9

340 32 2
                                    

Reszta dnia minęła dość szybko. Dzięki Dylanowi, Jasper ani razu do mnie nie podszedł, a Clary trzymała się z daleka od całej naszej paczki. Ku mojemu zdziwieniu Bonnie i Jenni na stołówce usiadły przy naszym stoliku, pokazując Clariss'ie, że nie tolerują mojego byłego. Zresztą same to powiedziały. Kiedy miałam już wsiadać do auta Dylana, ktoś schwycił mnie za łokieć nie pozwalając tym samym usiąść na siedzeniu. Odwracając głowę ujrzałam Cat, momentalnie odetchnęłam z ulgą.
-Evie, musimy pogadać -Cat rzadko mówiła do mnie imieniem, zaczynałam się obawiać.
-Co jest?
-Jasper.. On.. Bon mówiła, że słyszała jak rozmawia z Clary o tym, żeby cię dziś wieczorem odwiedzić i.. boję się, że coś ci się stanie. No i pomyślałam sobie, że możesz chcesz przyjść do mnie na noc. Ash miał dziś do mnie przyjść, ale najwyżej zaprosimy też Dylana i będziesz siedziała z naszą trójką i przynajmniej będę wiedziała, że jesteś cała i nic ci nie grozi i.. -przyjaciółka przerwała, żeby wziąć oddech. Gdy chciała dalej mówić, Dylan jej w tym przeszkodził.
-Mogę dziś zostać u Evie, jeśli chcesz oczywiście. Mój dom chwilowo stoi pusty, a jutro sobota, więc czemu nie.
-Właśnie chodzi mi o to, żeby Misia nie było dziś w domu. Ten idiota umie przywalić.. -Cat umilkła na chwilę, by zaraz rozszerzyć oczy i wykrzyczeć jej pomysł.- Ale skoro masz wolną chatę i w ogóle, to Evie może przecież spać u ciebie i będzie miodzio!
-Cat! Stul dziób.. Przecież Jasper nic mi nie zrobi, a poza tym nie chcę robić Dylanowi problemu..
-Ale to żaden problem, Evie. W moim domu obecnie siedzi Chica, która pewnie zjada mi buty..
-Chica? Kto to Chica? -spytała moja przyjaciółka marszcząc nos.
-Mój pies.. No wiesz ma sierść, szczeka w nocy itd.
-Wiem czym jest pies, O'brien -odparła szczerząc się.- Ale sprawa twojego noclegu załatwiona! Nocujesz u Dylana i ani mi się śni słyszeć sprzeciwu! A teraz wybacz, kochanie, ale muszę lecieć do domu. Pa!
Patrzyłam za dziewczyną z rozdziawionymi ustami, z osłupienia wyrwał mnie głos przyjaciela.
-To jak? Jedziemy czy dalej będziesz patrzyła na uciekającą Cat?
-Jedziemy -powiedziałam siadając.
-Nie miej takiej miny. Chica ucieszy się, gdy cię zobaczy.
-Nie o to mi chodzi, Dylan..
-A o co?
-O Jaspera.. Przecież, jeśli on znów będzie mnie prześladował to ja sfiksuję.. Już byłam na lekach. Za każdym razem, kiedy gasło światło.. kiedy ktoś dotknął mnie niespodziewanie zaczynałam krzyczeć, trząść się, płakać.. Nie chcę, żeby to powróciło..
-Rozumiem, Ev. Ale nie martw się. Teraz do obrony masz mnie, ja nie pozwolę cię skrzywdzić.
Chłopak uścisnął lekko moją chłodną dłoń i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam ten gest, pomyślałam, że może Dylan będzie tym chłopakiem, dzięki któremu będę mogę zaufać płci przeciwnej. Odwracając głowę od profilu chłopaka zauważyłam nadjeżdżający samochód. Kierowca patrzył na nas i jechał swoim autem wprost na nas. Zaraz po chwili usłyszałam huk, na szarpnięcie i ciemność nie musiałam długo czekać..


Obudziłam się, jak sądziłam, w szpitalu. Wokół mnie były pielęgniarki, które gdy tylko usiadłam, zawołały lekarza. Zaraz za nim wbiegł Dylan.
-Co się stało? -spytałam zdezorientowana.
-Kierowca, który jechał z przeciwka miał atak padaczkowy i wjechał w was -oznajmił lekarz podchodząc do mnie.- Jak się panienka czuje?
-D-dobrze.. Co z tym kierowcą? Nic mu nie jest? -pytałam rozglądając się po twarzach osób zebranych wokół.
-Niestety zmarł.. Poduszka powietrzna, która uderzyła w jego twarz spowodowała odchylenie się głowy i skręciła mu kark -odpowiedział zerkając w moją kartę.
Lekarz mówiący to wyglądał jakby opowiadał mi o tym, że dziś ma zacząć padać. No litości! Facet, człowiek zmarł, a ty masz to gdzieś!? -krzyczałam w środku.
-Czy mogę iść do domu? -spytałam.
-Z tego co tutaj widzę, tylko zemdlałaś. Żadnych większych szkód, więc tak. Możesz iść, ale musisz się do nas zgłosić, jeśli będzie kręciło ci się w głowię. Rozumiemy się? -odpowiedział patrząc na mnie z nad swych okularów.
-Jasne -zeskakując z łóżka, wzięłam swoją torebkę i ruszyłam w stronę Dylana. Kiedy byliśmy już poza szpitalem przypomniałam sobie, że przecież auto O'brien'a musiało zostać zniszczone, kiedy tamten kierowca w nas wjechał.- Em.. Dylan. Tobie nic się nie stało? I jak dojedziemy do domu?
-Ja miałem farta, ty zresztą też.. Kierowca uderzył w kąt prawej lampy, większa siła uderzenia poszła na drzewo. Samochód nie jest tak bardzo zniszczony, pomyślałem, że możemy nim pojechać po twoje rzeczy, później wsiądziesz do swojego garbuska, odwieziemy mój do warsztatu, a później pojedziemy do mnie. Co ty na to?
-Okay -kiedy wsiadałam do samochodu przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz.- Nie wiesz kim był ten kierowca?
-Nie mam pojęcia.. Nie chcieli mi nawet powiedzieć, co jest z tobą -powiedział spoglądając na chwilę na mnie.- Martwiłem się, Ev.
-Jak widzisz, jestem cała. A teraz jedźmy stąd, nienawidzę szpitali..
-Jasne -wyszczerzył się, odpalił silnik i odjechał spod miejsca, którego nienawidziłam najbardziej na świecie..

Podjeżdżając pod mój dom zobaczyłam samochód ojca, momentalnie moje włoski stanęły dęba. Przypomniało mi się, że mama miała dziś wyjść ze szpitala, lekarze stwierdzili, że wszystko z nią ok, więc nie ma z tym problemu. Ojciec natomiast obiecał, iż wyprowadzi się z domu jak najprędzej - rozmowa z policją na niego zadziałała.. Wbiegając do domu wpadłam właśnie na niego, przy okazji wypadły mu wszystkie torby z rąk. Ja nie czekając ani chwili dłużej pobiegłam do siebie i w plecak zapakowałam potrzebne ciuchy, ładowarkę i leki. Schodząc na dół krzyknęłam Elen, że wychodzę na noc, na co odkrzyknęła mi, że mam być ostrożna. Wychodząc z budynku zobaczyłam, iż ani ojca ani jego samochodu już nie było. Bez zbędnego myślenia wsiadłam do samochodu przyjaciela i zapięłam pas.

-Co się tak gapisz? Jedź -nakazałam.
-Evie, a pamiętasz co ci mówiłem pod szpitalem? -chłopak zaśmiał się, a mnie oświeciło dopiero po chwili.
-A no tak. To ja idę do garbuska, do zobaczenia -wychodząc słyszałam śmiech chłopaka na co sama odruchowo się uśmiechnęłam.
Wygrzebując klucze z kieszeni spodni ruszyłam do mojego małego wozu. Odpalając silnik zobaczyłam w lusterku wstecznym samochód moje przyjaciela, więc wyjechałam z podjazdu i ruszyłam za nim. Jechaliśmy dość wolno, wiadomo, nikt nie chce być złapanym przy jeździe 90km/h z rozwaloną przednią lampą. Droga do warsztatu trochę mi się dłużyła. Chciałam już przestać prowadzić. Moje serce zabiło mocniej, gdy zobaczyłam w lusterku wstecznym podobny samochód do tego, którym jeździ Jasper. Momentalnie ręce zaczęły mi się trząść i pocić. Czułam, że już dłużej nie dam rady, miałam zjechać na pobocze, by się uspokoić, ale Dylan wjechał właśnie na podjazd koło warsztatu, pośpiesznie zrobiłam to samo wyskakując zza kierownicy i pędząc do drzwi po drugiej stronie auta. Sięgając po pudełeczko zobaczyłam, iż to nie Jasper kierował, a samochód był tylko podobny. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam chowając twarz w dłonie.

-Wszystko w porządku? -spytał Dylan podchodząc do mnie.
-Jasne -odpowiedziałam siadając na miejscu pasażera.- Ty prowadzisz.
Chłopak szybko obszedł dookoła volkswagena i usiadł obok mnie. Jechał dość szybko, ale nie miałam siły, by krzyczeć, że ma zwolnić. Zresztą, mieszkał całkiem niedaleko. Kiedy wysiedliśmy z samochodu O'brien zaproponował, że poniesie mi plecak, przytaknęłam więc tylko i weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do mojego tymczasowego pokoju, po czym zszedł na dół zadzwonić po pizzę. Pokój był dość spory, ściany były w kolorach błękitu oraz pastelowego żółtego. Na środku pokoju stało wielkie łóżko, na którym zmieściłyby się cztery osoby bez większego problemu. Położyłam plecak koło biurka, a torebkę na krześle stojącym obok niego. Po rozpatrzeniu wszystkich możliwości, stwierdziłam, że przetestuję łóżko. Po paru chwilach mój pokój zmącił Dylan.

-Kanapka! -usłyszałam, po czym zostałam przyduszona ciałem Dylana.- Jestem serem! -kiedy na niego spojrzałam szczerzył się jak dziecko.
-O'brien, matole. Złaź ze mnie! -powiedziałam przewracając się tak, że Dylan spadł z łóżka. Zaczęłam się śmiać, tak samo jak mój przyjaciel.
Kiedy chciałam coś jeszcze dodać poczułam szarpnięcie i zanim się obejrzałam leżałam plackiem na Dylanie, który szczerzył się do mnie jak nigdy. Spojrzałam w jego oczy i poczułam nieodpartą chęć pocałowania go. Gdy nasze twarze dzieliły milimetry usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.


Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz