-Szlak!
Obudził mnie krzyk alfy który najwyraźniej coś rozbił bo jego słowom towarzyszył odgłos tłuczonego szkła.
Przeciągnęłam się by rozruszać swoje mięśnie i usiadłam na materacu ziewając.
Postanowiłam, że nie będę kładła się z powrotem spać tylko pójdę sprawdzić co robi chłopak.
-Dzień dobry-Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na krześle przy stoliku.
-Cześć-Odwzajemnił uśmiech i wrócił do zbierania potłuczonego wazonu.
-Co na śniadanie?-Oparłam głowę na ręce i znów ziewnęłam.
-To teraz mam robić za twojego kucharza tak?-Zaśmiał się i pokazał mi język.
-Mhm-Mruknęłam i zaczęłam zabawę fioletowym obrusem.
Po krótkiej chwili przede mną wylądował talerz z omletem
-Smacznego-Powiedział i nachylił się nade mną wskazując palcem swój policzek.
Mimo tego, że chciał buziaka pstryknęłam go palcem i zajęłam się jedzeniem.
-Dobre i to-Wzruszył ramionami. Zawahał się na chwilę ale dodał-Dzisiaj ich poznasz...
-Kogo?-Zapytałam zdziwiona
-Twoje stado-Zacisnął szczękę co było bardzo widoczne.
Nie dopytywałam bo nie chciałam go drażnić.
-Wychodzę przed dom-Wstałam i odniosłam talerz do zlewu
Alfa skinął głową a sam ułożył się na kanapie.
Otworzyłam drzwi frontowe i postawiłam bose stopy na trawie. Położyłam się na niej i patrzyłam na piękne i czyste niebo.
Nie wiedziałam ile czasu minęło ale dołączył do mnie Aaron.
-Oni już tu są-Zacisnął pięśći
Zanim zdążyłam zapytać o kogo mu chodzi zauważyłam dwa motory pędzące w naszą stronę.
-Bliźniacy-Szepnął i wstał patrząc przed siebie.
Zaciekawiona patrzyłam ja zatrzymują się tuż przed nami. Twarze zasłaniały kaski. Jednak kiedy je zdjęli aż otworzyłam buzię ze zdumienia.
Pierwszy brunet, o całkowicie czarnych oczach. Jego umięśnione ręce pokrywały tatuaże a niesforne loki opadały na twarz.
Natomiast drugi był kompletnym przeciwieństwem. Blond grzywka i niebieskie oczy w których można się utopić. Na wardze mały kolczyk ale nic poza tym.
Patrzyłam na nic jak zahipnotyzowana i zignorowałam groźne spojrzenie Aarona.
-Sylvian-Zaśmiał się blondyn i wyciągnął do mnie dłoń którą chwyciłam.
-Patric-Brunet uśmiechnął się ukazując swoje piękne białe kły.
-J...Jestem Sonia-Wydusiłam i skupiłam uwagę na tym aby się nie przewrócić.
-Lee nie ma z wami?-Zapytał Aaron, przy ty mocno zaciskając szczękę.
-Dołączy później, ma jakąś sprawę czy coś. Została ze swoim chłopakiem w domu-Patric poruszył znacząco brwiami na co się zaśmiałam.
-Wchodzimy do środka?-Zapytałam
-Zróbmy ognisko!-Krzyknął Sylvian niczym pięcioletni chłopiec co wyglądało uroczo-Idę po drewno-Uśmiechnął się szeroko i skierował do lasu.
-To może ja skoczę po jakieś jedzenie?-Ruszyłam do kuchni a alfa poszedł ze mną.
-Co o nich myślisz?-Zapytał po chwili milczenia
-Są przystojni, pociągający i...-Nie skończyłam widząc rozdrażnienie malujące się w oczach chłopaka.
Zabrałam talerz z mięsem i usiadłam przy stercie suchych patyków które próbowano właśnie rozpalić.
Po jakimś czasie gdy ogień już płonął dosiadła się do mnie wysoka blondynka.
-Cześć jestem Lee-Uśmiechnęła się i podała mi rękę.
Blond włosy i zielone oczy. Twarz miała usianą drobnymi piegami.
Rozmawiałyśmy chwilkę a potem jeden z chłopców wpadł na pomysł abyśmy zagrali w butelkę.
Nie miałam najlepszego zdania o tej zabawie ale też nie protestowałam.
Zacisnęłam wargi gdy Lee zakręciła butelką. Toczyła się aż w końcu gwint został skierowany na Patrica. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco a dziewczyna zaczęła mówić
-Pytanie czy wyzwanie?-Wyszczerzyła się jak głupia.
-Pytanie-Chłopak wzruszył ramionami i uniusł wysoko brwi
-Hmm... Ile miałeś dziewczyn?-Zadała pytanie z determinacją i podała wilkowi butelkę
-Sam nie wiem... Ale na pewno ponad dziesięć-Odpowiedział zamyślając się na chwilkę.
Butelka kręciła się cały czas. Po pewnym czasie w ramach wyzwania Lee i Sylvian poszli sami do lasu a my graliśmy dalej we troje.
-Sonia-Patric uśmiechnął się zadziornie-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie-Powiedziałam pewna swego.
-Skocz z Aaronem z tamtej skały do jeziora-Zaśmiał się podnosząc wysoko prawą brew dając nam znać, że nie żartuje-Ja idę cię położyć bo padam z nóg.
Popatrzyłam przerażona na klif który wznosił się bardzo wysoko ale koniec w końcu ruszyłam w jego stronę. Alfa poszedł za mną klnąc pod nosem.
Gdy dotarliśmy na szczyt oniemiałam z wrażenia.
Księżyc odbijał się w tafli wody a ogromny las otaczał ją dookoła. Wszystko błyszczało. Muzyka którą tworzyły małe zwierzęta i wiatr rozniosła się wszędzie.
-Wiesz, że nie musisz tego robić prawda?-Zapytał zmartwiony
Uśmiechnęłam się lekceważąco. Po chwili wahania chwyciłam go za dłoń i pociągnęłam w dół.
Czułam jakbym leciała. Nie puściłam jednak Aarona nawet wtedy gdy z wielkim pluskiem wpadliśmy do wody.
Gdy wynurzyliśmy się z wody zaczęłam się śmiać
-Ja chcę jeszcze raz!-Krzyknęłam
Alfa tylko pokręcił głową ale po chwili śmiał się razem ze mną.
---Od autorki---
1- Hej kochani :D chcę wam podziękować bo poprosiłam was o okładkę na moją książkę i dostałam aż... 0! Haha (żadne zaskoczenie :D) nie będę jednak cofać tej prośby bo możecie przysyłać je cały czas. Pocztę sprawdzam co 2 dni. Email podawałam w poprzednim rozdziale :3
2-Rozdział nie ma jakiegoś większego sensu ale chciałam żebyście poznali watahę :D bo to jeszcze się przyda.
3-Nie zapominam o żadnej postaci którą stworzyłam! Każda na pewno pojawi się przynajmniej 3 razy! (Nie chodzi mi o wiewiórki które przypadkiem Sonia spotka w lesie XD)
I to by było na tyle! Dzięki, że jesteście ze mną <3
CZYTASZ
Zagubiona Alfa
WerewolfSiema! Jestem Sonia... I jestem wilkołakiem. No co? Nie wierzysz? Pewnie teraz myślisz, że zwariowałam, ale wcale tak nie jest. Nasza rasa ma wiele tradycji. Na przykład dorosłe samice alfy są sprzedawane do watahy innego wilkołaka. To troche pokrę...