Spoglądałam na zachmurzone niebo i mimowolnie wypuściłam z ust ciche westchnięcie.
-Na pewno poradzisz sobie beze mnie?-Aaron spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem a ja wkurzona wywróciłam oczami.
-Nie będzie cię jedynie 3 dni! Przecież to nie koniec świata-Prychnęłam rozdrażniona
-Wiem skarbie ale zdajesz sobie sprawę, że zostaniesz sama? Cała wataha musi wyjechać... A może to był zły pomysł? Może lepiej zostanę-Chłopak zaczął głośno rozmyślać a ja rozdrażniona jego zachowaniem popchnęłam go w kierunku drzwi.
-Jedź! Marzyłeś o tym! Ja tu poczekam
-Będę za tobą tęsknił-Szepnął
Kątem oka zauważyłam Rafe patrzącego na nas z pode łba.
Nie wiem czy to przez niego czy może sama tak zadecydowałam, lecz kiedy Aaron chciał mnie przytulić odepchnęłam go lekko, jasno dając do zrozumienia, że nie podoba mi się jego zachowanie.
Mruknął coś niezadowolony i ruszył w kierunku samochodu a ja odetchnęłam z ulgą.
Z kanapy w salonie zgarnęłam wcześniej przygotowaną torbę z książkami i ruszyłam do uczelni.
Zanim jeszcze przekroczyłam jej próg, z nieba spadł obfity deszcz a ja wyglądałam jak mokra kura.
Zapowiadał się piękny dzień...
---
-A Teraz niech każdy szef drużyny wylosuje sobie dwie osoby-Ogłosiła Pani Mucha i położyła na biurku miskę z drobnymi karteczkami.
Do miski podeszła Mery i pogrzebała ręką w papierkach wyciągając 2 zielone zawiniątka
-Look i... Sonia!-Uradowana popatrzyła w moją stronę by po chwili podejść do mnie z szerokim uśmiechem-To chyba przeznaczenie!-Pisnęła a ja niezauważalnie zatkałam sobie uszy-Musimy zostać przyjaciółkami!
-Przeznaczenie?-Prychnęłam tak aby nikt nie usłyszał-Raczej klątwa
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek oznaczający koniec lekcji.
Szybko zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam nie czekając na nikogo.
Mery jednak nie dała za wygraną. Dogoniła mnie przed szkołą gdzie pusto patrzyłam na ulewę.
-Nie masz parasola co?-Zachichotała-To się dobrze składa wiesz?-Wyciągnęła z plecaka czarny podłużny przedmiot rozkładając go nad nami-No co? Jak ci nie pasuje pożycz od nich-Gestem głowy wskazała na kilka dziewczyn które zebrały się przy czyimś samochodzie.
Każda z nich trzymała różowy parasol wypinając swoje "atuty". Współczułam temu facetowi który musiał to znosić.
Ruszyłyśmy na ścieżkę ale czyjś głos odwrócił moją uwagę.
-Sonia! Masz coś z głową jeśli chcesz iść na nogach w taką pogodę
-Skąd się tu wziąłeś?!-Próbowałam zamaskować uśmiech który wywołał Rafe-I może trochę grzeczniej co?
Mery patrzyła na nas jak zaczarowana ale najzwyczajniej ją olałam.
-Wsiadaj nie marudź-Warknął na mnie, a ja odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku-Proszę?!-Uśmiechnęłam się zwycięsko i wbiegłam do suchego samochodu uśmiechając się przepraszająco do blondynki.
Olałam nawet to stado dziewczyn które zszokowane patrzyły w moją stronę.
-Dlaczego nie wyjechałeś z watahą?-Zapytałam kiedy chłopak usiadł za kierownicą odpalając silnik
-Aaron kazał mi się tobą zająć-Wzruszył obojętnie ramionami i wjechał na autostradę
-Yhm, a w tej bajce były smoki?-Prychnęłam rozbawiona ponieważ byłam pewna, że Aaron nie pozwolił by mu choćby zbliżyć się do mnie.
Chłopak zaśmiał się nisko a mnie przeszły ciarki.
-Powiedziałem, że mam sprawy rodzinne
-A masz?-Spytałam zaciekawiona zaistniałą sytuacją ale on tylko uśmiechnął się łobuziersko...
Hejka ludziska :D zapraszam do komentowania a już niedługo next ;)
CZYTASZ
Zagubiona Alfa
Loup-garouSiema! Jestem Sonia... I jestem wilkołakiem. No co? Nie wierzysz? Pewnie teraz myślisz, że zwariowałam, ale wcale tak nie jest. Nasza rasa ma wiele tradycji. Na przykład dorosłe samice alfy są sprzedawane do watahy innego wilkołaka. To troche pokrę...