Jawa czy sen? - VI

901 73 38
                                    

*Cole*

Mimo głębokich ran na moim ciele po walce z Mrocznym Rycerzem mocno ściskałem Jay'a. Mojego nigdy nie poważnego przyjaciela... Znów czułem jego troskę i poczucie humoru. Brakowało mi go, szczerze mówiąc, bardzo...

- Czy to jakiś sen, że stoisz przede mną? - nie dowierzał, odkleił się ode mnie. Ocierał dłonią łzy, nie wiedziałem co powiedzieć...

- Nie, to nie sen... - podszedłem i pogłaskałem jedną ręką rudawe włosy Jay'a.

Wciąż trzymałem Riley... jest taka leciutka. Rozmarzyłem się zerkając na dziewczynę. Ona jest taka śliczna... Jej piękne, ciemno brązowe układające się włosy błyszczały od promieni słońca. Oczy natomiast, szaroniebieskie... skrywały wiele tajemnic i ból... Przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie, a raczej zderzenie, za każdym razem na mojej twarzy pojawia się uśmiech... Wtedy zrozumiałem, że to spotkanie nie mogło być przypadkowe... Martwiłem się o nią, jest w końcu... sama, bez nikogo... Wciąż wgapiony w Riley uśmiechałem się... Postradałem chyba zmysły! Zwykła dziewczyna pojawia się w moim życiu i już zaczynam wariować. Pierwszy raz w życiu czułem to uczucie, nie do końca wiem jak ono się nazywa... Cały smutek, zapomniałem co znaczy... Przy niej od wielu lat byłem... szczęśliwy. Wszystkie bolesne uczucia, rozpłynęły się w moim sercu pozostawiając puste miejsce... Wtedy zrozumiałem ile dla mnie znaczy...

- Cole... - szatyn uniósł brew spoglądając na mnie z uśmieszkiem, no nie!

Zapomniałem! Otrząsnąłem się z transu, natychmiast odstawiłem dziewczynę na piasek po czym zażenowany patrzyłem na Jay'a.

- Riley, chłopcy chcą z tobą porozmawiać... zaraz do was dołączymy - pomógł mi wydostać się z zakłopotania.

Riley bez pytań poszła do chłopaków. Byłem mu za to wdzięczny ale i jednocześnie wściekły... Narobiłem sobie wstydu przez niego, raczej przez moje uczucia jakie darzę Riley... Odprowadziłem ją rozkojarzonym spojrzeniem, co nie umknęło uwadze Jay'a.

- Cole, oboje wiemy, że ci się podoba... - uśmiechnięty nie zwracałem uwagi na Jay'a, który coś do mnie mamrotał.

Wciąż patrzyłem się na Riley rozmawiająca z Kai'em, przed moimi oczami pojawiła się... ręka? Zerknąłem na dół... A no tak, to Jay. Przecież przyznałem się, że coś do niej czuję i ją kocham... Moment, zaprzeczam samemu sobie, nie było takiej rozmowy z nikim! Sam nie wiem co mówiłem, a co nie.

- Nie prawda! Ja? Czy ty nie upadłeś na głowę! Powtórzę ci... JA bym się zakochał? - na mojej twarzy pojawił się gniew i zakłopotanie.

- Nie kłam, mnie nie oszukasz, o nie! - Jay nie dawał za wygraną, wiedziałem, że muszę się poddać.

- Dobrze, jest ładna, ma cudowny uśmiech... i to wszystko! - rozłożyłem ręce, spojrzał na mnie z przeczuciem unosząc jedną brew... Irytujący uśmieszek powrócił na jego twarz.

Opanowałem się, jakbym zaczął wyliczać jej cechy wyglądu to nigdy bym nie skończył...

- No dobra, podoba mi się! Zakochałem się mimo tego, że mam "kamienne serce"! - zrobiłem cudzysłów w powietrzu. - Pasuje? - wściekły dodałem siadając na jednej ze skał w pobliżu.

Szczerze mówiąc ulżyło mi trochę wyznając mu całą prawdę, mojemu... przyjacielowi.

- Tak i dziękuję - usiadł obok mnie, zdziwiony spojrzałem w jego lazurowe oczy.

- Za co? - uniosłem brew, robiłem tak tylko gdy byłem na prawdę zdziwiony.

- Za to, że wyżaliłeś się po raz kolejny... I nie bałeś się prawdy - miałem zrzucić go z tej skały żeby spadł do wody.

❝Meadow❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz