- Tutaj są materiały do podpisu. - położyła na biurko teczkę z dokumentami. - Dziękuję pani Iwono. - puścił oczko do młodej sekretarki. - Ty ty, bo jeszcze się zakochasz. - rzucił żartobliwie jego długoletni przyjaciel. - Zakochany to ja byłem tylko raz, zresztą sam o tym wiesz. - zganił go. - Dalej to w tobie siedzi, prawda ?
Wstał z krzesła i stanął przed oknem, po czym włożył dłonie do kieszeni swoich spodni, które dopełniały jego garnitur szyty na miarę. Wziął głęboki oddech i przyglądał się panoramie stolicy z wieżowca, który jest jego głównym miejscem życia.
- Jak ma nie siedzieć ? Powiedz jak ? - zwrócił się do przyjaciela. Kochałem ją ja nikogo na tym świecie, wszystko bym dla niej poświęcił. A ona ? Zostawiła mnie i przy pierwszej lepszej okazji postawiła karierę nad wszystkim.
- Bartek, zawsze taka była. Nie od dziś wiadomo, co było dla niej priorytetem. Nawet nie próbowała się z tym ukrywać. - ruszył w stronę wyjścia. - Zawsze musisz mieć rację ? - rzucił w stronę mężczyzny. - Nie zawsze, ale w tej kwestii nie trudno ją mieć. Lecę na spotkanie, widzimy się jutro na piłce ?
- Tak, postaram się wszystko tak skleić aby zdążyć. - uśmiechnął się i kiwnął głową. - No myślę, bez ciebie nie będzie dwóch drużyn. - podniósł rękę na pożegnanie i zamknął za sobą drzwi.
Postanowiłem wrócić szybciej do domu, podpisałem szybko papiery, sięgnąłem po teczkę i ruszyłem po święty spokój. W windzie zaczepiła mnie zakochana we mnie nowa pani architekt. Widząc ją próbowałem jak najszybciej zamknąć drzwi, naciskając kilkukrotnie przycisk. Niestety, mój plan legł w gruzach.
- Proszę proszę, już do domu ? - jej uśmiech mimo swojej szczerości budził we mnie odruchy wymiotne. - Tak, w końcu piątek. Wszystko co musiałem zrobiłem i lecę do domu. - błagałem w myślach Boga, aby drzwi wreszcie się otworzyły. - A masz może czas dzisiaj wieczorem ? Wyskoczymy na drinka, nie daj się prosić. - nie mogłem przejść, zatrzymała mnie ciałem. - Nie mam nastroju, dziękuję natomiast muszę odmówić. - delikatnie przesunąłem kobietę i szybkim krokiem udałem się w stronę wyjścia.
Świeciło piękne słońce, lipiec w Warszawie zawsze cieszy gorącem. Na parkingu odszukałem swojego czarnego do szpiku kości mercedesa, marzyłem tylko o tym aby zatopić się w miękkości jego siedzenia.
- Pan Bartosz, zapraszamy! Ktoś od godziny o pana pyta. - drzwi otworzyła mi pani Marta, teren jest strzeżony, nikt obcy nie przekroczy progu. - Tataaaa!!! - do moich uszu dobiegł krzyk mojej córeczki, jedynego sensu mojego życia. - Haha, heeeej! Cześć słodziaku! Byłaś grzeczna ? - szybko podniosłem małą istotę ku górze i zatopiłem jej ciałko w moich ramionach. - Tak, dla taty! - wręczyła mi wykonany przez siebie rysunek. - Piękny skarbie, dziękuję! Lecimy do domu, chodź zmienimy kapcie na sandałki i w drogę! - z małą pomocą zmiana obuwia przeszła gładko. Musiałem się cofnąć po kapelusz, inaczej wyjście na weekendowy spacer stanęłoby pod znakiem zapytania.
Wieczór minął nam ekspresowo, wspólne oglądanie Kubusia Puchatka po kolacji dalekiej od wykwintnej na której królowały płatki śniadaniowe z Elzą, sprawiło że mały zaledwie dwuletni człowiek zasnął na mojej klatce piersiowej. Trudno, dzisiaj robimy dzień brudasa. Wziąłem Aurelkę na ręce i dosłownie na palcach udałem się na górę odłożyć ją do łóżeczka. Wtuliła się w delikatność pościeli, uśmiech pojawił się w kącikach ust. Mamy tylko siebie, jeśli będzie trzeba zrobię wszystko aby uchylić jej nieba.
Leżąc samotnie w dwuosobowym łóżku, przypominałem sobie chwile gdy dzieliłem je z drugą połową mojego serca. Czas mija a ja w dalszym ciągu czuję zapach markowych perfum, zdobiących jej szyję. Pamiętam dokładnie, Armani Si Passione...
Kochani! 🤍
Zapowiadający rozdział wleciał!
Jak wrażenia ?
Bardzo was proszę, dajcie znać w komentarzach czy lecimy dalej. 🙏🏻🤍
Od razu mówię, kolejne rozdziały za jakiś czas...
Przytulam! 🤍
CZYTASZ
Ślady miłości otwartej księgi
FanficCzy bolesny ból rozstania i porzucenia, pozwoli zapisać nowe strony w księdze życia ?