✘wizyta

6.5K 411 30
                                    

Dobra macie tutaj mały skok do przodu xDDD

Reszta tygodni unieruchomienia minęła niepostrzeżenie szybko. Tak, przez unieruchomienie miałam na myśli moje dwie kończyny utkwione w gipsie. Po tym jak spędziłam tyle czasu praktycznie biernie, moje ciało było tak rozleniwione, że przez pewien moment poruszyłam się jak mały brzdąc, który dopiero co nabywa naukę chodzenia. 

-I jak się czujesz kaleko?- rzucił Zayn obejmując mnie ramieniem, gdy wsiedliśmy do jego samochodu, po tym jak opuściliśmy szpital.

-Wyssana z życia.- burknęłam opierając się tyłem głowy o siedzenie, by następnie odsapnąć z ulgą, że to wreszcie koniec mojej jakiejkolwiek styczności z kalectwem...No, może prawie, bo w końcu muszę jeździć na wskazaną trzy razy w tygodniu rehabilitację, która pozbawi mnie kolejnego miesiąca życia.

-To w takim razie masz okazję się rozerwać.- oświadczył Zayn z enigmatycznym wyrazem twarzy. 

Zmarszczyłam czoło w akcie dezorientacji.

-Co ty znowu wymyśliłeś?- westchnęłam ciężko, podczas gdy on uśmiechnął się szelmowsko. Po tym uśmiechu wywnioskowałam, że nic dobrego na mnie nie czeka. 

-Liam i Sophia zaprosili nas dzisiaj do siebie.- obwieścił.- No wiesz, Sophia chce poznać dziewczynę, która w końcu sprowadziła mój mózg z powrotem do głowy, a Liam... też chce cię poznać, ale tym razem na trzeźwo.- wyszczerzył się, by jakoś mnie w ten sposób przeciągnąć na swoją stronę. 

-Zayn, jestem zmęczona.- mruknęłam z agonią, bo serio, czułam się tak jakbym zaraz miała wyzionąć ducha. 

-Zwykłą wizytą u lekarza i jeżdżeniem autem?!- zdziwił się. 

-Zdecydowanie zbyt długą wizytą u lekarza i smrodem w twoim aucie, od którego kręci mi się w głowie.- sprecyzowałam, przy okazji wykrzywiając usta w usatysfakcjonowanym uśmiechu. 

-Chciałem zauważyć, że to twoja ręka i noga nie były myte przez miesiąc.- zaanonsował ze wzrokiem utkwionym na drodze przed sobą. 

-Bo były w gipsie.

-I to mnie się czepiasz o smród?

-Tak, bo to ty często puszczasz przy mnie bąki.

-Raz mi się zdarzyło!- obruszył się, a kolor jego twarzy z oliwkowego przekształcił się w intensywną czerwień, która głównie spowijała jego policzki. 

-Po jednym zawsze kolejne.- zauważyłam. 

-Mów za siebie, jak spałaś co chwila słyszałem twoje wysokiej tonacji wybuchy dynamitu i całe szczęście potrafię wstrzymywać powietrze, bo inaczej miałabyś obok siebie w łóżku trupa.- wzdrygnął się automatycznie.- Boję się, że przy następnej dawce mogę nie przeżyć.

-Ugh, po prostu zawieź mnie do domu.- wymruczałam pod nosem. 

-Okay, ale tylko po to, żebyś się przygotowała do wyjścia.- zaznaczył. 

-Nie możesz sam tam do nich jechać?- wydęłam wargi w akcie stuprocentowej niechęci. 

-Nie, bo już zadeklarowałem, że pojawimy się tam oboje.- nachylił się nad skrzynią biegów po to, by ucałować mnie delikatnie w policzek. 

Lizus. 

-Poza tym nie chcę żeby pomyśleli, że sobie uroiłem nasz związek i że nadal sobie walę konia. 

~*~

Moje dłonie drżały z natłoku nerwów, co również objawiało się w notorycznym zagryzaniu mojej dolnej wargi, która jak mi się wydaje zrobiła się nieco napuchnięta. W głowie co chwila nasuwały mi się pomysły na prędką ucieczkę. 

Jednak wszystkie plany wybronienia się z tej wizyty, ułożone uprzednio w mojej głowie nagle okazały się zbyteczne, bo Zayn - przy moim lekkim oporze - pociągnął mnie  w stronę drzwi domu Liama. Z posiadłością miałam okazję zapoznać się wcześniej, dlatego gdy tylko drewniana pokrywa drzwi wejściowych otworzyła się z energicznym szarpnięciem nie poczułam aż tak sporego dyskomfortu. 

-Zayn, jak ja długo cię nie widziałem.- wrzasnął uradowany Liam zamykając siebie i Malika w braterskim uścisku.- Nie śmierdzisz, czyżby Lena w końcu pokazała ci co to mydło?- wyszczerzył się, patrząc to na mnie to na Malika, który uśmiechał się kwaśno.

-Tobie by się golarka przydała, bo wyglądasz gorzej niż Grinch.*- prychnął brunet, po czym umościł swoją dłoń na moich plecach. 

-Lena, dobrze w końcu jest ciebie zobaczyć nie pod wpływem alkoholu.- Payne się uśmiechnął i przytulił mnie subtelnie na powitanie.- Zayn tyle o tobie mówił, że teoretycznie znam cię jak własną kieszeń.- zachichotał, w efekcie czego Zayn zrobił się szkarłatny jak dojrzały burak.

-Wcale nie.- pisnął zawstydzony. 

-Wcale tak.- Liam wykręcił oczami i wetknął swoje dłonie w kieszenie swoich rurek.- Cały czas coś o tobie nawijał. 

-Liam, może pójdź sprawdzić w ogrodzie czy ciebie nie ma?- rzucił Zayn poirytowany wylewnością przyjaciela.- Nie słuchaj go, jest popaprany.- szepnął mi do ucha. 

Gdy Zayn i ja zdjęliśmy z siebie kurtki i buty, zostaliśmy poprowadzeni przez Liama do salonu. Ostatni razem jak tutaj byłam panował totalny chaos. Wzrokiem odnajduję nowy telewizor - bo stary został uszkodzony przez kij bejsbolowy i nową kanapę z parą foteli. 

Nawet nie zdążyłam usiąść na sofie, bo od razu została przyciągnięta do mocnego uścisku przez szczupłą szatynkę, która jak się nie mylę była domniemaną Sophią. 

-Lena jak dobrze cię w końcu zobaczyć.- powiedziała gniotąc mi żebra - dosłownie i w przenośni. Jak na taką drobną postać, wykazywała się niebywałą siłą fizyczną.- Jestem Sophia.- ha, wiedziałam. 

Nie widziałam najmniejszego sensu w przedstawianiu się, bo doskonale znała moje imię, dlatego powiedziałam monotonnie:

-Miło mi cię poznać.

-------

*zielony, włochaty filmowy stworek, który odznacza się głównie nienawiścią do Świąt Bożego Narodzenia XD

ten rozdział pisałam z dużą męką, bo szkoła wyssała ze mnie wszelkie siły życiowe *GŁUPIA SZKOŁA*

mature♨ z.m. ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz