Widok był zabawniejszy niż myślałem, rozbawiony przypatrywałem się Kai'owi. Chłopak biegał po kuchni robiąc nam... śniadanie? Stałem obok Cole'a, który o dziwo uśmiechał się od ucha do ucha. Staliśmy patrząc na naszego kucharza, gdy w kuchni unosił się cudowny zapach naleśników. Brunet nie zauważył nas, ciągle pracował przy patelni podrzucając kolejne naleśniki. Usiadłem na jednym z krzeseł przy stole, najbliżej ściany. Natychmiastowa woń czekolady zaciekawiła mnie, spojrzałem na blat obok Kai'a. Czekolada z naleśnikami to doskonałe połączenie! Cole skierował swe kroki w moją stronę, nachylił się do mojego ucha...
- Wiesz, że ja go do tego zagoniłem? - zaśmiał się szepcząc.
- Nie spodziewałem się takiego efektu! - odpowiedziałem dość cicho.
Brunet wyszedł z kuchni zostawiając nas samych, spojrzeliśmy na siebie z zachwytem. Pobiegłem szybko za Cole'm do pachnących pyszności. Cztery talerze naleśników ozdobionych owocami, bitą śmietaną i czekoladą, żyć nie umierać! Te truskawki, jagody, kawałki brzoskwiń... cudownie się prezentowały! Krzyk Kai'a wybudził mnie z transu, lecz Cole ciągle wpatrywał się w jedzenie.
- Chłopaki! Śniadanie! Już! - cisza, szturchnąłem czarnowłosego w ramie.
- Cole, trzeba szybko wyjść! - szepnąłem z niecierpliwością.
- Co? A... tak, tak - potrząsnął głową i podszedł do ściany ciągnąc mnie za rękaw.
O mało co nie zauważył nas Kai, odetchnąłem gdy nagle na ustach miałem dłoń przyjaciela. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i kiwnął głową w stronę wyjścia. Posuwaliśmy się przy samej ścianie aż do drzwi, udało nam się wyjść niezauważonymi.
- Teraz możesz sobie wzdychać... - odeszliśmy dalej od drzwi.
- Lepiej żeby było tak jak zawsze oraz żeby się nie domyślił, ty zaczynasz... czyli...
- Śniadanie! - Cole wleciał pełny entuzjazmu do kuchni z powrotem.
- Tak, właśnie tak... - zaśmiałem się pukając do pokoju Zane'a.
Drzwi natychmiastowo otworzyły się ukazując szczęśliwego androida.
- Pomyślałem, że pójdę po ciebie - uśmiechnąłem się, nagle usłyszałem krzyki...
- Naleśniki! Kai, dawaj szybko! - Cole krzyczał na całe gardło, zacząłem się śmiać.
- Czy Cole się kiedyś zmieni? - zapytałem przez uśmiech.
- Wedle wstępnych oszacowań sądzę, że zostanie takim jakim jest... - uśmiechnął się android.
- No cóż, trudno... - usłyszałem otwierające się drzwi.
Spojrzałem obok, Riley zamarła na nasz widok w miejscu.
- Riley? - szepnąłem zdumiony - Wracaj szybko do pokoju, bo cie Cole zobaczy! - zdenerwowany podszedłem do otwartych drzwi.
- Później przyniesiemy ci śniadanie, ale nie wychodź z pokoju Jay'a! - rzekł Zane obserwując wejście do kuchni z obawą.
- Ale ja muszę z nim porozmawiać! Wy nic nie rozumiecie... - szepnęła stanowczo - Gdzie on jest? - stanęła przed Zane'm.
Nagle do kuchni wleciał Kai, przystanął w progu blokując przejście. Wpatrywał się w Riley nieobecnym wzrokiem po czym zamrugał powiekami.
- Co tu robicie? Wy, obydwaj do kuchni, a Riley... - cichutko wypowiedział imię dziewczyny obracając głowę do kuchni z zaniepokojeniem - ... do pokoju, żeby Cole się nie domyślił! - dodał podchodząc do brunetki, delikatnie wepchnął ją za drzwi.
CZYTASZ
❝Meadow❞
Fanfiction"Cała łąka obsypana jest kwiatami, wszystko kwitnie, a jedynie kilka kwiatów obumiera. Pytanie, dlaczego?". Bohaterka nie ma niczego szczególnego czym mogłaby wyróżnić się z tłumu. Prowadzi zwykły tryb życia, podobnie jak wszyscy. Od pewnego czasu c...