25

283 26 22
                                    

Wieczór mijał spokojnie, a w powietrzu unosił się zapach palącego się drewna. Gwiazdy świeciły jasno, a delikatne szelesty lasu otaczały mały dom na skraju jeziora. Aurelka spała wtulona w Faustynę, która powoli kołysała ją na kolanach. Bartek, siedząc obok, wpatrywał się w płomień ogniska. Jego ręka spoczywała na ramieniu Faustyny, a ona czuła spokój, jakiego nie znała od dawna.

Jednak gdzieś w ciemnościach ktoś czuwał. W oddali, za drzewami, w cieniu, stała kobieta. Jej oczy pełne były nienawiści. Patrzyła na nich z ukrycia, zaciskając dłonie w pięści. Była to Zuzanna, psychofanka Bartka, która śledziła jego każdy krok w internecie. Kiedy Faustyna pojawiła się w jego życiu ponownie, jej obsesja zamieniła się w chorobliwą nienawiść. Teraz, gdy widziała ich tak blisko siebie, widok szczęścia tej rodziny doprowadzał ją do szaleństwa.

Następnego ranka Fausti obudziła się wcześniej niż zwykle. Aurelka spała jeszcze mocno, wtulona w ciepły koc. Bartek był już na zewnątrz, prawdopodobnie nad jeziorem. Faustyna delikatnie wstała, starając się nie obudzić córki, i ruszyła na pomost, by złapać trochę świeżego powietrza. Słońce dopiero zaczynało się wznosić nad horyzontem, a cisza wokół była kojąca.

Zza drzew wyszedł Bartek, trzymając w rękach wiadro z rybami, które przed chwilą złowił. Jego twarz rozświetlił uśmiech, gdy zobaczył Faustynę stojącą na pomoście.

– Dobry poranek – powiedział, podchodząc bliżej. – Piękny dzień się zapowiada. Może pójdziemy dziś na spacer wzdłuż jeziora?

Faustyna przytaknęła, ale w jej myślach wciąż tkwiła obawa, której nie potrafiła do końca wyjaśnić. Ostatnio czuła, że ktoś ich obserwuje. Zasiane niepokojem ziarnko w jej sercu nie dawało spokoju, mimo że starała się to ignorować.

– Coś cię martwi? – Bartek zauważył, że jej uśmiech nie był tak pewny, jak zazwyczaj.

– Nie wiem... Mam po prostu dziwne przeczucie. – oparła się o bruneta. – Jakby ktoś nas obserwował, jakby coś miało się wydarzyć.

Bartek objął ją ramieniem, próbując ją uspokoić.

– Jesteśmy bezpieczni, Faustynka. To tylko ty, ja i Aurelka. Nikt nas tu nie znajdzie, odpocznijmy.

Faustyna skinęła głową, ale jej intuicja nie dawała jej spokoju. Mimo zapewnień Bartka, czuła, że coś nadciąga.

Po południu cała trójka wybrała się na spacer wzdłuż brzegu jeziora. Aurelka trzymała Faustynę za rękę, coraz bardziej zacieśniając więź z matką. Z każdym krokiem czuły się bliżej siebie. Dziewczynka co chwilę zerkała na Fausti, uśmiechając się delikatnie.

– Fausti... opowiesz mi bajkę? – zapytała nagle Aurelka.

– Oczywiście, skarbie. Jaką chcesz?

– O królewnie, która znalazła swoją mamę.

Faustyna poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Wiedziała, że to była próba zrozumienia przez Aurelę tego, co działo się w ich życiu. Uklękła, by spojrzeć dziewczynce w oczy.

– Pewnego dnia mała królewna, która miała najpiękniejsze serce na świecie, spotkała swoją mamę. Początkowo się bała, bo myślała, że jej nie zna, ale okazało się, że jej mama zawsze ją kochała i szukała. I od tamtej pory były razem, i były najszczęśliwsze w całym królestwie.

Aurelka uśmiechnęła się szeroko, przytulając mocno Faustynę.

– Też tak myślę, Fausti. – odpowiedziała cicho.

Jednak w tej ciepłej chwili coś nagle przerwało ich spokój. Zza drzew, od strony lasu, dał się słyszeć hałas. Bartek natychmiast odwrócił głowę w tamtą stronę, a Faustyna przytuliła Aurelę mocniej.

– Co to było? – zapytała, a w jej głosie zabrzmiała niepewność.

Bartek odłożył kosz z rzeczami i ruszył w kierunku lasu.

– Zostańcie tutaj. Sprawdzę.

Gdy zniknął między drzewami, Faustyna poczuła, jak zimny dreszcz przebiega po jej plecach. Serce zaczęło bić szybciej. Aurelka zauważyła jej niepokój i również stała się cicha, jakby wyczuła, że coś jest nie tak.

Chwilę później z lasu wyszedł Bartek, ale jego twarz była blada. Nie odezwał się ani słowem, tylko chwycił Faustynę za rękę.

– Wracamy do domu – powiedział twardym głosem.

Faustyna chciała zapytać, co się stało, ale widząc jego wyraz twarzy, postanowiła milczeć. Aurelka, czując napięcie, mocno chwyciła dłoń matki, jakby instynktownie szukając u niej bezpieczeństwa. Kiedy dotarli do domu, Bartek zamknął wszystkie drzwi i okna. Jego ruchy były szybkie i pełne napięcia. Faustyna obserwowała go z rosnącym niepokojem.

– Co się dzieje? – w końcu zapytała.

– Ktoś tam był. Widziałem ślady, ktoś nas obserwuje od jakiegoś czasu. – Bartek spojrzał jej prosto w oczy. – Myślę, że to Zuzanna.

Faustyna zesztywniała. Wiedziała o Zuzannie, ale nigdy nie sądziła, że jej obsesja posunie się tak daleko.

– Musimy być ostrożni. Nie wiadomo, co planuje – dodał Bartek.

Faustyna poczuła, jak zimno przenika jej ciało. Ich szczęśliwa, mała bańka spokoju pękała, a cieniem nad ich rodziną zaczęło wisieć prawdziwe niebezpieczeństwo. Musieli działać szybko, zanim psychofanka przekroczy kolejne granice.

– Nie martw się – powiedział Bartek, choć w jego głosie była nuta niepewności. – Zrobimy wszystko, żeby ochronić naszą rodzinę.

Faustyna skinęła głową, ale wiedziała, że od teraz każdy krok musiał być przemyślany. Zuzanna była nieprzewidywalna, a ich bezpieczeństwo zależało od tego, jak dobrze będą przygotowani na to, co miało nadejść.

Dzieeeń dobry! 🤍

Taka niespodzianka!

Ślady miłości otwartej księgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz