*Kai*
Narobiłem sobie głębokich ran na ciele i poparzeń. W tym momencie liczyła się Kiarra, tylko ona. Rozdarte ubrania były pokryte sadzą i iskierkami ognia, poparzone dłonie nie ułatwiały mi sprawy. Kilka razy przebiegając obok ognia zaciskałem wargi z bólu. Zacząłem głośno krzyczeć za dziewczyną, w powietrzu rozchodził się dźwięk płomieni. Jedyne co widziałem to duszący dym, nie poddawałem się jednak. Z każdą chwilą wrzeszczałem co raz głośniej, biegłem ledwo wymijając ogień. Powstrzymywałem łzy bólu poparzonymi dłońmi, dlaczego wcześniej nie zareagowałem na dym... Przerażony przestałem wołać, w milczeniu szukałem przyjaciółki. Nie daruję sobie jeśli coś jej się stanie i to z mojej winy! Przecież to ja niczego nie świadomy podpaliłem puszczę! Biegłem przed siebie próbując opanować fale gorąca, nie wiem na co liczyłem. Ogień ignorował wszelkie moje starania, natomiast niszczył wszystko jeszcze bardziej. Nie mogłem zostawić dziewczyny samej, nie po takiej rozmowie! Z przerażonych myśli wyrwały mnie odgłosy zza ognistej zasłony. Zdenerwowany próbowałem obiec płomienie, w żaden sposób nie mogłem się przedostać. Jedyne wyjście to wskoczyć w ogień... Chciałem zapanować nad falą ognia, nie ugięta rozżarzyła się jeszcze bardziej. Wskakując bezsilnie w ogień jęknąłem. Przez łzy zauważyłem leżącą dziewczynę na spalonej polanie. Dusiła się czadem ognia, nie mogę tak stać! Szybko rzuciłem się na pomoc, wrzasnąłem do blondynki podbiegając do niej. Jej ubrania były rozdarte i popalone, nie wspomnę nawet o poparzeniach na nogach i rękach. Stopy dziewczyny wyglądały przerażająco. Całe we krwi, nie nadawały się do biegu. Pośpiesznie złapałem ledwo żywą Kiarrę biorąc ją na ręce. Wyskoczyłem tyłem chroniąc nastolatkę przed gorącem, ucierpiałem najbardziej. Zacząłem kaszleć od dymu, akurat przed wyprawą musiałem ściągnąłem strój Ninja! Jedyna droga ucieczki stała w płomieniach, gałęzie zawaliły przejście. Mimo wielkiego żaru pod stopami postanowiłem tamtędy pobiec. Z powietrza spadały liczne spalone drzewa, szybko unikałem niebezpieczeństwa. Wiedziałem jednak, że nasze moce nie są posłuszne, ale żeby aż tak? Niepotrzebnie kłóciłem się z Kiarrą, powinienem ją przeprosić! To wszystko moja wina, ona miała rację! Co chwilę spoglądałem na nieprzytomną dziewczynę, nie zauważyłem jednak płonącego liścia na jej twarzy. Powoli wypalał na jej lewym policzku znamię, gwałtownie strzepałem go ręką krzycząc z bólu. Na skórze Kiarry widniał dokładnie odbity, przekrwiony liść. Skóra została porządnie spalona, przerażony utykałem jedną dłonią ranę, wybiegliśmy z puszczy. Straciłem wszelką nadzieję, las także stał w płomieniach. Nie dałem rady stąd uciec, bezsilnie opadłem na ziemię. Leżałem na plecach, wziąłem przyjaciółkę i położyłem na klatce piersiowej. Obróciłem się na bok ściskając ciało dziewczyny, chciałem ją uchronić. Było już za późno, płomienie dotarły do moich pleców, zacisnąłem mocniej dłonie na jej ciele. Uwolniłem łzy przygryzając mocno wargi, to był koniec. Nie udało mi się jej uratować... Miłość mojego życia przepadnie na zawsze, razem ze mną... ostatni raz mogę na nią spojrzeć... Zamknąłem oczy, zbliżyłem jej głowę do siebie. Ostatnimi resztkami sił wysłuchiwałem jej słabego bicia serca, odważyłem się zrobić to czego wcześniej nie mogłem. Zmęczony wyszeptałem dwa słowa... Kocham Cię... Po moich policzkach spływały łzy, ogień pochłonął moje ciało w połowie. Z chwili na chwilę wściekłość na Kiarrę znikała. Po moim ciele przeszła fala chłodu, nie odczuwałem gorąca. Złość opadła wraz z ogniem... Dym nadal krążył dookoła nas, otworzyłem oczy i skoczyłem na równe nogi. Zapanowałem nad pożarem... Z uwagą patrzyłem na zmniejszający się żar, po długim oczekiwaniu zgasł. Dym szybko dostawał się do moich płuc, krztusząc się podniosłem dziewczynę i wyszedłem z lasu. Gdzieniegdzie ogień nadal się tlił, wszystko zrozumiałem... nasze uczucia kontrolują moce, jedno zdarzenie może zmienić nasze życie w koszmar... W końcu wydostałem się z tego potwornego lasu. Odłożyłem Kiarrę na ziemię, uradowany rzuciłem się na kolana. Pochylony nad dziewczyną oczekiwałem jej ocknięcia. Zbliżyłem moje dłonie do jej piersi kładąc je delikatnie, serce biło bardzo wolno. Ona jeszcze żyje... Pełny entuzjazmu zacząłem wybudzać dziewczynę, usłyszałem jej oddech. Nabrałem większej odwagi, zbliżyłem moją twarz do jej ust. Wziąłem ją w ramiona, tułów miała na ziemi. Delikatnie przełożyłem zranione nogi niedaleko moich, uznałem, że tak będę sprawiał jej mniej bólu. Odgarnąłem grzywkę z jej twarzy, ostatni raz spojrzałem na zamknięte oczy i pocałowałem ją namiętnie... Poczułem jak przyjemna fala ciepła wstępuje we mnie. Łzy spływały po moich policzkach i skapnęły na jej twarz. Nigdy tego nie czułem... Teraz nic się dla mnie nie liczy, tylko Kiarra... Po moimi ciele rozchodziło się przyjazne mrowienie. Poczułem na policzkach delikatny dotyk, usta dziewczyny zacisnęły się na moich, trwaliśmy w długim pocałunku. Jej palce zacisnęły się na mojej twarzy. Namiętnie całując czułem troskę, strach i ból. Po długim pocałunku zabrakło mi powietrza. Powoli odsunąłem swoje usta. Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie...
*Kiarra*
Otwierając powieki ujrzałam pochylonego nade mną Kai'a. On mnie... pocałował? Nie rozumiałam niczego, był strasznie poparzony i zraniony. Nigdy nie myślałam, że tak się stanie. Spojrzałam na niego i oddałam namiętnie pocałunek... Zawiesiłam się na jego szyi i złapałam jego dolną wargę. Pierwszy raz poczułam tak przyjemne uczucie, ciepło ukochanej osoby. Momentalnie żołądek podskoczył mi do gardła, a serce zaczęło szybciej bić. Kai był trochę zaskoczony moją reakcją, po chwili zacisnął mocniej na mnie dłonie. Nic teraz nie miało dla nas znaczenia, tylko my i wyłącznie my. Pocałunek mógłby trwać wiecznie gdyby nie to, że traciliśmy powietrze. Powoli odsunęliśmy się od siebie. Kai spoglądał na mnie swoimi pięknymi, brązowymi oczami w milczeniu. Uradowany ocierał łzy z twarzy. Odważyłam się zapytać co się tutaj stało, jak przeżyłam...
- Kai... przepraszam... - lekko przekrzywił głowę spoglądając na mnie z uśmiechem. - Zapomnijmy o tym co się stało...
Powstał biorąc mnie na ręce. Widziałam na jego twarzy ból, spojrzałam na teren. Pożar... już pamiętam...
- Kiarra, nie chcę o tym zapomnieć, lepiej będzie jeśli nikt się o tym nie dowie... - spokojnie odpowiedział.
Spojrzałam na niego, nie zrozumiałam dlaczego mamy o tym nie mówić.
- Chodzi o chłopaków? - zapytałam poprawiając się na jego rękach.
Jęknęłam, po moim ciele przeszedł piekielny dreszcz. Lepiej będzie jeśli przestanę się ruszać.
- To znaczy... głównie o Jay'a, będzie nas męczył... - spojrzał na mnie z grymasem.
- Kai, nie przejmuj się tak... Jeśli nie chcesz to zachowam to w tajemnicy. - uśmiechnęłam się lekko, po policzku pociekła strużka krwi.
Przerażona złapałam się za skórę na lewym policzku, zapiekła mocno.
- K-Kai... - spojrzałam na niosącego mnie chłopaka.
- To przeze mnie... Ja podpaliłem puszczę... - nie byłam na niego zła za to co zrobił.
Rozumiałam, że panowanie nad tak potężną mocą nie jest łatwe. Spojrzał na mnie i dziwił się dlaczego nie jestem zła.
- Może wyjaśnisz mi bardziej co się stało... - uśmiechnęłam się lekko.
- Wszystko zaczęło się od naszej kłótni, potem ten lampart i pożar. Szukałem ciebie nieustannie w płomieniach, w końcu udało mi się stąd wydostać... Musisz wiedzieć, że żałowałem naszej sprzeczki, byłem wściekły, ale od środka rozpaczałem... - spojrzał na mnie smutnym spojrzeniem.
- Muszę ci powiedzieć, że nie tylko ty się tak czułeś... - zwróciłam wzrok na spalone drzewa.
Oglądałam straty lasu, wszystko wyglądało fatalnie. Nie mogłam nawet ruszyć głową przez te poparzenia, jęczałam co chwilę.
- Kiarra, możesz się tak nie wiercić, bo nigdy nie dojdziemy? - zaśmiał się Kai.
- Ale kiedy to boli... Au... - pisnęłam.
Nagle pomiędzy nami nastała krępująca cisza. Milczeliśmy chwilę.
- Nie jesteś smutna, że przez moją głupotę będziesz miała blizny? - zapytał smutny.
- Posłuchaj Kai, każdy z nas popełnia problemy w życiu i to właśnie dzięki nim możemy się pozbierać i zacząć wszystko od nowa...
Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, cały czas ociężale niósł mnie w stronę wodospadu. Byłam szczęśliwa, że udało nam się przeżyć. Nie do końca wiem jak to się stało, ale ważne, że jesteśmy cali...
~~~~~~
Hejka, wybaczcie za taki krótki ale ostatnio brak czasu miałam a dzisiaj chciałam wstawić :D Rozdział emocjonalny, rozgrzewający serduszko ^*^ Napiszcie co o nim sądzicie :D! Przepraszam także za wszelkie błędy ;* Mam od dzisiaj ferie i będę wrzucać często ;D
CZYTASZ
❝Meadow❞
Fanfiction"Cała łąka obsypana jest kwiatami, wszystko kwitnie, a jedynie kilka kwiatów obumiera. Pytanie, dlaczego?". Bohaterka nie ma niczego szczególnego czym mogłaby wyróżnić się z tłumu. Prowadzi zwykły tryb życia, podobnie jak wszyscy. Od pewnego czasu c...