32

824 42 12
                                    

Bianca leży w milczeniu obok mnie na dużej skórzanej kanapie, przykryta kocem, ale wciąż zupełnie naga. Swoje nogi położyła na moich, a jej dłoń leży na moim torsie i podnosi się przy każdym moim wdechu. Milczy, a jej policzka są krwiście czerwone. Uwielbiam analizować każdy detal jej ciała, a patrzenie na nią sprawia mi cholerną przyjemność.
Po chwili Bianca podnosi się na łokciach, a koc spada z jej piersi odkrywając je.
- to jutro. - mówi beznamiętnie. Chwile analizuje jej słowa i dociera do mnie ze jutro Wigilia. Właściwie to zapomniałem o tym i mógłbym w ogóle nie obchodzić tych świąt, ale wiem ze Bianca kocha Boże Narodzenie wiec w pewnym sensie robię to tylko i wyłącznie dla niej.
- No tak- odpowiadam i także podnoszę sie do pozycji siedzącej. - a co? Rozmyśliłaś się i jednak chcesz wrócić to domu? - mowię głośno to co właśnie przebiegło mi przez myśl. Naprawdę nie chce usłyszeć " tak ".
- nie . - mówi zakładając ciemne włosy za ucho i przykrywając się kocem pod szyje.
- więc o co chodzi? - pytam, robiąc palcem kółka na jej ramieniu.
Bi spogląda na mnie i po chwili odpowiada.
- nie upiekłam pierników. - mówi tak miękko że nawet nie sądziłem ze ktoś tak w ogóle potrafi.
Kiedy dociera do mnie znaczenie tych słów uśmiecham się.
- to na co jeszcze czekamy? - pytam i wstaje. - zabieramy się do pieczenia. Święta bez ludzików z piernika to nie święta myślałem ze zdajesz sobie z tego sprawę. - mówię udając śmiertelną powagę. Bianca reaguje na to śmiechem, a o to mi właśnie chodziło. Wiem ze powodem jej zamyślenia jest coś innego, ale postaram się dowiedzieć później o co chodziło.

Siedzę przy blacie na wysokim krześle i patrzę jak dziewczyna wsadza do piekarnika blachę z ludzikami z piernika, które przed chwilą zrobiliśmy. Podchodzi do mnie i otrzepuje ręce tak że cała mąka leci na mnie.
- ej! - śmieje się. Bianca wzrusza ramionami i zaczyna sprzątać.

Wkładam ostatnie puste pudełko po mące i czekoladzie do kosza. Kuchnia jest idealnie czysta. Bianca siada na krześle przy stole wyraźnie zmęczona.
- chciałem ci coś pokazać, ale widze ze jesteś zmęczona. - mowię po chwili.
- nie jestem zmęczona - odpowiada zakładając włosy za uszy. - co chcesz mi pokazać?
- choć to zobaczysz. - odparłem - tylko ubierz sie ciepło bo wychodzimy na dwór.





UWAGA!! NIE UMARŁAM.
Wiem, wiem, wiem.
Nie było mnie tu całą wieczność. Przepraszam. Wiem ze rozdział bardzo krótki, ale dodałam go tylko po to żebyście wiedzieli ze wracam i mam nadzieje ze rozdziały bedą pojawiały się systematycznie. Będzie gotowi bo mam mnóstwo pomysłów na dalszy ciąg. Teraz zachęcam was do komentowania i gwiazdkowania bo to bardzo motywuje mnie do dalszego pisania.

Bad Boys Never Change | Ross Lynch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz