Spoglądał na nas zabawnie, czy to na pewno on? Nie, to nie możliwe! Zauważyłam drobny szczegół, który był dla mnie bardzo istotny... Nosił inne ubrania, lecz też czarne, co z kolei kłóciło moje oczy. Tęczówki chłopaka z odległości były mocno fioletowe, nie wiem czy się czasem nie przewidziałam... może, to nie on?
- Grupa wyzwolicieli, słodko wyglądacie! - zaśmiał się podchodząc, po chwili wstrzymał kroki.
- Kim jesteś? I... dlaczego wyglądasz jak nasz przyjaciel? - wrzasnął wściekły Jay.
- Odpowiem na te pytania... Natura obdarzyła mnie taką urodą, więc nie mój problem, że jesteśmy "tacy sami" - zrobił cudzysłów po czym kontynuował. - A jeśli chodzi o waszego przyjaciela... Nie mam z nim nic wspólnego...
- Kłamiesz, na pewno coś mu zrobiłeś! Ty nawet nie jesteś do niego podobny, jesteś zwykłym, podłym...
- Ace'm... - przerwał Kai'owi chłopak, spojrzał na nas złowrogo.
Natychmiastowo wokół jego palców wirowała ciemna ziemia, kto inny ma taką samą moc, jak nie Cole? W mojej głowie powstały kolejne pytania wyczekujące odpowiedzi. Umysł podzielił się na dwie części, tą przekonującą mnie, że to on, i tą zaprzeczającą. Natłok coraz większych myśli dręczył mnie, wpatrzona w jego twarz, włosy, usta... nie rozumiałam niczego.
- Będziemy walczyć... Nie unikniecie porażki!
- Nie będzie żadnej walki, muszę coś wiedzieć... Cole, to znaczy Ace... - przełknęłam nerwowo nadmiar śliny - Nie masz dobrych zamiarów? - spytałam.
- Nie! - powiedział wzdychając.
- Więc tak, przedstawiam ci moich przyjaciół... Ten brązowowłosy przystojniak to Kai, niski, zdenerwowany szatyn; Jay i ostatni analizujący wszystko blondyn; Zane... - jego mina przybrała lekką ironię.
- Zamierzacie tak w świecie rozmawiać ze mną, czy zacznie się coś dziać?
- Jeśli tego pragniesz, nędzna podróbko Cole'a! - wykrzyknął Jay atakując go błyskawicami.
Długi promień wysokiego napięcia zablokowała skalna ściana. Opadła szybko, oddał atakiem. Kilka skał zaczęło lecieć w naszą stronę, przyjaciele wyskoczyli przede mnie osłaniając moją osobę. Toczyli pojedynek, ja zaś unikałam wszelkich ataków, co się tutaj właśnie dzieje? Zwariowałam albo mam jakieś dziwne zwidy. On na pewno ma związek z Cole'm, muszę się tego dowiedzieć...
- Riley, biegnij po Marcela! Cole, on... jest w laboratorium, musisz zbadać sytuację! - krzyknął do mnie Zane powalając Ace'a, uśmiechnęłam się w duchu i kiwnęłam głową.
Tutaj dzieją się bardzo dziwne rzeczy... Lekko przerażona wbiegłam wymijając ofiarę moich przyjaciół do groty. Rozmyślenia prowadziły kłótnię między sobą, jedyne o czym starałam się teraz myśleć to o przegranie Ace'a, nie wiem dlaczego... Zamyślona wkroczyłam na pierwszy schodek, nie było to dobrym rozwiązaniem. Prawa noga wykręciła się w przeciwną stronę, a ja runęłam na schody. Turlałam się spadając z twardej posadzki aż wylądowałam na podłodze wyrównując oddech. Nic gorszego w świecie nie ma niż upadek ze schodów... na twarz... Szybko podniosłam głowę do góry i badałam teren, dwie zdumione pary oczu podziwiały mnie leżącą pod schodami. Wstałam szybko i podbiegłam do moich przyjaciół, z ich twarzy nie znikało zdumienie.
- No co? Spadłam ze schodów... nic wielkiego! - warknęłam.
- M-Marlis! - Kiarra krzyknęła przerażona chowając się za Marcelem.
- To nie Marlis, to Riley! Dziewczyno, przypatrz się! - przyjaciel skarcił blondynkę.
Zaczęła znacznie badać mnie wzrokiem, ja nie mam czasu... śpieszy mi się!
CZYTASZ
❝Meadow❞
Fanfiction"Cała łąka obsypana jest kwiatami, wszystko kwitnie, a jedynie kilka kwiatów obumiera. Pytanie, dlaczego?". Bohaterka nie ma niczego szczególnego czym mogłaby wyróżnić się z tłumu. Prowadzi zwykły tryb życia, podobnie jak wszyscy. Od pewnego czasu c...