pięć

8.2K 329 21
                                    

Dwa tygodnie. 
Tyle minęło od kiedy nie pisałam z Cameronem.
Czy tęsknię? Czy żałuję swojej decyzji? Czy chciałabym napisać? Odwiedzią na wszystkie pytania jest głupie "tak".
Może to trochę dziwne, ale tęsknię za tym chłopakiem, chociaż nawet nie znam jego nazwiska i nigdy go nie widziałam. Jest, a raczej był jedną osobą, która sprawiała, że na mojej twarzy widniał uśmiech.
Problem w tym, że boję się do niego napisać.
Moje zachowanie wtedy było impulsywne. Nie chciałam go zablokować.
No kurwa!

Wyjęłam papierosa z paczki i zapaliłam go.
Nie palę nałogowo, jedynie kiedy jestem zła i muszę się odstresować.
Zaciągnęłam się kilka razy i zgasiłam niedopałek o parapet. Spojrzałam przez okno, z którego rozciągał się widok na całe miasto. Zapadał zmierzch, a wielkie lampy rozświetlały ulice.
Patrzyłam na tych wszystkich ludzi, spieszących do domu, by nie złapał ich deszcz i myślałam, co teraz robi Cammy. Czy myśli o mnie?
Nie to głupie. Nic o sobie nie wiecie. On na pewno ma lepsze zajęcia niż zamartwianie się o mnie.

-Mandy!-Głos mojej matki rozszedł się po całym mieszkaniu, które nawiasem mówiąc było bardzo małe.
Wyszłam z pokoju, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Nie chciałam, by ktokolwiek do niego wchodził.
Szybko pokonałam dystans z sypialni do kuchni, w której przebywała kobieta.
-Wychodzę, a ty się dzisiaj opiekujesz dzieciakami.-Spojrzałam na jej twarz. Była pełna zmarszczek, co próbowała ukryć pod makijażem. Nie były to zmarszczki spowodowane staroscią, a raczej zmartwieniami, których miała ogrom.
Kiedy sięgam pamięcią do czasów, w których tata żył, mama wyglądała o niebo lepiej.
Jej długie, brązowe włosy, rozwiane podczas spaceru w parku, zostały ścięte do ramion i przefarbowane na miodowy kolor. Niebieskie oczy, które teraz nie świeciły jak dawniej. Kiedyś zgrabne ciało, teraz po prostu wydawało się chude.
-A co z Larrym?-Jego imię wydawało się nie do wznowienia, kiedy w końcu wyrzuciłam je z siebie.
-Spotyka się dzisiaj ze swoimi znajomymi.-Odpowiedziała bez emocji, albo po prostu skryła je w sobie, co miała w zwyczaju. Nie lubiła rozmawiać o sobie, swoich kłopotach, pracy i wszystkim, co dotyczyło taty. To był po prostu temat tabu.
Z resztą nie byłyśmy zbyt blisko. Nasza rozmowa nie wychodziła poza temat szkoły, czy mojego rodzeństwa.
Nigdy też nie wydawało mi się, że mamie zależy na mnie w jakimś stopniu. Chociaż może nie miałam racji, bo w końcu próbowała robić wszystko, by jej dzieciom było w miarę dobrze.
Łapała się każdej pracy, by tylko zarobić trochę pieniędzy, gdy ten darmozjad (czyt. mój ojczym) przsiadywał całymi dniami na kanapie z piwem w ręku i darł się w stronę telewizora, że jego ulubiony klub piłkarski przegrywa.
Obecnie pracowała w kwiaciarni, ale wiem, że wieczorne wyjścia nie były spowodowane wyjściem ze znajomymi.
Kiedyś postanowiłam za nią iść i to, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania.
Moja mama była striptizerką.
Próbowałam z nią o tym porozmawiać, ale zbyła mnie, każąc uczyć się do klasówki.
Przez kilka tygodni nie mogłam się pozbierać po tym, czego się dowiedziałam, ale zrozumiałam, że praca w kwiaciarni nie wystarcza, by wyżywić sześcioosobową rodzinę.
Miałam czwórkę rodzeństwa, ale Olivier-mój najstarszy brat wyprowadził się, kiedy skończył 19 lat.
Do tego 14 letnia Alex, jedenastolatek Felix i pięcioletnia  Rosie.
Nie było nam łatwo. Nigdy.
Nawet kiedy żył tato, nie mieliśmy luksusów.
Nie mieszkał z nami. Wyjechał w poszukiwaniu pracy, którą znalazł w Phoenix.
Rzadko się widywalismy. Przyjeżdżał na święta i wtedy, kiedy udało mu się dostać urlop.
Zginął w wypadku samochodowym, jadąc do domu.
To był szok dla wszystkich, a szczególnie dla mamy, która wtedy była w ciąży. Rosie nigdy nie poznała swojego taty. Z resztą każdy słabo go pamiętał.
Tylko najlepsze wspomnienia utkwiły mi w pamięci.
Święta, podczas których zawsze dostawaliśmy prezenty. Tym sposobem chciał nam wynagrodzić jego nieobecność.
Czasami też zabierał nas na plac zabaw i pyszne lody z pobliskiej lodziarni.
Właśnie te wspomnienia mi po nim zostały. Trzymałam je skryte w sercu, jakby to było jedyne, co mi zostało.

Zrobiłam kolację dla wszystkich, po czym zasiedliśmy do stołu.
-Jak było dziś w przedszkolu, Rosie?-Zagadnęłam dziewczynkę, kładąc na swój talerz kanapkę z serem.-Jamie znowu chciał cię pocałować?
Uśmiechnęła się do mnie i upiła łyk herbaty ze swojego ulubionego kubeczka.
-To w końcu mój chłopak, Mandy.-Odpowiedziała, jakby to było oczywiste, a po pomieszczeniu rozniósł się cichy śmiech pozostałej dwójki.-Ale tylko przez chwilę, bo szukam sobie nowego.
-Zrób casting, Rosalie.-Zaśmiał się Felix.
-Miałeś tak nie mówić.-W oczach dziewczynki pojawiły się łzy.Nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej pełnym imieniem. Słodko się wtedy złościła i marszczyła mały nosek.-Mandy!-Uniosła się z wyrzutem, kiedy nie zaingerowałam, tylko śmiałam się razem z Alex.
-Felix przeproś siostrę.-Próbowałam zachować powagę. Czasami wydawało mi się, że to ja jestem matką w tym domu.
-Przepraszam, mała.-Mruknął i wyszedł z kuchni, uprzednio wkładając naczynia do zlewu.
Trochę się zdziwiłam, bo on nigdy się nie słuchał, a teraz za pierwszym razem zrobił to, co chciałam.
Byłam z siebie dumna, hahaha.

Posprzątałam po kolacji i oparłam się o lodówkę. Wypiłam ostatniego łyka herbaty z mlekiem i odłożyłam kubek na blat, po czym wyjęłam telefon z kieszeni bluzy.
Weszłam w kontakty i zrobiłam to, co chciałam zrobić od dwóch tygodni.
Odblokowałam jego numer, po czym napisałam smsa.

me: hej Cameron

me: wybaczysz?

_______________

umm, hejka xx
wiem, wiem...rozdział miał być szybciej i dodaje go w nocy, ale za to jest dłuższy  (:
komentujcie i gwiazdkujcie ☆♡
dziękuję za wszystko, do napisania xx

brxxksh

one message//c.d. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz