6

1.3K 55 2
                                    

Był to dla mnie trudny poranek. Odpuściłam sobie dzisiaj zajęcia. I tak nie byłabym w stanie na niczym sie skupić, a fakt ze Ross może tam być dodatkowo mnie przytłaczał . Idę szybkim krokiem na górę. Wpadam do swojego pokoju i zamykam za sobą drzwi. Zaczyna mi odbijać. Znowu. Ostatnim razem atak paniki przeżyłam strasznie. Nie ruszyłam sie z łóżka przez miesiąc. Pomagały mi tylko leki. Wyszłam z tego okropnego stanu i zaczęłam funkcjonować. Jednak nigdy nie zapomne powodu moich ataków. Wspomnienia znowu wróciły. Staram sie zachować spokój. Choć naprawdę mi cieżko jest lepiej. Czuje jak wszelkie emocje schodzą ze mnie. Złość ustępuje, a w jej miejsce zostaje już tylko żal.

Rozglądam sie po pokoju. Przeszedł mnie dreszcz. Opustoszały pokój wzbudza u mnie negatywne umocje. Pod ścianą stoi wielkie łóżko na którym leży pierwsza lepsza kołdra ponieważ wczoraj nie mogłam innej znaleść. W rogu stoi biała szafa, w której jeszcze nie ma ubrań. Ostatnim juz meblem, które znajduje sie w pokoju jest biurko. Na podłodze stoi masa kartonów. Są tam wszystkie moje rzeczy.Będe musiała znaleść trochę czasu i sobie jakoś urządzić moją nową sypialnie. Zdecydowanie potrzebuje  remontu.
Westchnęłam patrząc na pomieszczenie. Rzuciłam plecak na podłogę , włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Tęsknie za domem. To nie jest moj dom. Moj dom jest w Nowym
Yorku.
Wyszłam na zewnątrz. Wiatr uderzył mnie w twarz. Szybkim krokiem oddalałam się od pustego domu. Nie chce tam być. Przynajmniej nie teraz. Nie zajdę za daleko. Nie mam siły, ani nie zam miasta wiec znając moje szczęście na pewno zabłądze. Udałam sie na plaże. Znajdowała sie dosyć blisko. Szlam tam skąd dochodził sum fal. Wiatr rozwiewal moje ciemne włosy które cały czas musiałam odgarnąć z twarzy. Na plaży było dosłownie kilka osób. Jest w miarę wcześnie . Ludzie są w pracy lub w szkole. Usiadłam na pisaku. Zimny  wiatr wiał z oceanu prosto w moją twarz. Poczułam orzeźwienie. Bardzo mi tego brakowało. Położyłam sie na piasku i nie myślałam o niczym innym tylko o oddychaniu. Wydech,wydech i powtórz. Wszystkie myśli odeszły. Wypadek, moja rodzina, dom. Wszystko zniknęło. W tym momencie naprawdę nic mnie nie obchodziło. Zdecydowanie muszę przychodzić tu częściej. Niech świat pędzi ku samozagladzie beze mnie. 

Ross POV:
Przyjechałem do domu. Cały czas biłem się z myślami czy dobrze zrobiłem, że zostawiłem ją samą w takim stanie.
Nie wyglądała dobrze. Powolnym krokiem wszedłem do środka rzucając kluczyki od samochodu na stół w salonie. Westchnąłem i przeczesalem włosy dłońmi. Podszedłem do barku. Wzrokiem szukałem wiskey. Wziąłem do ręki butelkę i szklankę. Szybko wypełniłem ją alkoholem.Gdy już miałem podnieść ją do ust zobaczyłem w głowie jej zapłakaną twarz. Westchnęłam.
- kurwa- powiedziałem i udałem się do kochani. Wylałem zawartość szklanki do zlewu. Napełniłem ją szybko zimną wodą. Zaczęłem szukać jakiś proszków na ból głowy. Wrzuciłem jedna rozpuszczalna tabletkę do szklanki. Zacisnąłem dłonie na krawędzi blatu i patrzyłem jak tabletka powoli rozpuszcza sie w wodzie. To nie był najlepszy dzień. Wziąłem szklankę i szybko poszedłem na piętro. Wszedłem do mojego pokoju trzaskające drzwiami. Usiadlem na łóżko zupełnie wyczerpany psychicznie.
Co ona ze mną robi. Ale nie... nie złame się. Poleże sobie tutaj. Niech świat pędzi ku samozagladzie beze mnie.

Bad Boys Never Change | Ross Lynch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz