchodzili na górę, każdy krok w stronę mieszkania wydawał się Fausti coraz cięższy. Pamiętała każdy detal – drzwi, korytarz, numer na klatce. Wszystko to kiedyś było ich wspólnym miejscem, pełnym śmiechu i codziennych chwil, które wtedy wydawały się tak zwyczajne, a teraz tak odległe.
Bartek otworzył drzwi i zaprosił je do środka. Mieszkanie wyglądało prawie tak samo, jak je pamiętała, choć w powietrzu czuć było zmiany – jakby życie, które kiedyś tu toczyli, teraz przekształciło się w coś nowego.
– Czuj się jak u siebie – powiedział cicho Bartek, widząc jej niepewność. – Aurelka, idź się pobawić do swojego pokoju, a ja z mamą przygotujemy kolację, dobrze?
Mała Aurelka posłała Faustynie uśmiech i pobiegła do swojego pokoju. Fausti odetchnęła z ulgą – cieszyła się, że dziewczynka powoli odnajduje się w tym nowym świecie, w którym Fausti była już dla niej kimś więcej niż tylko obcą osobą.
– Kolacja? – zapytała Fausti, patrząc na Bartka, który wyciągał składniki z lodówki. – Coś planowałeś, prawda?
– Zawsze – odparł z uśmiechem. – Pomyślałem, że dobrze by było spędzić wspólnie wieczór. Trochę odpocząć po wszystkim.
Fausti skinęła głową, a potem zaczęli razem przygotowywać jedzenie. Stojąc obok siebie w kuchni, przypomnieli sobie dawne czasy, gdy wspólne gotowanie było codziennym rytuałem. Każdy gest był naturalny, jakby nigdy się nie rozstali, jakby nic się nie zmieniło. Bartek kroił warzywa, Fausti mieszała sos, a zapachy rozchodziły się po całym mieszkaniu.
Kiedy wszystko było gotowe, usiedli przy stole. Aurelka, zmęczona zabawą, zasnęła w swoim pokoju, a kolacja, którą mieli zjeść, stała się bardziej intymnym spotkaniem we dwoje.
Bartek przez chwilę milczał, patrząc na Faustynę z lekkim uśmiechem, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego zacząć. W końcu odłożył widelec, wziął głęboki oddech i spojrzał jej prosto w oczy.
– Fausti, wiesz... – zaczął ostrożnie, a jego głos był ciepły, choć pełen emocji. – Chciałem ci coś powiedzieć już od jakiegoś czasu, ale nie wiedziałem, jak to ująć.
Faustyna uniosła brwi, czekając na jego słowa.
– To mieszkanie... – kontynuował, zerkając na otaczające ich ściany. – Kiedyś było naszym domem. I przez te wszystkie lata, kiedy tu mieszkałem sam, zawsze czułem, że czegoś brakuje. Że to miejsce nigdy nie było naprawdę pełne, dopóki cię tutaj nie było.
Fausti wzięła głęboki oddech, a serce zabiło jej szybciej. Bartek mówił to wszystko z taką szczerością, że nie mogła oderwać od niego wzroku.
– Przeszliśmy przez wiele rzeczy, Fausti. Ty, ja, Aurelka... – Jego głos był miękki, ale pełen powagi. – I wiem, że nie zawsze było idealnie, ale teraz, gdy znów jesteśmy blisko, chciałem ci powiedzieć, że w tym mieszkaniu zawsze będzie dla ciebie miejsce. Nawet jeśli nie wrócisz na stałe, nawet jeśli nie wszystko będzie tak, jak kiedyś... zawsze możesz tu przyjść. To miejsce jest dla ciebie.
Faustyna poczuła, jak jej serce zaczyna mięknąć. Te słowa były jak ciepły balsam na wszystkie rany, które nosiła w sobie przez lata. Odkąd wyjechała, nosiła w sobie niepewność, czy kiedykolwiek będą mogli być z Bartkiem blisko. Teraz jednak wszystko się zmieniało.
– Bartek... – zaczęła, czując, że łzy cisną się jej do oczu. – Nie wiem, co powiedzieć.
– Nie musisz nic mówić – uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na jej dłoni. – Wystarczy, że będziesz tutaj, kiedy będziesz tego potrzebować. Nie musimy od razu wracać do przeszłości. Możemy zacząć od nowa, krok po kroku.
Faustyna czuła, jak emocje w niej narastają. Z jednej strony czuła wdzięczność za to, że Bartek dawał jej przestrzeń, ale z drugiej – bała się tego, co przyszłość mogła przynieść. Wiedziała jedno: przez te wszystkie lata, mimo wszystko, Bartek zawsze był dla niej oparciem, nawet wtedy, gdy byli od siebie daleko.
– Dziękuję – wyszeptała, ściskając jego dłoń. – To wiele dla mnie znaczy.
Bartek uśmiechnął się i skinął głową.
– Zasłużyłaś na to miejsce, Fausti. Zawsze byłaś częścią mojego życia, nawet gdy cię tutaj nie było. I teraz, gdy wróciłaś, chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będę tutaj dla ciebie. Dla nas.
Wieczór spędzili na rozmowach, wspomnieniach i śmiechu, ale w powietrzu unosiła się cicha obietnica – że cokolwiek przyniesie przyszłość, będą trzymać się razem. Może nie jak dawniej, ale jako nowa, silniejsza rodzina.
Dzieeeeń dobry! 🤍
Bohaterowie coraz bliżej...
Przytulam! 🤍
CZYTASZ
Ślady miłości otwartej księgi
FanfictionCzy bolesny ból rozstania i porzucenia, pozwoli zapisać nowe strony w księdze życia ?