Atmosfera między nami w drodze powrotnej była nasączona niezręcznością i ciszą, która mordowała mnie od środka. Lekarz pozbył się kawałka szkła z mojej pięty, dlatego teraz wbijałam niepewne spojrzenie w jałowy opatrunek, który mi założył. Bawiłam się odstającą nitką bandaża, nie wiedząc, czy powinnam się odezwać.
Jednak gdy zamierzałam się w końcu odezwać i przerwać tę nurtujące nas milczenie, Zayn odparł monotonnie:
-Odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie?- jego palce nerwowo zaciskały się na kierownicy, jakbym miała zaraz rzucić coś sardonicznego.
Westchnęłam ciężko i zerknęłam na niego.
-Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, bym odpowiedziała?- spytałam unosząc wysoko brew.
-Bo tak.- wypalił naprędce nie mając zamiaru się ze mną patyczkować.
-To nie wytłumaczenie.- wytknęłam mu język.
-Dla mnie dość dosadne.- burknął z miną jakby właśnie ktoś opowiedział mu najgorszy kawał.- Po prostu odpowiedz, Lena.
-Ugh, jesteś taki traumatycznie niemożliwy.- pokręciłam głową, próbując nie dać zapanować nad sobą negatywnymi emocjami, która najczęściej były prowokowane przez Malika.- Nieodwołalnie cofnęłabym czas do naszego spotkanie i walnęła cię jedną z piłeczek, byś nigdy nie zadał znowu tego pytania.- oznajmiłam dumna z tego co powiedziałam.
Zayn parsknął mimowolnie śmiechem.
-Mało adekwatna odpowiedź.- stwierdził nieprzekonany.- Spodziewałem się po tobie czegoś bardziej wymyślnego.
-A ja nie spodziewałam się po tobie tak wysoko postawionej poprzeczki Malik.- prychnęłam.
-Przyzwyczaj się, kotku.- rzucił i nagle, w mgnieniu oka jego humor zmienił się diametralnie.
Jak to możliwe, że u niego z chwili na chwilę smutek potrafi się przeistoczyć w nonszalanckie rozbawienie?
-Mimo to nadal masz problemy z obsługiwaniem pralki.- wytknęłam mu ułożywszy swoje stopy na desce rozdzielczej, na co Zayn od razu zgromił mnie spojrzeniem. Jeden kapeć jeszcze był wsunięty na jedną stopę, jednak druga była opatulona ciasno bandażem.
-Musisz tu trzymać swoje śmierdzące stopy, Pamberly?- odparł z odrazą wymalowaną na twarzy.- Masz szczęście, że trzymam w samochodzie takie coś jak aerozol.
-Trzymasz go tu dlatego, bo masz problemy z gazami i nie chcesz się w nich udusić?
Zayn zaczął rozpylać odświeżacz powietrza w samochodzie, przez co zakaszlnęłam lekko.
-Nie Lena, mam go przy sobie w razie jazdy z twoimi parującymi stopami.- zripostował z krótkim uśmieszkiem.- Po za tym chciałabyś się sztachnąć moimi bąkami, wiem, że masz bardzo niekonwencjonalny gust do zapachów.
-Pozwól, że najpierw odkroję sobie nos tępym nożem.
-Nawet nie wiesz co tracisz.- powiedział.
-Możliwość pożegnania się ze zmysłem węchu?- wyszczerzyłam się ironicznie.
-Dziwię się, że przy swoich bąkach go jeszcze posiadasz.- mruknął cicho, jednak było wiadomo, że chciał by to dotarło do moich uszu.
Jakim cudem zeszliśmy na tak absurdalny i wzbudzający odrazę temat?
-Nie wiesz jak pachną moje bąki.- burknęłam nie mając koncepcji na posunięcia rozmowy w innym kierunku.
-I nie chciałbym wiedzieć, dlatego powstrzymaj swoje magazynki.
Skrzyżowałam swoje ręce na piersi i po prostu już nie odezwałam do niego. Zamiast dalej z nim spekulować, wlepiłam swoje spojrzenie w nocny widok za oknem, którego mroki rozcieńczały blaski ulicznych latarni i szyldy sklepów. Była późna godzina, dlatego w większości mijanych domach światła były zgaszone. Ugh ile ja bym dała by być na ich miejscu i ślinić się na swoją poduszkę.

CZYTASZ
mature♨ z.m. ✅
FanfictionLena irytuje Zayna, Zayn irytuje Lenę - Oboje są sąsiadami, którzy robią pranie w tym samym miejscu