33

122 14 1
                                    

Jake's P.O.V

Po wyjściu Cat i Ashtona z korytarza, między mną a Jasperem zapadła cisza. Postanowiłem więc usiąść na krześle pod ścianą. Po chwili blondyn przyłączył się do mnie.
-Słuchaj.. Co miałeś na myśli mówiąc, że byłeś w podobnej sytuacji do mojej? -spytał po chwili wachania.
-Długa historia -odparłem patrząc na drzwi. Po paru sekundach spojrzałem jednak na twarz chłopaka.- Chce ci się słuchać?
-Jasne -odparł bez wachania.- I tak nie mam nic lepszego do roboty.
-Zaczęło się od wyjazdu do Londynu. Ojciec stwierdził, że muszę mieć lepsze warunki do nauki, więc załatwił mi miejsce w tamtejszej szkole. Tam poznałem pewną dziewczynę. Średniego wzrostu brunetkę o zielonych oczach. Do tego miała piękny akcent. Była Polką. Po dwóch latach przyjaźni zaczęliśmy się spotykać. Kiedy minęły trzy lata naszego związku, a nią zaczęli interesować się starsi kolesie, zerwała ze mną. Nie mogłem się z tym pogodzić. Stalkowałem ją. Minął rok zanim miała mnie dość, zanim bała się mnie tak bardzo, że przy każdym dotyku, przy każdej awarii światła podskakiwała i krzyczała ze strachu. Pewnego dnia wyjechała. Wróciła do Polski. A ja... -zerknąłem na niego, by spojrzeć czy nadal mnie słucha. Miał utkwiony we mnie wzrok i spojrzenie mówiące "Kontynuuj, Jake".- Miałem takiego świra na jej punkcie, że poleciałem za nią. Siedziałem dwa rzędy za nią. Cały czas się obracała i sprawdzała czy już zniknąłem. Wtedy myślałem, że to dobrze. Że nie może beze mnie żyć. Że wciąż mnie kocha. Dopiero po półtora roku zrozumiałem, że nie pomagam ani sobie, ani jej. Trafiła w ten dzień do szpitala. Szedłem za nią chodnikiem, chyba mnie rozpoznała. Chciała uciec na drugą stronę ulicy i... -głos mi się załamał, byłem takim cholernym kretynem.-Wpadła wtedy pod samochód. Nic jej się nie stało. Pamiętam jak siedziałem wtedy tydzień koło jej sali i czekałem, aż się wybudzi. Kiedy miałem stuprocentową pewność, wróciłem do Anglii. Dowiedziałem się, że wywalili mnie ze szkoły i z akademika, a ciotka, która tam mieszkała wyleciała na wakacje z nowym gachem do Australii. Tak o to bojąc się powiedzieć ojcu, robiłem na zmywaku i mieszkałem w jakiejś melinie. Jak wspólnik ojca zadzwonił, że leży w szpitalu, zacząłem orgaznizować sobie lot do Ameryki. Chciałem zobaczyć Evie. Wiedzieć, że jest cała.
Spojrzałem na chłopaka, chcąc zobaczyć jego reakcję na moją opowieść. Parę razy otwierał i zamykał usta, jakby chciał mi coś powiedzieć. Spuściłem w dół głowę i odetchnąłem głęboko. Wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem.

Evie's P.O.V

-Jake? -patrzyłam na mojego brata przez wielkie okno w ścianie. Dlaczego jestem w szpitalu? Co się stało? Dlaczego Jake jest taki załamany?
Spoglądając w dół nie mogłam uwierzyć. Miałam na sobie tę obrzydliwą koszulę szpitalną. Wiedziałam, że jestem ofiarą losu, ale żeby zrobić coś sobie i tego nie pamiętać?
Postanowiłam wyjść z sali i spytać mojego brata co się stało. Przy drzwiach spotkała mnie jednak niemiła niespodzianka. Moja ręka przechodziła przez klamkę.
Co się dzieje!? Umarłam!? Mam halucynacje!? Jestem w śpiączce klinicznej!?
W pośpiechu obróciłam się w stronę łóżka. Zobaczyłam tam siebie. Leżałam bezwładnie na łóżku. Wyglądałam jakby conajmniej przejechał mnie samochód.
A może przejechał mnie samochód?
Słysząc rozmowę za drzwiami, postanowiłam trochę jej posłuchać. Niestety załapałam się na końcówkę.
-Chciałem zobaczyć Evie. Wiedzieć, że jest cała -powiedział Jake i spojrzał na Jaspera.
Blondyn wyglądał w tamtym momencie dość słodko i nieporadnie. Otwierał i zamykał buzię jak ryba. Jakby chciał coś powiedzieć, ale bał się wypowiedzieć owe słowa. W końcu się przełamał.
-Stary, bo wiesz... Ja też żałuję, tego wszystkiego... Nie chciałem jej wyrządzić tej całej krzywdy.
-Wiem. Ona też to wie. Ale przysięgnij, że nie powiesz nic co dziś ode mnie usłyszałeś Evie.
-Nie ma sprawy, Jake.
-Co? -spytałam.- Czego ma mi nie mówić? Jake? -spojrzałam na brata wzrokiem mówiącym "Mów mi co tu się dzieje!".- Jake, Jasper, nie denerwujcie mnie, halo!
Niestety, oni dalej mnie nie słyszeli, nawet nie wiedzieli, że tu jestem. W akcie desperacji podeszłam do mojego brata i z całej siły walnęłam go w twarz.
-Jas, wyczułeś coś dziwnego? -spytał brunet.
-W sensie co?
-Jakiś.. chłód? Nie wiem jak to nazwać. Jakby ktoś przywalił mi rybą w twarz.
-Rybą w twarz!? Porównujesz moją rękę do głupiej, śmierdzącej ryby!? -kiedy chciałam zamachnąć się jeszcze raz, coś do mnie dotarło.- Zaraz, zaraz... Czujesz chłód jak cię dotykam?
-Jake, nie świruj -powiedział mu Jasper i podparł głowę na łokciu idąc spać. Natomiast twarz mojego brata... Ona wyrażała jakby strach i zdziwienie...
-Jasper, przepraszam za to, co teraz się stanie -włożyłam rękę do kieszeni jego jeansów, zawsze miał tam coś do pisania.
-O cholera! -krzyknął blondyn.- Chyba wiem o co ci chodziło, stary.
-Też to poczułeś?
-No, przerażające.
Dopiero kiedy podniosłam rękę do góry przypomniałam sobie, że moja ręka przechodzi przez przedmioty. Upadłam bezwładnie na podłogę myśląc co teraz zrobić...

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz