22

163 18 6
                                    

Wjeżdżając na podjazd, moje zmysły wróciły do normy. Słyszałam krzyk Jaspera, mówił Jakowi, że nie odpowiadam. Kiedy brat zahamował, o mało co nie uderzyłam głową w siedzenie pasażera.
-Ev, Evie, nic ci nie jest? -pytał blondyn wyciągając mnie z auta.
-Żyję, jak widać -odpowiedziałam niemrawo i dałam mu się zawlec do domu i posadzić na kanapę.
-Eva.. -brunet klęknął przede mną i chwycił moją twarz w dłonie.- Jesteś cała? Na pewno? Masz czerwoną..
-To nie moja krew -przerwałam mu, patrząc mu w oczy.- Nie moja, ale powinna.
-Nie mów tak!
-Jak!? Przeze mnie zginął niewinny człowiek! Nie rozumiesz? To ja powinnam nie żyć, nie on! On nic nie zrobił! To moja wina, że on umarł.
-Zamknij się! -krzyknął i wstał na nogi, patrząc na mnie z góry.- To, że jakiś dupek albo inny debil chciał ciebie postrzelić, ale nie umie celować i trafił faceta wielkiego jak góra to nie jest twoja wina!
-Zawsze mogłam stanąć w innym miejscu i by mnie trafił -odpowiedziałam spuszczając głowę.
-Gdyby ciebie trafił, to obiecuję, że znalazłbym go i żywcem obdarł ze skóry. Pewnie to on zabił naszych rodziców.. Przyniosę ci wodę! -krzyknął z kuchni, a koło mnie opadł Jasper.
-Wystraszyłaś mnie wtedy w samochodzie, Ev -powiedział zwracając moją uwagę.- Wtedy w samochodzie, jak się nie odzywałaś.. Myślałam, że cię postrzelili i..
-Żyję, okay? Przestańcie się tak o mnie bać -powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Rzucając się na łóżko, miałam zamiar się rozpłakać. Moi rodzice zginęli, a na ich pogrzebie zabito kolejnego mężczyznę.. Co gorsza, zabito go przeze mnie. Wpatrując się w sufit, zachciałam, by nauczyć się strzelać. Ewentualnie, nauczyć się bronić w jakikolwiek inny sposób. Bo w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś chory zwyrol będzie chciał zabić, prawda?  Moja rozmyślania przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Nawet nie spojrzałam kto dzwoni, po prostu odebrałam.
-Halo?
-Jak się czujesz po tym wszystkim? -usłyszałam głos jakby z.. Syntezatora?- Jak się czujesz z wiadomością, że przez ciebie zginął niewinny człowiek?
Spojrzałam na ekran telefonu. Zastrzeżony. Super..
-Co, będziesz teraz milczała? -głos zaśmiał się.- Wiesz co, to chyba lepiej. Kiedy będę cię powoli zabijał, nie chcę, żebyś krzyczała..
Po chwili się rozłączył, a moje oczy prawie wyskoczyły z orbit. Zbiegłam szybko na dół, szukając Jake'a. Siedział na kanapie w salonie. Kiedy mnie usłyszał, odwrócił na mnie wzrok.
-Co się dzieje, Eva? -wtedy się rozpłakałam. Chyba bycie twardą mnie przerosło..- Evangeline, co się dzieję!?
-Bo.. Ja.. Znaczy, ktoś.. -jąkałam się. Jąkałam się jak nigdy. Ja się wcale nie jąkałam! Co się ze mną dzieję!?
-No mów, do cholery! -brunet wydarł się i wstał z kanapy. Załkałam głośniej.
-Jake, spokojnie -odezwał się blondyn i podszedł do mnie.- Evie, opowiesz nam co się stało?
Skinęłam głową i pozwoliłam Jasperowi po raz drugi posadzić się na kanapie.
-No to.. -zaczęłam ścierając łzy z policzków.- Ktoś do mnie dzwonił, nie wiem kto. I mówił, że kiedy będzie mnie zabijał, nie chce, żebym krzyczała.. Boję się, Jake..
Brat przygarnął mnie ramieniem i pozwolił mi się wypłakać. Obiecał też, że zabierze telefon na komisariat, by namierzyć IP telefonu i znaleźć sprawcę. Bałam się tylko, że jeśli jutro pójdę do szkoły, ktoś skrzywdzi Cat, Jake'a, Dylana lub kogokolwiek z moich znajomych. Przecież zabił już moich rodziców, co go powstrzymuje przed zabiciem kilku nastolatków?




*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Hej, cześć siemanko!

Wybaczcie, że taki krótki rozdział, ale z grypą to się tak średnio piszeXD
Btw, macie teorie kto jest mordercą lub mordercami? :'))

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz