-Cameron to jebany idiota.-Skwitował Mendes, kiedy skończyłam mój monolog o tym, co stało się kilka godzin temu.
-Nawet nie masz pojęcia jak wielki.-Mruknęłam pod nosem, powstrzymując te cholerne łzy.-Mógłbyś mnie zawieść do domu?
Spojrzałam na chłopaka zmęczonymi i spuchniętymi od płaczu oczami.
-Jesteś pewna? Może chcesz zostać u mnie na noc i rano cię odwiozę?
-Byłabym wdzięczna, gdybyś zrobił to teraz. Muszę wrócić teraz.
-Okej.-Uśmiechnął się lekko, próbując dodać mi otuchy.Włączyłam telefon, żeby napisać do Oliviera, że wrócę trochę później.
Wyłączyłam wcześniej urządzenie, bo Cam próbował się skontaktować, dzwoniąc co kilkanaście sekund.
Zostałam 70 nieodebranych połączeń i 30 wiadomości.
Nie poddawał się.Cammy: Ami przepraszam
Cammy: to nie miało tak zabrzmiec
Cammy: nie chcialem tego powiedziec
Cammy: wcale tak nie mysle
Cammy: jestes najwspanialsza osoba jaka kiedykolwiek spotkalem
Cammy: a ja jestem chujem i na ciebie nie zasluguje
Cammy: ale chce zebys wiedziala ze jestes dla mnie najwazniejsza
Cammy: i cholernie cie przepraszam
Cammy: kocham cie am
Cammy: wybacz mi prosze
Cammy: kurwa...
Cammy: wiem, ze wszystko spierdolilem
Cammy: ale odpisz
Cammy: martwie sie
Cammy: wszystko dobrze?
Cammy: wrocilas do domu?
Cammy: kocham cie...
Nie dałam rady dłużej tego czytać. Łzy ponownie pojawiły się w moich oczach, ale nie pozwoliłam im wypłynąć, zważając na obecność Shawna.
-Mandy wszystko w porzątku?-Jego zmartwiony, ale łagodny ton sprawił, że trochę się pozbierałam.
-Tak, tak.-Zablokowałam telefon i rzuciłam go na uda.-Dziękujęza wszystko...Jesteś cudowny, Shawnie.__________________
musialam jakos odciac sie od mysli o tym, co sie stalo i napisalam dla was (((:
i chyba dodam jeszcze jeden dzis