sześćdziesiąt osiem

3.5K 184 18
                                    

Usiadłam wygodnie na leżaku i wyciągnęłam z torby książkę, którą chciałam przeczytać.
Mahogany opalała się obok, a cała reszta wbiegła do wody.
Tylko Cam gdzieś zniknął, ale nie zwracałam na to uwagi.

-Masz zamiar czytać?-Kropelki wody spadały na strony książki, więc zamknęłam ją i podciągnęłam się na leżaku.
-Tak,właśnie miałam taki zamiar dopóki mi brutalnie nie przerwałeś.-Uśmiechnęłam się do chłopaka i wstałam, zakładając okulary.-Przejdziemy się?
-Chętnie.-Załapałam rękę Shawna, żeby wstać z leżaka i razem ruszyliśmy w stronę pomostu.

-Więęęc...-Mendes przerwał przyjemną ciszę między nami.
-Więc co?-Zdjęłam okulary i spojrzałam na chłopaka spod przymrużonych powiek. Słońce niemiłosiernie raziło mnie w oczy.
On tylko zaśmiał się ukazując białe zęby.
-Więc...-Próbował mówić z powagą niczym naukowiec na uniwersytecie, ale bądźmy szczerzy, to Shawn. On nie potrafi mówić poważnie.-Kiedy masz zamiar porozmawiać z Camem?
-Porozmawiam z nim jeszcze dzisiaj.-Wyszczerzyłam się i złapałam chłopaka za rękę.
Biegliśmy przed siebie,śmiejąc się, kiedy nagle stanęłam w miejscu, a łzy napłynęły do moich oczu.
Cameron.
Jakaś dziewczyna.
Całowali się.
-Ami, co jest?-Zdezorientowny Shawn rozglądał się wokoło, probując znaleźć obiekt mojego zaniepokojenia.
-Chyba nie będzie o czym rozmawiać.-Zasłoniłam twarz włosami, żeby nie zauważył łez i zostawiłam go na środku plaży.

Shawn: gdzie jestes?

Shawn: co sie stalo?

Shawn: i jaka rozmowa??

Shawn: ???

Shawn: MANDY!1!!

me: jestes glupi czy glupi

me: domysl sue

me: i nie musisz sie martwic, wrocr wieczorem

Shawn: jestes nieznosna

Shawn: chodzi o cama?

me: brawo sherlocku

Shawn: noe musisz byc taka sarkastyczna

me: a ty nie musisz byc tak upierdliwy

Shawn: DOBRA

me: DOBRA

Teraz rozpłakałam się na dobre. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, dokąd pójść.
Nie powinnam być zła na Camerona.
Miał do tego prawo, ale mimo wszystko to boli. Miałam nadzieję, że wciąż możemy to naprawić...

Usiadłam na murku przed małym sklepikiem i zasłoniłam twarz dłońmi.
Byłam w totalnej rozsypce i nie wiedziałam jak poskładać się na nowo.

Zrobiło się już ciemno, więc wróciłam do hotelu i wyprana z emocji podreptałam pod swój pokój.
A raczej pokój mój i Dallasa.
Próbowałam otworzyć, ale były zamknięte.
Zapukałam, ale po chwili moje pukanie zmieniło się w walenie, ponieważ nikt nie otwierał.
Zrezygnowana już chciałam odejść, kiedy usłyszałam przekręcanie zamka, a po sekundzie z pokoju wyłonił się Cameron Dallas we własnej osobie i to w samych spodenkach.
Słodki Jezu.
-Mandy?!-Krzyknął szeptem,zdziwiony.
-A kto inny. Przecież mamy razem pokój...niestety.-Ostatnie słowo powiedziałam cicho, by nie usłyszał.
-Cammy, kto to?Wracaj do mnie.-Głos wydobywający się z pomieszczenia był bardziej przesłodzony niż cukierki.
-Nie mogę cię wpuścić.-Wciąż szeptał, co powoli mnie irytowało, jak i świadomość, że w naszym pokoju przebywa laska, którą zapewne ma zamiar pieprzyć.
To, że byłam zła było za mało powiedziane.
-Chyba cię coś jebło Dallas.-Chyba wyczuł moją złość.
-Prosze, zrób to dla mnie.-Złożył ręce, patrząc oczami zbitego pieska.
-Nie. Jesteś nienormalny.
-Jesteśmy przyjaciółmi, więc proszę cie, zrób to dla mnie i idź przenocować u kogoś.Proszę.
-Jesteś największym idiotą na świecie.-Skwitowałam, nie pozwalając łzą wypłynąć.

__________
przepraszam za przerwe w pisaniu i za ten rozdzial, bo strasznie mi się nie podoba
ale chcialam już cos dodać bo zauwaxylam że kilka nowych osób zainteresowalo się tym ff
i mam cicha nadzieję że jeszcze ktoś tu ze mną został x
btw zapraszam na "dear diary" by palequxxns
zaczelam pisać teen fiction razem z moja ibf i byłoby Milo gdybyscie zajrzeli xx

one message//c.d. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz