Część 2

15.1K 891 35
                                    

Witajcie :) Jak pewnie zauważyliście  ale poprzedni rozdział był edytowany :( to dlatego, że niestety mi ucięło...  Zauważyłam to dopiero dzisiaj więc wcześniej nie mogłam poprawić. A i jeszcze jedno. Zmieniłam imię alfy a Aaron z namową mojej kuzynki ;) mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza.


Leżałam na łóżku przypatrując się muszce która chodziła po białym suficie. Myślałam o wszystkim i o niczym. Jednak moje myśli wcześniej czy później wracały do srebrnych tęczówek Aarona. Byłam zła na siebie za to, że tak łatwo dałam się omamić. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam szkicować jego twarz. W swoim zeszycie miałam każdą osobę która była lub jest częścią mojego życia, jego także nie mogłam pominąć. 

-Sonia! Zejdź proszę tu do mnie, musimy porozmawiać!-Zawołała mnie moja rodzicielka. Zwlekłam się z łóżka i założyłam puchate kapcie na swoje opalone stopy. Zbiegłam na dół i zobaczyłam kobietę siedzącą przy stole kuchennym i rozmawiającą z dziwnym mężczyzną-Usiądź kochanie, to jest Sam ojciec Aarona-Wywróciłam oczami kiedy wyciągnął do mnie dłoń i usiadłam na krzesełku obok matki. 

-Mów prosto z mostu-Warknęłam i już chciałam odejść by zabrać wodę z blatu kuchennego jednak dłoń Sama złapała mój nadgarstek

-Nie denerwuj się złociutka. To prędzej czy później musiało się zdarzyć-Mówił do mnie gładząc moją dłoń którą natychmiast wyszarpnęłam z jego uścisku.

-O czym wy do cholery mówicie-Zjeżyłam się zirytowana, ale mówili o czymś a ja nadal nie rozumiałam o co chodzi.

-Widzisz ja cię kupiłem-Stanęłam jak wryta i przez chwilę patrzyłam w oczy rodzicielki próbując doszukać się choćby odrobiny rozbawienia, by stwierdzić że to żart. Jej twarz jednak była blada i śmiertelnie poważna-Jesteś silną samicą alfa, mój syn natomiast ma swoje stado a w okolicy nie ma żadnej innej samicy.

-Wal się! Nigdzie się nie wybieram!-Zaśmiałam mu się w twarz i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i uderzyłam pięścią w poduszkę. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że nikt nigdy nie zobaczy moich łez. Z jednej strony dla tego, że ludzie kiedyś za bardzo mnie ranili i nie chciałam pozwolić na to by zobaczyli jak słaba jestem. Po za tym moje łzy miały magiczne właściwości. Każda rana na którą by spłynęły momentalnie znikała a choroba zostawała wyleczona. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi które rozniosło się echem po pokoju.-Wejść-Powiedziałam głosem wypranych z uczuć. Do pokoju wszedł Sam i rzucił mi na podłogę małą granatową walizkę.

-Spakuj tylko to co niezbędne-Warknął i wyszedł. Wiedziałam że nie miałam żadnego wyjścia więc włożyłam do środka szkicownik parę ołówków, potrzebne ubrania i moją kulę śnieżną z białym wilkiem. Dostałam ją od ojca, zanim zginął broniąc mnie przed napastnikiem. Nigdy już nie było tak samo jak za czasów kiedy żył. Zasunęłam walizkę podniosłam i zbiegłam na dół. Postanowiłam, że nie odezwę się do nich ani słowem. To będzie mój cichy bunt. 

-Pamiętaj, że cię kocham-Powiedziała moja rodzicielka chwytając mnie za rękę. Warknęłam na nią, w jej oczach pojawił się smutek ale nie obchodziło mnie to. Wsiadłam do samochodu mężczyzny i zatrzasnęłam drzwi.

Chwilę później dojechaliśmy do dużej willi z w środku lasu. Kiedy wysiadłam z pojazdu, Sam odjechał zostawiając mnie przed drzwiami. Wiedziałam, że jeśli postanowię nacisnąć klamkę moje życie zmieni się na zawsze. Zanim jednak to zrobiłam spojrzałam w stronę lasu i zaczęłam wyć. Potem weszłam do środka nie chcąc dłużej przeciągać tej chwili. Ledwo to zrobiłam a już poczułam smród obcych wilków. Zawarczałam słysząc czyjeś kroki, jednak zdawałam sobie sprawę, że nie jestem u siebie i jakby miało się coś stać i tak nie mam szans. Zobaczyłam zbliżającego się Aarona więc postanowiłam stać nie wzruszona, jednak aby nie pomyślał, że się boję patrzyłam w jego oczy prowokując go do walki. Jednak był cierpliwy, uśmiechnął się do mnie ale moja twarz jednak nie pokazywała żadnych emocji, w każdym razie taką miałam nadzieję.

-Cześć-Powiedział i wyciągnął rękę po moją walizkę którą celowo odsunęłam dalej od niego-Wiem, że nie jesteś tu z własnej woli ale to nie zmienia faktu że to ja cię kupiłem i jesteś moja-Zaśmiał się i zaczął iść wzdłuż korytarza, jednak ja nie wytrzymałam i wybuchłam. 

-Jak śmiesz!? Nienawidzę cię rozumiesz? Nie chciałam cię nigdy spotkać! Ja chce żebyś zniknął!-Jego oczy pociemniały a ja zaczęłam się bać. Wyszarpał mi z ręki walizkę i rzucił z całej siły o płytki. Potoczyła się na drugi koniec korytarza i stuknęła o ścianę.

-Przeproś-Zawarczał zbliżając się do mnie

-Nie-Prychnęłam śmiejąc mu się w twarz. Jego dłonie zacisnęły się w pięści. Popchnął mnie na ścianę przy tym mocno podduszając

-Powiedziałem przeproś!-Krzyknął a na korytarz wyszedł jakiś wilk przyglądając się zajściu.

-Nie-Wysapałam a on przycisnął mnie mocniej-P...Przepraszam-Ledwo wydusiłam a on zdjął dłoń z mojego gardła. Upadłam sapiąc na siemię. Podniósł mnie z płytek na co cicho zaskomlałam. Aaron zaniósł mnie do pokoju z łóżkiem na środku i delikatnie ułożył mnie na nim. Przyniósł także moją walizkę i usiadł obok mnie. Zaczął gładzić mój policzek, przekręciłam głowę by przestał-Nie dotykaj mnie-Wycedziłam.

-Nie odzywaj się tak do mnie-Warknął-Mogę robić co chce a ty masz mnie szanować, bo jestem twoim alfą. Po tych słowach wyszedł z pokoju.

---

Dwie godziny później postanowiłam rozpakować moją walizkę. Otwierając ją myślałam że dostanę zawału. Moja kula śnieżna była rozbita. Zaskomlałam głośno i pozbierałam kawałki szkła kładąc je na beżowym dywanie. Przemieniłam się w wilka i usiadłam obok stłuczonej pamiątki. Moje białe futro błyszczało od światła księżyca z za okna. Zawyłam a mała łza spłynęła po moim pyszczku, spadła na kulę która zaczęła się składać. Polizałam łapkę i przygładziłam swoje ucho. Chciałam okręcić się w okół własnej osi ale kiedy zaczęłam zobaczyłam, że w drzwiach stoi Aaron przyglądając się całemu zajściu. Wiedziałam już, że złamałam daną sobie obietnicę.


-Dajcie mi spokój-Krzyczałam dławiąc się  prze płacz w trzeciej klasie podstawówki

-Ty tu nie pasujesz nie jesteś jedną z nas! Jesteś nikim!-Rzuciłam się na chłopca który mi dokuczał i powaliłam na ziemię-On zaczął płakać i wołać pomocy. Nauczycielka ukarała mnie za to co zrobiłam a w domu dostałam szlaban.  Ten sam chłopiec wyzywał mnie jeszcze potem wiele razy jednak ja nie miałam nic na swoją obronę bo nikt tego nie widział. Jednak pewnego dnia wyśmiał mnie za to, że płakałam. Powiedział, że nie zasłużyłam sobie by żyć. Wtedy obiecałam sobie, że nikt już nigdy nie zobaczy moich łez... 

Zagubiona AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz