Kai pełny zmęczenia zaniósł mnie do bezpiecznego miejsca. Leżałam wyczerpana spoglądając na moje stopy. Nie liczę na żaden cud... Ledwo przytomna zauważyłam ogniste ściany pomieszczenia. Pokój Kai'a wypełniała krwista czerwień, przypominała płomienie i pożar. Zmęczona przymykałam powieki, nie miałam siły na jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Jedyne co mnie pocieszało to fakt, że żyjemy. Nic gorszego w życiu człowieka nie spotka niż śmierć kochającej osoby. Z cudem uratował siebie jak zarówno i mnie. Oboje straciliśmy zdrowie, jednak nadal tu jesteśmy. Nic poważnego nam się nie stało... Mogę jedynie tak mówić, Kai jest w gorszym stanie. Strach nawet o tym pomyśleć a co dopiero zobaczyć. Chciałam za wszelką cenę zapomnieć widoku zranionego chłopaka, który niósł mnie na rękach. To z mojej winy jest teraz ranny, mógł uciec. Wciąż pamiętam naszą kłótnię i wszystkie emocje. Wyrzuty sumienia dręczyły mnie, a co jeśli coś mu się teraz stało. Uchyliłam powieki i zerknęłam na pokój, nie znalazłam przyjaciela. Po chwili usłyszałam dźwięk otwierających drzwi, spojrzałam w ich stronę. Patrzyłam z bólem na ledwo chodzącego bruneta. Wolnym krokiem podszedł i usiadł na łóżku. Brązowe oczy próbowały mnie pocieszyć. Zwróciłam uwagę na jego dłonie, w których trzymał bandaże. Zrozumiałam co ma na myśli. Kiwnęłam powoli głową, rozwinął materiał odkładając na prawą stopę. Robił to delikatnie, nie chciał sprawić mi bólu. Nie ukrywam, że musiał go dobrze zawinąć, przygryzłam dolną wargę. Oparzenia bolały co raz bardziej, z trudem powstrzymywałam łzy. Kai zauważył moje cierpienie, odpuściłam uwalniając ból. Mocno zacisnęłam powieki, dokończył swoją pracę. Poczułam chwilową ulgę... Chłopak chwycił moją obolałą dłoń i zawiązał ją dookoła materiałem. Dla mniejszego bólu wisiała na mojej szyi. Położył delikatnie dłoń na moim policzku, nie przestawał pocieszać spojrzeniem.
- Wybacz, ale to konieczne... - otworzyłam oczy, jego twarz była pełna smutku.
Chciałam zdobyć jego uśmiech, bezskutecznie. Ból wydzielany przez policzek powstrzymywał mnie. Zbliżyłam się do chłopaka, zaczął obwijać moją twarz. Straciłam wzrok na lewe oko, bandaż przysłaniał ranę. Zawiązany materiał dookoła głowy przesiąkał moimi łzami. Mój wzrok spoczął na jego dłoniach.
- Nie mogłem zapanować nad ogniem... - przerażony spuścił głowę.
- Nie ruszaj się przez chwilę, pomogę ci... - chwyciłam pozostałe opatrunki.
Dotknęłam jego dłoni, nie było śladu po skórze. Ślamazarnie owijałam dłonie bruneta, wypływające łzy chłopaka wyrażały ból. To było konieczne, nie mogłam patrzeć na cierpienie przyjaciela. Starałam się robić to jak najłagodniej. Milczenie wypełniało pokój a spojrzenie tłumiło przygnębienie. Nie miałam odwagi patrzeć mu w oczy. Zakończyłam bandażować dłonie, przybliżyłam się do jego ramion. Z ostrożnością zakończyłam pracę, ramiona były już bezpieczne. Następnym ciosem dla mnie są nogi, głównie stopy. Wyglądały lepiej niż moje, nadal zapłakana patrzyłam na rany. Zawinęłam kokardkę materiału, nie wiem jak udało mi się to zrobić jedną ręką. Teraz najgorsza męka.
- Kai, czy możesz... - zerknęłam na jego koszulkę odsuwając się dalej.
Zdjął ostrożnie bluzę odkładając ją po czym złapał za koniec koszulki. Ściągnął powoli ubranie, poczułam narastające ciepło. Spojrzałam na jego tors, ciepło narastało. Wciąż trzymałam bandaże, lecz nie mogłam dokończyć pracy.
- Coś nie tak? - jego serdeczny uśmiech rozwiał cały smutek.
Otrząśnięta podsunęłam się do niego. Byłam przechylona do przodu do granic możliwości. Zaczęłam od szyi a zakończenie znajdowało się powyżej pasa. Przeprowadzałam właśnie opatrunek za jego plecami gdy nagle upadłam powalając go. Uśmiech zamaskował jego łzy, zarumieniłam się bardziej. Zakłopotana patrzyłam w jego oczy, spoglądał na mnie rozmarzony. Moje spojrzenie błąkało się po pokoju. Leżąc na jego klatce piersiowej dziwnie się czułam. W żaden sposób nie mogłam się od niego oderwać, zostałam otulona mocnym uściskiem. Skierowałam szybko wzrok na spokojne oczy, poczułam mocniejszy nacisk na plecy. Wgnieciona w chłopaka milczałam, nie wiedziałam jak zareagować. Wszystko przerwał nieproszony gość...
CZYTASZ
❝Meadow❞
Fanfiction"Cała łąka obsypana jest kwiatami, wszystko kwitnie, a jedynie kilka kwiatów obumiera. Pytanie, dlaczego?". Bohaterka nie ma niczego szczególnego czym mogłaby wyróżnić się z tłumu. Prowadzi zwykły tryb życia, podobnie jak wszyscy. Od pewnego czasu c...