2

1.8K 81 4
                                    

Nazajutrz wyszłam z domu około 7:30.
Do szkoły musiałam sie udać na piechotę lub autobusem, bo moje auto do Los Angeles trafi dopiero jutro.

Stanęłam przed dużym budynkiem. Był zwykły. Po prostu wyglądał jak szkola.
Nie przyglądałam mu sie dłużej tylko weszłam do środka. Pierwsza lekcja zaczynała sie za 15 minut i był to hiszpański. Przeszłam się po szkole. Była pusta. Naprawdę. Nie było tam nikogo.
Weszłam do łazienki jednak natychmiast tego pożałowałam.
Z kabiny dochodziły dźwięki. Naprawdę głośne dźwięki. Czy w tej szkole seks w toaletach jest dozwolony?
Szybko wyszłam, bo zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. Podeszłam do swojej szafki i wsadziłam książki. W tym momencie z damskiej toalety wyszedł blondyn. Miał rozczochrane włosy, brązowe oczy i mocne rysy twarzy.
Był dobrze zbudowany a biała obsiadła koszulka opinała jego umięśnione ramiona. Miał na sobie potargane jeansy, a w ręce trzymał skórzaną kurtkę. Jego oczy spoczęły na mojej osobie. Kiedy zdał sobie sprawę, że na niego patrzę uśmiechnął sie z wyższością i odszedł.
Zatrzadnelam mocno drzwiczki szafki i poszłam na lekcje.
Usiadłam w ostatnim rzędzie.
Lekcja sie zaczęła. Wszyscy zwrócili na mnie uwagę ale polegało to tylko na gapieniu sie na mnie i szeptanki pomiędzy sobą. Nikt nie podszedł do mnie, żeby chociażby sie przywitać.


Drzwi sali sie otworzyły i usłyszałam głos nauczyciela.

- panna Kingston znowu spóźniona powiedział nauczyciel kręcąc głową.

Dziewczyna weszła do sali szeroko uśmiechnięta.

- przepraszam - zasmiala sie
-siadaj- odparł nauczyciel
Dziewczyna szybkim krokiem przeszła przez sale i usiadła koło mnie. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie było to jedyne wolne miejsce, jednak może przydałaby mi się chociaż jedna znajoma twarz w tym piekle.
Dziewczyna miała krótkie blond włosy ledwo sięgające do ramion, prostą grzywkę i okragłą twarz. Była zaokrąglona ale nie jakaś gruba. Była w sam raz. Na obu rękach miała przynajmniej kilkanaście bransoletek, ktore dzwoniły przy każdym jej ruchu. Miała wielkie oczy ktore miały piwny kolor. Dziewczyna o zadziwiająco bladej cerze wyciągnęła do mnie rękę.
- jestem Jude- powiedziała z uśmiechem - jestes nowa co nie?
- tak- powiedziałam
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- ale ty jestes piękna..-powiedziała po chwili,a ja zakrztusilam sie powietrzem.
Nigdy nie miałam takiego mniemania o sobie. Moje włosy był cimne,oczy niebieskie i dość duże . Moja twarz takze była zaokrąglona, a moje policzki dziwnie odstawały.
-dziękuję-odparłam i zaśmiałam się .

-może trochę dziwnie to zabrzmiało. Nie podrywam cię- zaśmiała się. Ja także - nazywasz się Bianca, prawda? Słyszałam jak mówią o tobie na korytarzu. Pierwszy dzień w szkole jest do bani, zwłaszcza, kiedy przepisujesz się w środku roku szkolnego.

Pokiwałam głową

-no właśnie. nie chciałabym być teraz w twojej skórze. W ogóle musisz uważać na babkę od fizyki, nie daje żyć, ale jak usiądziesz na samym tyle to jest szansa,że cie nie zauważy. -znowu się zaśmiała. Nie przestawała gadać, ani na sekundę. Nie było to jednak, w ogóle irytujące. Czerpałam przyjemność z jej piskliwego trajkotu. Podziwiam ludzi, którzy tak swobodnie nawiązują konwersacje z obcymi.






Jude przegadała całą lekcje hiszpańskiego. Po wyjściu z sali poszłyśmy na stołówkę. Jude usiadła przy jednym ze stolików. Siedziały tam jeszcze dwie dziewczyny i dwóch chłopców.
Usiadłam naprzeciwko blondynki, a ona pocałowała dziewczynę koło której siedziała w usta. Patrzyłam na nie przez chwilę.
Jude spojrzała na mnie.
- sorry, nie powiedziałam ci.. ale to jest moja dziewczyna Sam. -odparła i popatrzyła na mnie.
-cześć - wyciągnęłam rękę do brunetki z długimi kręconymi włosami, którą ona szybko uścisnęła z uśmiechem.

-skąd cię do nas przywiało? -zapytał chłopak w okularach. Wyglądał bardzo przyjaźnie. Miał jasne włosy które założone były za uszy.

-Nowy Jork- zaczęłam- przyjechałam z Nowego Jorku

-światowa dziewczyna-uśmiechnął się.


Wszyscy byli naprawdę bardzo mili, czego nawet się nie spodziewałam. Nie sądziłam,że tak szybko się tu odnajdę i poznam kogoś ciekawego.

- co sie stało? - zapytałam patrząc na Jude, bo jej ciało momentalnie się spieło.

Wszyscy odwrócili się w stonę drzwi.
Do statkówki wszedł ten chłopak. Ten blondyn, którego widziałam rano jak wychodził z łazienki.
Szedł ze swoimi kolegami, a na jego ramieniu wisiała jakaś ruda dziewczyna. Jej cycki były chyba większe od jej głowy.
- kto to jest? - spojrzałam na nowych znajomych
- Ross. - powiedział Nick
- Ross Lynch. - wycedziła Jude. - Tylko nie mów mi ze o nim nie słyszałaś?
Pokręciłam głową.
Blondynka westchnęła.
Jude wyprostowała sie co oznaczyło, że Ross na nią patrzy. Posłała mu lodowate spojrzenie i znowu spojrzała na mnie.
- o co z nim chodzi? -zapytałam lekko rozbawiona.
- jest kilka powodów. - zaczęła blondynka - Po pierwsze , największy dziwkarz na świecie i dobrze ci radzę trzymaj sie od niego z daleka. Zrobił karierę i pławi się w luksusach. Po drugie homofob. - powiedziała Jude i wzjela do ust kawałek marchewki.

Po chwili oczy wyszystkich moich znajomych popatrzyła w moją stronę. Nie na mnie, ale za mnie.
Obejrzałam sie szybko za siebie.
Jezu... Stał za mną. Wyglądał groźnie. Jego mięśnie twarzy były napięte, co sprawiało, że wyglądał bardzo wyniośle.
Kiedy nasze spojrzenia sie spotkały on szybko podniósł wzrok na Jude.
- Znalazłaś sobie nową lesbe do zabawy? - zapytał patrząc na mnie.
-Lynch. Spadaj stad zanim stracę samokontrolę- powiedziała blondynka
- to ty ją masz? - zdumiał sie blondyn.
- jestem tu nowa- wtrącilam sie do ich "rozmowy" co było błędem.
- zamknij sie. Nie interesuje mnie to- powiedział chłopak nawet na mnie nie patrząc. Zatkało mnie. Faktycznie jest dupkiem.
-przepraszam- powiedziałam zła podnosząc sie z miejsca. -Nie wiem jak jest w Los Angeles, ale w moim mieście ludzie mają do siebie nawzajem szacunek. Nauczyć cię go? - powiedziałam ostro.
Poczułam jak Nick ciągnie za rękaw mojej bluzki dając mi sygnał żebym usiadła.
Ross wybuchnął smiechem
- serio, kim ona jest? -zaczął blondyn. p chwili jego oczy patrzyły prosto w moje. -Teraz jesteś w moim mieście skarbie. A tutaj obowiązują inne zasady, które radze ci przestrzegać jeśli nie chcesz mieś kłopotów.- zaśmiał się i spojrzał na jakiś chłopaków, stojących tuż za nim.

Wtedy mnie poniosło. Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam chłopak stał przykładając dłoń do nosa. Uderzyłam go z całej siły w twarz.

-ooo... czyżbym złamała twoje zasady?- zapytałam z udawaną troską

Nie chciałam tego robić, ale ten chłopak nie może myśleć, że jest Bogiem. Ktoś musi mu to w końcu uświadomić. Padło na mnie.

Zaczęła sie wojna.

Bad Boys Never Change | Ross Lynch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz