4

1.5K 65 4
                                    

Szybko szukałam najgorszych epitetów w głowie na tego idiotę.
Myśl, że mam spędzić z nim czas sam na sam sparaliżowała mnie i wkurzyła. Ostro. Jednak co jak co ale nie żałuje, że go uderzyłam.
Wyszłam szybkim krokiem z gabinetu.
Chciałam jak najszybciej znaleść sie daleko od Lyncha.
Myśli odbijały mi sie o głowę a ja nawet nie zauważyłam ze prawie biegnę na ostatnia lekcje jaką był w-f.
Odwróciłam sie za siebie. Korytarz był pusty. Odetchnęłam z ulga i zwolniłam krok idąc do szatni. Kiedy otworzyłam drzwi wchodząc do przebieralni Jude d o s ł o w n i e rzuciła sie na mnie.
- iiii... Co?! - zapytała wbijając we mnie wzrok.
- z czym? - zasmialam sie bo rozśmieszyło mnie zachowanie blondynki.
- no co z Lynchem?! - krzyknęła mi w twarz.
Pokręciłam głowa.
- a co ma być? Dostaliśmy karę i musimy zostac po lekcjach - wyjaśniłam obojętnie.
Jude patrzyła na mnie jakby miała zemdleć, a ja zaczęłam sie przebierać.
- czy ty nie rozumiesz? - zapytała dziewczyna
- nie rozumiem czym sie tak podniecasz. - odpowiedziałam szczerze
- jestes chyba pierwsza osobą która postawiła sie Rossowi. Jestes jak bohaterka dla wszystkich osób ktore szmaci ten dupek. Stanęłaś w mojej obronie. Dziękuje ci za to. - powiedziała  blondi spokojniej.
- każdy by tak postąpił na moim miejscu. - wzruszyłam ramionami nie mogąc uwierzyć ze wlasnie nazwała mnie " bohaterką".
- NIKT by tak nie postąpił- poprawiła mnie dziewczyna. - prawie każdy sie go boi.
- dobra. Nie było tematu. Jestes moja przyjaciółka, więc jeśli jeszcze raz ten idiota cie obrazi, zrobię taką masakrę, że ta szkoła mnie popamięta - zasmialam sie, a na twarzy dziewczyny malowała sie wdzięczność.

Mieliśmy grać w siatkówkę z chłopcami.. Kiedy razem z Jude weszłyśmy na sale, zobaczyłam Rossa. Blondynka stojąca obok mnie skrzywiła się odwracając wzrok. Zignorowałam chłopaka i zaczęłam się rozgrzewać jak każdy. Czułam na sobie ten jego parszywy wzrok i nie było mi z tym dobrze. Stanęłam przed siatką naprzeciwko Rossa patrząc mu w oczy ze złością. Zaczęła sie gra, a my nie spuszczaliśmy z siebie wzroku przepełnionego nienawiścią. Punkty były bardzo wyrównane. Nie dam temu dupkowi wygrać. Co z tego ze to tylko siatkówka?
Mocno dobiłam piłkę lecąca w moja stronę która poleciła prosto w twarz Rossa. Modliłam sie w duchu żeby w końcu zauważył tę piłkę i ją odbił do cholery, jednak tak sie nie stało. Piłka uderzyła go w twarz. Najwyraźniej musiał sie zamysleć.
Chłopak spojrzał na mnie... Zdziwiony? Zły? Nie potrafilam rozszyfrować  jego miny. Kiedy oddalił swoją dłoń od twarzy zobaczyłam,że z nosa leci mu krew. Nie... Tylko nie to...
- Lynch. Szybko do pielęgniarki! A ty Bianca idź z nim - powiedział nauczyciel od w- F.
Świetnie. Ta szkoła mnie wykończy.. Mogłam sobie spokojnie nadal mieszkać w Nowym Yorku. Z daleka od niego. Co ja takiego zrobiłam? Ja sie pytam co..?

Szłam ramie w ramie przez długi korytarz szkolny z Rossem, który trzymał się za krwawiący nos.

- przepraszam - powiedziałam po dłuższej chwili.
- nie spoko. Najpierw mnie uderzyłaś, teraz możliwe ze złamałaś mi nos, a co zrobisz jutro? Połamiesz mi rece? - chłopak zaśmiał sie gorzko.
Mimowolnie sie uśmiechnęłam.
Chłopak wszedł do gabinetu. Juz chciałam odejść, ale usiadłam na podłodze pod drzwiami i postanowiłam zaczekać na niego.

Ross POV:
-nie jest źle Ross. Nie jest złamany- powiedziała pielęgniarka.
Pokiwałem głową trzymając okład z lodu przy nosie.
Po pytaniu czy czy nie widzę podwójnie, w końcu pozwoliła mi wyjść. Zrobiłem to powolnym, krokiem, z którego słynąłem w tej szkole.

- Czekałaś?- zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem Biance siedzącą na podłodze. Brunetka wstała szybko poprawiając koszulkę i otrzepując spodenki do ćwiczeń.
- Kazali mi cię zaprowadzić, wiec chyba powinnam tez z tobą wrócić - odparła
Szliśmy w ciszy przez korytarz.
- i jak tam nos? - zapytała cicho.
-Oj nie udawaj takiej przyjacielskiej - odparłem oschle.- dobrze. Nie jest złamany. - przekazałem informacje jakie dostałem od pielęgniarki.
Milczała. Długo. Niech coś kurwa powie bo oszaleje! Nie dość, że jej zajebiscie długie nogi doprowadzają mnie do szału to jeszcze nic do mnie nie mówi. Nawet na mnie nie patrzy. Uwielbiam być w centrum uwagi, a ona mnie bezczelnie ignoruje.
Ręcę aż mnie świerzbią żeby klepnąć jż w ten okrągły tyłek lub dostać sie pod jej majtki.

Bianca POV:
- To powodzenia. - powiedziała Jude ze smiechem .
- Przyda sie.. - odparłam i od razu mnie otrzesło na myśl tej cholernej karze.
- do jutra! - krzyknęła i pomachała mi na pożegnanie.
Szatnia była juz pusta. Wzjelam swój plecak z podłogi i udałam sie na dół.
Weszłam na sale, gdzie siedział już chłopak, skupiając wzrok na jakimś punkcie na wielkiej sali. Kiedy jego wzrok napotkał mój uśmiechnął się krzywo, ale nawet nie drgnął. Wzjelam mopa, wiadro i inne potrzebne rzeczy i podeszłam do blondyna rzucają w niego ścierką.
- mógłbym ruszyć dupe? Nie odwalę całej roboty za ciebie. - powiedziałam gromiąc go wzrokiem.
- nie unoś sie tak. Jestes nowa wiec wielu rzeczy jeszcze nie wiesz. - odparł obojętnie i powoli wstał.
- Ja.- mocno zaakceptował to słowo - nigdy nie robię tego co mi każą. Robię co chce. Rozumiesz? - powiedział i złapał mnie za nadgarstki.
- zostaw mnie. - powiedziałam próbując wyrwać sie z jego żelaznego uścisku.
Oczywiscie ze nie odpuścił. Wręcz przeciwnie. Jeszcze mocniej ściskał moje nadgarstki.
- to boli- powiedziałam lekko wystraszona jego zachowaniem. Jest psychopatą bez dwóch zdań.
Chłopak momentalnie puścił moje rece. Potarlam obwołają skórę na której zostały czerwone ślady po mocnym uścisku.
- przynajmniej mam pewność ze zapamiętasz. - powiedział widząc ślady na rękach.
Tak. Zapamiętam żeby mie zbliżać sie do ciebie na mniej niż 50 metrów.
W jego oczach widziałam obojętność. Jego oczy w tym momencie były takie puste... Aż przerażajace. Zaczynam sie go bać.
- Jude ostrzegała mnie przed tobą,że jestes jakiś niezrownowazony psychicznie. - powiedziałam ostro.
- Jude? Jesteś jej nową dziewczyną, że tak jej bronisz? -zaśmiał się gorzko. -Nie znasz jej, więc dlaczego wierzysz w każde jej słowo?

Nie odpowiedziałam. Może poniekąd miał trochę racji. Przecież dopiero dzisiaj się poznałyśmy, ale bije od niej taka dobroć..Ktoś taki nie może kłamać. Ona nawet nie umaiłaby kłamać.Kłamstwa zaraz by wyleciały niekontrolowane z jej ust razem w milionem innych słów.

-Ty nie znasz jej wcale lepiej. -powiedziałam

Nie odpowiedział.











- mmmm. Skończyłaś juz. - powiedział po dwóch godzinach odrywając wzrok od swojego telefonu.
- wal sie- powiedziałam ścierając kropelki potu z czoła.
- grzeczniej. - odparł ostro.
Zasmialam sie gorzko.
- ty mi to mówisz? Ktos kto nie zna innego określenia na dziewczynę niż dziwka. I jak ja mam cię szanować? Jestes bezczelnym dupkiem, który myśli że wszystko mu sie należy.- powiedziałam wpychając mu mop , szczotki i ścierki do rąk.
- zwykły dziwkarz. - odparłam z pogarda i szybko wyszłam najpierw z sali, pózniej ze szkoły. Mocno zaciągnęłam się powietrzem. Było dość chłodno jak na L.A. Potarlam dłońmi o ramiona i ruszyłam w stronę domu.

Dupek. Cały czas to słowo odbijało sie echem w mojej głowie.

Bad Boys Never Change | Ross Lynch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz