✘drobny upadek

7.5K 492 79
                                    

Rzecz, której szczerze nienawidzę bez owijania w bawełnę? Momentu, w którym twoja lodówka świeci dolegliwą dla ciebie pustką, a ty, jako jej właściciel, sam musisz sobie poradzić sobie z tym problemem, bo żaden z twoich przyjaciół nagle okazuje się być zajęty. Nawet Kayla, która przez cały czas zajmuje się jedynie wylegiwaniem na swoim łóżku, jakby zamierzała nakłonić ciało do samoistnego rozkładu.

Dlatego, cała obładowana papierowymi torbami, starałam się nie potknąć o jakichś niespodziewanie wystający róg. Ugh usilnie starałam się zapanować nad ekwipunkiem i, kiedy prawie udało mi się dotrzeć do wejścia mojego bloku mieszkalnego, ktoś nagle uchylił drzwi, w efekcie czego te z impetem wleciały na mnie. Odbiłam się rykoszetem od szklanych, mahoniowych drzwi i wylądowałam na trawniku, na którym również rozsypały się moje zakupy. Zrobiłam skwaszoną minę i spojrzałam na sprawcę mojego wypadku z chęcią uduszenia go drutem kolczastym. 

Cóż, wcale się nie zdziwiłam, że przed sobą miałam obraz Zayna stawiającego opór uśmiechowi. 

-Chyba powinienem ci pomóc i powiedzieć przepraszam, ale wizja lajków za twoje zdjęcie na trawniku bardziej do mnie przemawia.- odparł z nieukrywaną złośliwością. 

Poprawiłam przedostające się do moich oczu kosmyki i zaczesałam je za ucho, by móc lepiej mierzyć go złowrogim spojrzeniem. 

-Jesteś taki płytki, Malik.- fuknęłam, próbując pozbierać to, co ocalało po upadku.

-I za to kocha mnie większość kobiet.- westchnął usatysfakcjonowany i uklęknął obok mnie obdarowując mnie pomocą, do której nie musiałam go wcale zaciągać.

-Ja nie.- odpowiedziałam wrzucając poobijane banany do cudem ocalałej torby.

-Ty nie jesteś kobietą, jeszcze cycki ci się nie rozwinęły.- wytknął mi ostentacyjnie język, na co po prostu nie wytrzymałam i rzuciłam w niego cytryną, trafiając centralnie w czubek jego nosa. Odskoczył do tyłu łapiąc się mocno za nos, jakby miał zaraz odpaść.- Chcesz mi złamać nos?!

-No wiesz, tylko on ci się w pełni rozwinął.- wyszczerzyłam się do niego w akcie wyrównania porachunków. 

-Widzisz tego giganta?- z uniesieniem brwi wskazał palcem na dolną partię ciała. Zmarszczyłam brwi.

-Tak.- pokiwałam głową.- Musisz ograniczyć spożywanie piwa, bo twój bojler z każdym naszym spotkaniem jest coraz większy.- powiedziałam, na co się zaśmiał gardłowo. 

-W takim razie ja wezmę te zakupy. Brzuch się sam nie spali.- oświadczył i, kiedy wszystkie zdatne do wykorzystania produkty zostały pozbierane i wrzucone do toreb, weszliśmy oboje do budynku. 

Czy tylko według mnie dziwne jest to, że Zayn zaoferował się do wzięcia do rąk czegoś, co nie jest nagrodą za najlepiej ułożoną fryzurę?

-Jeżeli zamierzasz mnie okraść, to pamiętaj, że jesteśmy na schodach i w każdej chwili ktoś może cię z nich zepchnąć.- zagroziłam, mając nadzieję, że poda prawdziwy powód swojego zachowania. 

-Lena, nie jestem złodziejem. 

-Jesteś pewien? Nie masz pracy, a twoi rodzice nie wysyłają ci już pieniędzy.- mówiłam, a mój głos wahał się pomiędzy rozbawieniem, a powagą.

-Gdybym serio chciałbym cię okraść to prawdopodobnie dzisiaj rano obudziłabyś się w pustym mieszkaniu bez mebli i innych pierdół.- mruknął wlokąc się za mną z zakupami. 

-Trafna uwaga.- stwierdziłam ze wzruszeniem ramion. 

Gdy dobiliśmy do celu, otworzyłam drzwi od mieszkania i przepuściłam Malika przodem. Niech ma za fatygę. Brunet był chyba bardziej rozeznany w tutejszej lokalizacji niż, bo bez ceregieli odnalazł kuchnię. Z westchnieniem ulgi położył torby na szafkach i oparł się o kant. 

-Jezu, ty zrobiłaś już zapasy na zimę czy jak?- zmarszczył brwi, a głębokie bruzdy dały o sobie znać na jego czole. 

Wzruszyłam niedbale ramionami i ściągnęłam z ramion płaszcz, które bez namysłu przewiesiłam przez oparcie krzesła. 

-Często mam gości.- wyjaśniłam, mając na myli głównie Kaylę, która generalnie pochłania większość mojej lodówki. 

Zayn pokiwał głową i ściągnął kurtkę, ukazując się tym samym w bluzie z logo Super Mana. 

-Przepraszam za te drzwi.- mruknął, jakby mówił pod wpływem nacisku.- Nie zrobiłem tego z premedytacją. 

-Masz refleks, Malik.- skwitowałam rozpakowując torby. Wyłoniłam kilka hermetycznie zapakowanych serków waniliowych i schowałam je w oświetlonym wnętrzu lodówki. 

-Na przeprosiny nigdy nie jest za późno.- wyjaśnił z obrończym uniesieniem rąk. 

-Dzięki tobie się o tym przekonałam.- posłałam mu wymowne spojrzenie i wróciłam do kontynuowana poprzedniej czynności. 

Brunet spuścił głowę i przygryzł nieudolnie wargę, oddając się intensywnemu myśleniu. Przez chwilę taksował moje kafelki kuchenne zatrważającym spojrzeniem, ale zaraz potem pokręcił głową i zaczerpnął głęboko powietrza. Odwróciłam się do niego ze zmarszczonym czołem, nie wiedząc dlaczego jest taki zestresowany. 

Na moje, Zayn posiada o wiele więcej twarzy niż jakikolwiek uzurpator Christiana Greya. 

-W skali od jeden do dziesięć jak bardzo cię wkurzam?- zapytał.

-Jedenaście.- wypaliłam raptownie.

-Okay i tak każdy się bije o to, by mnie zabić.- burknął niechętnie.- Obiecasz mi, że nie wykręcisz mi głowy jak ci coś powiem?

-Postaram się.- odparłam niepewna czy się obawiać. 

-Takjakbypowiedziałemmojejmamieżejesteśmyrazem.- rzucił zamaszystym tempem, w efekcie czego żadne słowo nie zostało przeze mnie zarejestrowane. 

Popatrzyłam na niego ponownie, tym razem z wyrazem poważnego zaskoczenia. 

-Powiedz normalnie.- nakazałam. 

Przejechał swobodnie dłonią po roztrzepanych włosach ze skrzywieniem na twarzy.

-Tak jakby powiedziałem mojej mamie, że chodzimy i chciałbym, żebyś przez jakiś czas udawała, że jesteś moją dziewczyną.


w skali od 1 do 10 jak oceniacie ten rozdział? :'3 *liczy na dobre notki, bo znowu naraża życie pisząc rozdział, zamiast się uczyć z matmy, fizyki, historii* 


mature♨ z.m. ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz