2

649 29 9
                                    

Poranek, godzina 6:00. Słońce przedziera się przez zasłony i próbuje na siłę podnieść mnie z łóżka. Nie ma takich mocy jak moja córka, która z uśmiechem na twarzy staje w futrynie drzwi i przeciera swoje małe, zaspane oczka. Przewróciła mój świat do góry nogami, natomiast nie żałuję. Jest jedynym wyznacznikiem sensu mojego życia.

Przewróciłem się na bok, aby jeszcze na moment zamknąć oczy i zatopić się w porannej ciszy. Usłyszałem delikatny dotyk małych stóp, który osadzał się na szarej podgrzewanej podłodze.

- Tataa... - moja córka jak każdego ranka stała w drzwiach z rozczochranymi włoskami, swoją ulubioną przytulanką w rączce i jedną skarpetką zdobiącą jej małą bosą stópkę. - Dzień dobry! Chodź do mnie. - te słowa zawsze sprawiały, że wbiegała na łóżko i wtulała się we mnie jeszcze na kilkanaście minut. Czułem spokój gdy była obok.

- Zjemy śniadanko, ubierzemy twoje ulubione ciuszki, uczeszemy włoski, pooglądamy bajeczki a później...

- Przyjedzie babcia! Babcia babcia babcia!!! - jej ukochana postać zaraz po mnie. - Tak, dokładnie i pójdziemy na wspólny spacerek. Wieczorem zostaniesz z babcią a tatuś pójdzie spotkać się z wujkiem Przemkiem. - położyła swoją brodę na mojej klatce piersiowej i spojrzała prosto w oczy. - Niee. - jej podbródek zaczął drżeć. - Hejj, no coś ty. Tatuś zdąży przeczytać ci bajeczkę na dobranoc. Nie masz powodu aby się smucić.

Wspólnie udaliśmy się do pokoju Aurelki, wybraliśmy ubrania i wspólnymi siłami udało nam się wykonać amatorskie warkoczyki. Ostatnim życzeniem, które miało dopełniać strój mojej córki miały być kokardki na końcach fryzury. Pobiegła do swojej toaletki i przyniosła parę różowych dodatków. Na śniadanie jak zwykle płatki z Elzą oraz kakao. Odnoszę wrażenie, że mojej córce nigdy się nie znudzi to połączenie. W ciągu tygodnia staram się na cały dzień pracy zjeść chociaż porządne śniadanie. W weekend odchodzę od postanowień i ramię w ramię z Aurelką wsypuje do miski płatki z jej ulubioną bohaterką.

- Uważaj bo rozlewasz, jedz kochanie nad talerzem. - odwieczna walka, którą przegrywam. Moje prośby przerwał dzwonek do drzwi. - Babcia!!!! - zaczęła kręcić się w swoim krzesełku, chciała jak najszybciej znaleźć się przy drzwiach. - Czekaj, czekaj. Muszę cię odpiąć. Uwaga, do góry i hop. - mimo swoich krótkich nóżek, znalazła się pierwsza przy drzwiach.

- Cześć mamo, zapraszamy! Ooo i dziadek nawet jest! - uczepiła się nóg mojej rodzicielki i bardzo szybko znalazła się na jej rękach. - Moja kochana wnusia! Cześć synku! - nawet mnie zaszczycił buziak w policzek. - Proszę, przywiozłam wam serniczek. Twój ulubiony. - puściła do mnie oczko a moja córka przykleiła się do jej policzka swoim. - Dziękujemy, z pewnością jest pyszny. To co zbieramy się na spacer ? - pytanie retoryczne, Aurelka już od półgodziny dreptała w butach.

Po trudnych bojach zapakowania się ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami, w końcu udało nam się wyjść z domu. Mieszkamy na zamkniętym osiedlu w pięknej okolicy, spacery zwłaszcza w tak okazałym słońcu to czysta przyjemność.

- Synku, rozumiem że możesz nie być jeszcze gotowy, ale Aurelka potrzebuje mamy. - całe szczęście, że zaczęła temat gdy tata wraz z małą szalał na placu zabaw i byliśmy sami. - Mamo, ale moja córka ma matkę. Co prawda na papierze, ale ma i żadna inna kobieta jej nie zastąpi. - lekko mnie zirytowała. - A co to za matka, która porzuca własne dziecko. Trzeba było myśleć wcześniej, skoro zawsze kariera była najważniejsza. Bartek, przepraszam ale nie jestem w stanie zrozumieć Faustyny tak jak ty. - jej wzdychanie obudziłoby umarłego. - Proszę cię, nie zaczynajmy tego tematu. Dobrze jest jak jest, nie chcę niczego zmieniać a na pewno nie w tym momencie. - temat uznałem za zakończony, jest to niezwykle trudny dla mnie rozdział.

Nadszedł czas dla mnie. Szybko udałem się do garażu, wrzuciłem torbę do bagażnika i ruszyłem przed siebie. Mimo niechęci, która we mnie tkwiła do ostatniej chwili nie żałuję. Właśnie tego potrzebuje, czasu bez problemów.

- No nareszcie! - Panie odpowiedzialny, 5 minut spóźnienia! Wszyscy już zaczęli rozgrzewkę. - mój przyjaciel zawsze jest szczery, nigdy mnie nie oszczędza. - Dobra daj już sobie spokój Przemo. Jestem, szybko się przebieram i do was dołączam. - udałem się w kierunku szatni.

Trening z chłopakami zawsze zabiera mi resztki sił.

Po długim meczu, który zawsze u któregoś z nas kończy się kontuzją w końcu mogłem trochę odsapnąć kładąc się na boisku i łapiąc oddech. Czułem, że ktoś nade mną stoi. Otworzyłem oczy a nade mną stał mój wróg z przeciwnej drużyny, z którą kiedyś graliśmy sparingi. Podkochiwał się w Fausti, więc na rękę mu było gdy ode mnie odeszła.

- Uuu, słaba kondycja nic dziwnego że cię zostawiła. - szybko wstałem, nie potrafiłem utrzymać nerwów na wodzy. - Odszczekaj to! Chyba, że chcesz zbierać zęby z podłogi! - jego durny uśmieszek doprowadzał mnie do szału. Podleciał do nas Przemek, który nas rozdzielił.

- Ej ej ej, co wy robicie. Chcecie problemów ? Każdy w swoją stronę, już! Bartek, co ty wyrabiasz ? Co się z tobą dzieje ? Ty i bójka, przecież to jest jakiś paradoks. - znał mnie jak nikt inny, to prawda konflikty nie są moją mocną stroną. - Przepraszam, po prostu gorszy dzień...

- Mhmm, właśnie widzę. Chodź, niedaleko jest dobra knajpa. Usiądziemy i pogadamy, nie możesz  w takim stanie wrócić do domu.

Rzeczywiście, lokal należał do tych miłych dla oka i duszy. Zajęliśmy stolik przy oknie, zaczęło się ściemniać. Każdy z nas wziął sobie colę z dużą ilością lodu.

- Dobra, mów co się dzieje. Kawa na ławę, inaczej nie zaznasz spokoju. - postanowiłem wyrzucić wszystko co leży mi na wątrobie. - Fausti się dzieje a raczej jej brak. Cholernie mi jej brakuje, nawet gdy o tym nie myślę na co dzień. Aurelka potrzebuje mamy, moja mama mi to dzisiaj uświadomiła. Gdzie na początku mocno ją za to skrytykowałem. Tylko, że ona nie wróci.

- Nie zazdroszczę ci twojej sytuacji. Problem właśnie polega na tym, że ty ją ciągle kochasz inaczej byłoby dużo prościej. Zawsze ją wytłumaczysz, cokolwiek bym nie powiedział. Bartek, ona nie wróci, zacznij w końcu żyć. - łatwo mówić, mój przyjaciel ma poukładane życie. - Fajnie, tylko jak ? - przewrócił oczami. - Znajdź sobie w końcu kogoś! Najwyższy czas. - złota rada, po prostu złota. - Mhmm, dziękuję ci bardzo. Ciekawe kogo ? Poza tym, nie przestałem jej kochać.

- Rozumiem, ale życie toczy się dalej. Czekaj czekaj a pani Marta ze żłobka ? - jego oczy zaczęły się błyszczeć. - Niee, no oszalałeś. Jest miła, ale bez przesady. - miałem ochotę już zamknąć za sobą drzwi. - Dlaczego ? Zobacz Aurelka ją uwielbia, jest samotna. Piękna, mądra idealna partia dla ciebie. Chociaż spróbuj, zaproś ją gdzieś, spędź z nią trochę czasu. - jego argumenty zaczynały do mnie trafiać. - Nie wiem Przemo, muszę to przemyśleć. Zostawiam pieniądze i lecę, widzimy się w poniedziałek. - złapałem za swoją bluzę, zbiłem piątkę z przyjacielem i udałem się na parking.

Czekała na mnie, jak zawsze. Usiadłem obok niej, złączyłem nasze czoła i sam lekko usypiając dokończyłem bajkę, która wczoraj nas pokonała.

Muszę przemyśleć i myślę, cały czas myślę...

Dobry wieczór! 🤍

Kolejna część na dobranoc.

Przytulam! 🤍

Dziękuję za waszą obecność! 🤍

Ślady miłości otwartej księgiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz