***
Otwierałam powoli oczy i słyszę... szum morza? Podniosłam się z piasku do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Faktycznie, byliśmy na plaży, z daleka ujrzałam Marcela.
- Marcel! - wrzasnęłam podnosząc się ze złocistego piasku.
Milczał, wciąż leżał na plecach. Szybko podbiegłam do chłopaka. Delikatnie przejechałam dłonią po jego policzku, złapałam za jego ramiona, ruszałam nimi dość mocno.
- Nie rób sobie ze mnie żartów! - w końcu ocknął się, znów mogłam zobaczyć jego czekoladowe oczy.
- Au... Moja głowa. - złapał się za głowę, po chwili sobie o czymś przypomniał.
- Gdzie Kiarra? - wrzasnęłam.
- Miałem właśnie o to zapytać... - zaczął się rozglądać.
Dziewczyna leżała przy brzegu, była mokra od fal błękitnego morza. Pomogłam wstać Marcelowi i pobiegliśmy szybko w stronę naszej przyjaciółki.
- Kiarra! - przyklęknęłam obok niej, na szczęście nic jej nie było. Przytuliłam nieprzytomną dziewczynę po czym odgarnęłam jej włosy z twarzy.
- Gdzie my właściwie jesteśmy... - Marcel stał nad nami i podziwiał zdenerwowany widoki.
- Marcel... Chodź tutaj... - zerknęłam na niego. - Marcel!
- Hm?... - spojrzał na mnie czekoladowymi oczami.
- Weź Kiarrę na ręce i chodźmy się rozejrzeć... - chłopak podniósł dziewczynę i ruszyliśmy przez plażę.
*Kai*
Leżałem obolały pod ruinami zniszczonych budynków. Unoszące się smugi dymu przysłaniały cały teren. Oddychałem ciężko, wręcz z bólem. Nie mogłem się ruszyć, ani zsunąć z siebie gruzów. Byłem bezsilny w tej sytuacji, szamotałem się pod gruzami. Co chwilę raniły moje ciało, odpuściłem. Jednym westchnięciem zmarnowałem cały tlen w moich płucach, zacząłem się dusić. Po chwili do moich uszu dotarły wrzaski...
- Kai? Kai! - usłyszałem głos Jay'a, liczyłem, że moją ostatnią nadzieją okaże się Zane albo Cole... Ale Jay? Cóż, pomocy się nie odmawia...
- Jay... - wydusiłem resztkami sił, krzyki umilkły rozchodząc się po odludziu.
Czekałem na jedyny ratunek ze strony przyjaciela, najwidoczniej usłyszał mnie, ponieważ szybko przybiegł mi z pomocą.
- Nie ruszaj się... - nerwowo rozglądał się za czymś lub za kimś... Domyśliłem się.
- Nawet jak bym chciał to nie mogę... Jay, spokojnie, uspokój się. - okazało się, że ja byłem od niego bardziej spokojniejszy.
- Zaraz moment! Co-... - umilkł, palnął się w czoło.
- Cole by pomógł, ale nie będziesz go teraz szukał! - poirytowany przewróciłem oczami.
- Czemu jak jest potrzebny, to zawsze go nie ma! - rozłożył ręce.
- Cole nie zawsze będzie nam pomagał, wymyśl coś! - wrzasnąłem poganiając przyjaciela.
Zauważył coś, pobiegł zza zniszczony budynek. Liczę, że mi pomoże. Po chwili przybiegł z łopatą, uśmiechnąłem się pod nosem. Jay zaczął wykopywać mnie spod gruzów.
- Poważnie Jay, tylko to wymyśliłeś? - zaśmiałem się.
- Cicho... - nie przestawał kopać, po dłuższej chwili byłem wolny. Pomógł mi wstać, wreszcie mogłem swobodnie oddychać.
CZYTASZ
❝Meadow❞
Fanfiction"Cała łąka obsypana jest kwiatami, wszystko kwitnie, a jedynie kilka kwiatów obumiera. Pytanie, dlaczego?". Bohaterka nie ma niczego szczególnego czym mogłaby wyróżnić się z tłumu. Prowadzi zwykły tryb życia, podobnie jak wszyscy. Od pewnego czasu c...