Przyjacielska dłoń - I

1.4K 91 13
                                    

          Danie było przepyszne, delektowałam się każdym jego kęsem... co ja gadam? Przecież to spaghetti – zwykłe kluchy i sos.
Odkąd wujek usiadł przy stole zaczęłam je szybko jeść. Uwielbiam nie tylko spożywać posiłki, zawsze kochałam spędzać czas z moimi przyjaciółmi – Kiarrą i Marcelem. Nigdy nie zapominałam także o własnym opiekunie, bez którego nie było by mnie tu dzisiaj. To on uratował moje życie, przygarniając mnie do siebie po śmierci ojca (a jego brata), gdy miałam sześć lat.
Po skończonym posiłku wytarłam usta dłonią i wrzuciłam talerz do zmywarki.

          Skierowałam szybkie kroki w stronę schodów, przeszkodził mi jednak właściciel willi. — Riley, nie zapomniałaś o czymś? — odwróciłam się, w dłoni trzymał chusteczkę. Uśmiechnięta cofnęłam się do mężczyzny.

          — Dzięki wujku — chwyciłam za chusteczkę i dokładnie wytarłam usta po czym wyrzuciłam ją do kosza w pomieszczeniu.

          Wyjęłam telefon z kieszeni, jestem spóźniona jak nic. — Wujku, mogę iść do Marcela? — pośpiesznie zapytałam chowając telefon do kieszeni, gdyż zależało mi na czasie.

          — Tak, tylko nie wracaj późno, jak ostatnio — przytulił mnie delikatnie z uśmiechem na twarzy i poszedł do salonu.

          Niczym burza pobiegłam na schody prowadzące do mojego pokoju. Otworzyłam szybko szafę zdobioną ogromnym lustrem, pośpiesznie wyciągając z niej ciemne jeansy i czarną bluzę z kapturem bez rękawów i suwaka. Dostałam ją od wujka bardzo lubiłam, trudno to wyjaśnić, ale nosząc ją czułam, iż ma dla mnie wielką wartość sentymentalną. Zdążyłam się przebrać i zabrałam się za roztrzepane włosy, które nie należały do gładkich i ulizanych. Musiałam je dokładnie rozczesać, by doprowadzić do jakiegokolwiek ładu. Każde gwałtowne pociągnięcie szczotki tylko wyrywało pojedyncze pasma włosów, ale cóż poradzić. Trzeba to jakoś przeboleć. Ostatecznie skończyłam czesać te długaśne pasma gęstych kosmyków.

          Patrząc w lustro widziałam siebie, zwykłą dziewczynę, jak każda inna.
Dość wysoka z ciemno brązowymi, układającymi się włosami. Duże oczy były moją dość nietypową cechą wyglądu – szaro-niebieskie tęczówki doskonale podkreślały także jasną cerę. Szczupłą i wysportowaną sylwetkę zawdzięczam wykonywaniu wielu ćwiczeń i uprawianiu sportów.
W czasach mego dzieciństwa opowiadano wielokrotnie, że oczy dziedziczę po swoim tacie, choć z niektórych zdjęć sama mogłam to stwierdzić.

          Rzuciłam szczotkę na biurko zamykając szafę. Od razu wybiegłam drzwiami i zbiegłam po schodach, przy kilku ostatnich stopniach skoczyłam i bez żadnego potknięcia wylądowałam na podłożu. Pomknęłam do szafki z butami w korytarzu, grzebałam w niej chwilę. Wyciągnęłam srebrne glany z metalowymi czubkami. Były one małe w porównaniu do innych, wysokich glanów. Po założeniu obuwia wybiegłam przez drzwi frontowe. Stanęłam na podwórzu wzdychając.
Zapomniałam, że mieszkam w ogromnej willi takiego samego rozmiaru co nasza posiadłość. Przebiegłam obok kwiatowych krzewów i fontanny. Doleciałam obok bramy, miałam szczęście, że była otwarta. Szybko wybiegłam na chodnik prowadzący do miasta, w którym mieszka Marcel.

          Bez większego namysłu pędziłam po ścieżce. Zatrzymałam się na zakręcie po dłuższym czasie biegu. Wyjęłam telefon z kieszeni, nadal jestem spóźniona, świetnie! Z resztą jak zawsze, gdy się do kogoś wybieram.Pośpiesznie schowałam komórkę i biegłam dalej. Po około 25 minutach biegu dotarłam do domu Marcela. Stałam zdyszana przed drzwiami... czy ja o czymś nie zapomniałam? Racja, Kiarra! Miałam już wracać po przyjaciółkę gdy drzwi otworzył Marcel.

          — Riley, jak zwykle spóźniona... — uśmiechnął się szeroko i zaprosił mnie do środka.

          Weszłam i wyściskałam przyjaciela. Wchodząc do salonu o mało nie dostałam zawału. Kiarra wyskoczyła na mnie zza szafy. Zanim się obejrzałam leżałam na podłodze, a moi przyjaciele śmiali się w najlepsze.

❝Meadow❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz