Uwierzyć w cud - XXIX

544 30 17
                                    

Na policzkach czułam ogromne fale gorąca, pośpiesznie odsunęłam się od chłopaka spuszczając wzrok. Dlaczego wszystko działa przeciwko... nam? Los igra sobie raz ze mną, raz z nim. Jego wyraz twarzy na pewno nie wróżył nic dobrego, domyśliłam się, że też był skrępowany. Uniosłam minimalnie spojrzenie spod grzywki, też był zarumieniony. Raju, co tu zrobić? Jego ciemna cera wygląda uroczo z tym wiśniowym odcieniem na obu policzkach... że co ja myślę? Nie, co się ze mną dzieje! Odważyłam się i podniosłam głowę patrząc mu prosto w oczy, również nie bał się pokazać. Uśmiech wstąpił na jego twarz, odwzajemniłam gest maskując zakłopotanie, które ciągle było jak kula u nogi. Wpatrywałam się w czekoladowe tęczówki chłopaka, nie chciałam przerywać ciszy. Już miałam westchnąć z zachwytu gdy w porę się opanowałam...

- Nie zamierzasz mnie uderzyć w twarz za to? - spytał mrucząc pod nosem, momentalnie wrócił do siebie.

- Za co niby? - spytałam, poddenerwowana.

- Ciężko powiedzieć, może o to co zaszło kilka chwil temu? - podrapał się po karku uśmiechając smutno.

- A, to... nie, spokojnie, to nic takiego. Gorzej by było gdyby... - zamilkłam na chwilę - Czekaj Cole, czy my myślimy o tym samym? - byłam zaintrygowana, w spokoju oczekiwałam odpowiedzi.

- Liczę, że tak, zbyt dużo czasu poświęciłem ku rozmyślaniu nad tym... - zawahał się, szybko kontynuował - W sumie to chciałem dawno ci to powiedzieć, ale nie miałem okazji... i zwlekałem z tym tak długo jak się tylko da...

- Z czym, przecież to pewnie zwykłe nieporozumienie! - zaśmiałam się, na jego twarzy zagościł smutek.

- Jak to znaczy zwykłe nieporozumienie? - spytał przygnębiająco, a w jego oczach zabłysły iskierki żalu.

- Hej! Nie smuć się jak zawsze, bądź chociaż raz wesoły, dasz radę? - spytałam uśmiechając się szerzej.

*Cole*

Poczułem, że życie zapadło mi się na głowę, chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale najzwyczajniej w świecie spuściłem wzrok. Milczałem, delikatny dotyk na głowie zaskoczył mnie, uniosłem spojrzenie na dziewczynę moich marzeń, uśmiechała się próbując obdarować iskierką radości.

- Wiesz, że nie pomożesz mi w żaden sposób? - mruknąłem nadal smutny.

- Ale warto byłoby spróbować... - jej kąciki ust opadły do prostej linii.

- Teraz widzisz jak to jest? Nie za ciekawie, prawda? - rzekłem spokojnie patrząc na nią.

Dziewczyna wtuliła się we mnie w ciągu sekundy, zacząłem się znacznie rumienić, dlaczego tak reaguję na jej dotyk? Dawno mi go brakowało, otuliłem ją ramionami przysuwając do siebie bliżej, w milczeniu. Nie zamierzałem oderwać się od Riley, próbowałem pocieszyć siebie samego jak i ją. Oparłem brodę o czubek głowy dziewczyny lekko przechylając się do przodu. Jest bardzo niska lub całkiem odwrotnie... ja jestem zbyt wysoki. Zerknąłem słysząc z oddali cichy szczek, podniosłem wzrok na stojącego wilka naprzeciwko, niedaleko nas.

- I co? Idziecie czy zostajecie ze mną? - zapytał wychylając głowę zza rogu ściany, nagle poczułem wilgoć na koszuli.

Pogłaskałem ją po głowie wiedząc, że się rozpłakała. Pokiwałem przecząco głową, zakołysałem dziewczyną kilka razy...

- Może jednak dacie się namówić chociaż na inne stroje? Trochę wam... nie pasują, chodźcie za mną! - zaszczekał zdumiony i machnął łapą z pazurami abym poszedł za nim.

Zerknąłem na włosy brunetki, nachyliłem się do jej ucha i szepnąłem...

- Zabieramy się stąd, tak jak chciałaś...

❝Meadow❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz