48

196 20 12
                                    

Fausti siedziała w biurze Czajnika czekając na moment, kiedy będzie mogła porozmawiać z nim na osobności. Ostatnie dni były ciężkie – ciąża, obawy związane z przyszłością i napięcia w pracy zaczęły wyczerpywać ją zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Wiedziała, że musi coś zmienić, zwolnić tempo bo stawka była teraz znacznie wyższa.

– Możemy pogadać? – zapytała, gdy Czajnik skończył rozmowę telefoniczną i usiadł za biurkiem.

Czajnik, mężczyzna o surowym wyrazie twarzy podniósł na nią wzrok, wyraźnie zirytowany przerwą w swoim harmonogramie.

– Coś się stało? – zapytał tonem, który zwiastował, że ma mało cierpliwości.

Fausti wzięła głęboki oddech wiedząc, że to nie będzie łatwa rozmowa.

– Jestem w ciąży – zaczęła, czując jak jej głos lekko drży. – I muszę trochę zwolnić. Ostatnio źle się czuję, mam zawroty głowy, mdłości a stres związany z projektem nie pomaga. Chciałam ci powiedzieć, że będę musiała ograniczyć godziny pracy.

Czajnik zamarł na chwilę a potem jego twarz przybrała wyraz, którego Fausti się nie spodziewała. Zamiast zrozumienia, pojawiła się w nim złość.

– Ciąża? – syknął, jakby to było coś absurdalnego. – W tym momencie, kiedy mamy na głowie najważniejszy projekt?

Fausti patrzyła na niego zszokowana, nie rozumiejąc skąd taka reakcja.

– Muszę dbać o swoje zdrowie i dziecko – powiedziała, starając się zachować spokój. – To dla mnie teraz priorytet.

– A projekt nie jest priorytetem? – Czajnik podniósł głos, wstając z miejsca. – Fausti, nie możemy sobie pozwolić na opóźnienia. Jeśli myślisz, że będziesz teraz sobie pracować na pół gwizdka, to się grubo mylisz! Od jutra masz przejąć jeszcze większą część odpowiedzialności. Nie ma żadnych wymówek.

Słowa Czajnika przebiły ją jak ostrze. Z każdym kolejnym zdaniem czuła coraz większy ucisk w żołądku. Próbowała zebrać myśli, wytłumaczyć mu, że nie może teraz pracować na pełnych obrotach, ale Czajnik tylko zaciskał pięści i patrzył na nią, jakby to ona była winna wszystkim jego problemom.

– Nie rozumiesz? – wysyczał, pochylając się nad nią. – To ty jesteś odpowiedzialna za ten projekt. Jeśli coś pójdzie nie tak, to twoja kariera będzie skończona. A twoje dziecko... – zniżył głos do lodowatej szeptu – nie powinno w tym momencie stać na pierwszym miejscu.

Zszokowana i zraniona Fausti wstała i wyszła z jego biura, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała. Stres, który nagromadził się przez ostatnie tygodnie zaczął odciskać swoje piętno. Przez kolejny tydzień, mimo osłabienia i coraz bardziej nasilających się zawrotów głowy, starała się spełniać oczekiwania Czajnika. Praca była jej życiem, ale teraz z każdym dniem czuła jak jej ciało zaczyna się buntować.

Tydzień później, po jednym z najcięższych dni w pracy Fausti wróciła do domu wyczerpana. Ledwo stanęła w progu, gdy poczuła nagły ból w dolnej części brzucha. Z trudem dotarła do łazienk a tam zauważyła coś co zmroziło jej krew w żyłach – krwawienie. Panika ogarnęła jej umysł. Próbowała złapać oddech, ale zawroty głowy były zbyt silne. Świat zawirował przed jej oczami a potem wszystko zrobiło się czarne.

Bartek wrócił do domu niedługo po tym, pełen zmęczenia ale z nadzieją na wieczór spędzony z Fausti i Aurelką. Jednak gdy otworzył drzwi i zawołał jej imię, nie usłyszał odpowiedzi. Zaniepokojony poszedł szukać jej po całym mieszkaniu, aż w końcu dotarł do łazienki. Fausti leżała bezwładnie na podłodze z zamkniętymi oczami a pod nią widoczne było krwawienie.

– Fausti! – krzyknął rzucając się na kolana, serce waliło mu w piersi. Natychmiast wyjął telefon dzwoniąc po karetkę.

Szpitalne światła były zimne i bezlitosne. Bartek siedział na krześle na korytarzu, trzymając głowę w dłoniach. Czas płynął jak w zwolnionym tempie. Co chwila zerkał na drzwi sali, za którymi lekarze zajmowali się Fausti. Myśli biegły w szaleńczym tempie. Co jeśli stracą dziecko? Co jeśli coś się stanie Fausti?

W końcu, po tym co wydawało się wiecznością lekarz wyszedł z sali. Bartek podbiegł do niego, serce miał w gardle.

– Prawie doszło do poronienia – powiedział lekarz a słowa te wbiły się w jego umysł jak ostrza. – Udało się ustabilizować sytuację, ale pani Faustyna musi teraz odpoczywać. Każdy dodatkowy stres czy wysiłek może zagrażać ciąży. Musi być pod ścisłą opieką i unikać jakiegokolwiek nadmiernego obciążenia. Bartek nie mógł dłużej czekać. Jego przerażenie zmieniło się w gniew. Po tym jak upewnił się, że Fausti śpi bezpiecznie w szpitalnym łóżku, wziął samochód i pojechał prosto do biura Czajnika. Dotarł na miejsce wściekły. Ledwo panując nad sobą, wszedł do środka ignorując zaskoczone spojrzenia pracowników. Gdy dotarł do gabinetu Czajnika, bezceremonialnie otworzył drzwi.

Czajnik spojrzał na niego z zaskoczeniem.

– Co ty tutaj robisz? – spytał, nie wiedząc co się dzieje.

Bartek zbliżył się do niego powoli, jego twarz była napięta od gniewu.

– Przez ciebie Fausti prawie straciła nasze dziecko – powiedział cicho, ale jego słowa były przesycone wściekłością. – Wiesz co się stało, kiedy wróciłem dzisiaj do domu? Znalazłem ją nieprzytomną, krwawiącą bo ty nie dawałeś jej chwili wytchnienia.

Czajnik próbował coś odpowiedzieć, ale Bartek nie dał mu dojść do słowa.

– Nie pozwolę ci jej więcej niszczyć. Zrezygnuje z tego projektu, nawet jeśli to będzie oznaczało koniec jej kariery. Bo wiesz co? Żadna praca, żadne pieniądze nie są warte tego by tracić życie, zdrowie ani nasze dziecko.

Czajnik próbował uspokoić sytuację, ale widząc wybuch gniewu Bartka szybko zrozumiał, że przekroczył granicę, której nie powinien był przekraczać.

Bartek nie mógł dłużej panować nad sobą. Gniew, który w nim narastał od dni, teraz wybuchł z pełną siłą. Gdy spojrzał w twarz Czajnika, przypomniał sobie Fausti leżącą nieprzytomną na podłodze łazienki. Krwawienie, szpital, ledwie uratowana ciąża – wszystko to sprawiło, że granice jego wytrzymałości pękły.

– Przez ciebie mogła stracić nasze dziecko – syknął Bartek, podchodząc bliżej.

Czajnik, wyraźnie zaskoczony agresją Bartka, próbował zachować zimną krew. Z jego twarzy zniknęła jednak pewność siebie, którą zawsze roztaczał wokół siebie. Widział w oczach Bartka coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegł – surową, nieskrępowaną wściekłość.

– Bartek, nie przesadzaj. Fausti wiedziała na co się pisze, to był jej wybór – próbował odpowiedzieć Czajnik wciąż licząc, że sytuacja się uspokoi.

Te słowa były jak iskra zapalająca lont. Bartek nie wytrzymał. Jego pięść zacisnęła się a potem bez chwili namysłu uderzył Czajnika w twarz z całą siłą, jaką w sobie miał. Huk był głośny a Czajnik zatoczył się, wpadając na biurko. Szok malował się na jego twarzy, kiedy próbował odzyskać równowagę. Krew zaczęła lać się z jego nosa a oczy zaszły mu łzami bólu.

– To nie był jej wybór, tylko twoja chora presja – warknął Bartek, stojąc nad Czajnikiem z rękami wciąż zaciśniętymi w pięści. – Nigdy więcej nie zbliżysz się do Fausti, ani do naszej rodziny.

Czajnik, wciąż oszołomiony ciosem patrzył na Bartka z niedowierzaniem, próbując powstrzymać krew sączącą się z nosa.

Bartek widząc, że jego słowa dotarły, odwrócił się i wyszedł z biura trzaskając drzwiami za sobą. Nie było w nim już śladu wahania. Jego priorytet był jasny: Fausti i ich dziecko. Nikt więcej nie miał prawa ich krzywdzić.

Dzieeeń dobry! 🤍

Brawo Bartula 👏🏻

Przytulam! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz