35

130 11 2
                                    

Hej, cześć, elo, siemanko!
Nie było mnie ponad miesiąc - przepraszam Was bardzo, bardzo. 

Brak rozdziałów i mojego udzielania się tutaj spowodowany był ze szkołą i mojemu problemami ze samą sobą (nevermind), także w ramach wynagrodzenia tego miesiąca - może jakiś maraton, coś?:)
Zapraszam już do rozdziału! ^^

Przypomnienie;
Evie niedawno wyszła ze szpitala, od tamtego czasu nie miała kontaktu z Dylanem. Między nią, a Jasperem zakwitło nowe (bądź stare) uczucie. 
Lecimy dalej! 

-Evie, wstawaj! -usłyszałam czyjś niewyraźny głos.- Evie, do cholery jasnej, spóźnisz się!
-Po co krzyczysz? -zrobiłam szparki z oczu patrząc na mojego brata.- Precz duszo nieczysta! Za nic tam nie pójdę.
-Evangeline, w tym momencie masz podnieść swój odwłok z tego o to łóżka, bo jak nie..
-Bo jak nie, to co? -spytałam wkładając głowę pod poduszkę.
-Bo to -po chwili poczułam jakby ktoś wylał na mnie hektolitry wody.
-Jake, ty skończony idioto! Zalałeś mi całe łóżko! 
-Przynajmniej z niego wstaniesz -zrobił ten swój ironiczny uśmieszek i położył miskę koło swoich stóp.

-Nienawidzę cię -wstałam z ociąganiem z mokrego materaca i ruszyłam do szafy.
Postanowiłam ubrać się w czarne rurki z dziurami na kolanach, luźną czarną bluzkę i czarne convers'y. Włosy rozczesałam i zostawiłam je w ich naturalnym stanie - lekko falowane, ale nie za bardzo. Nie nakładałam też na twarz zbytniej ilości makijażu, postawiłam na lekkie muśnięcie rzęs tuszem i byłam gotowa. Zeszłam na dół i zauważyłam na stole miskę z płatkami. Kiedy je jadłam, Jake postanowił znów zrobić mi "śmieszny" żart dźgając mnie w boki palcami, sprawiając, że podskoczyłam i prawie oplułam się mlekiem.
-Czy ty jesteś normalny? -warknęłam z wyrzutem.

-Tak jak ty, siostrzyczko.

-Nie nazywaj mnie tak, wiochę robisz, wiesz?

-Oj, nie przesadzaj -zrobił dwa kółka w powietrzu palcem wskazującym, a potem puknął mnie w nos.
-Wiesz, jestem w 90% pewna, że to się leczy, Jake.
-A ja jestem w 90% pewien, że się spóźnisz. 
Spojrzałam na zegarek z podwójnym refleksem. Nie mogłam uwierzyć, że jest 7:58.
-Lecę! Na razie, Jake! -krzyknęłam i wyleciałam z domu zgarniając po drodze torebkę z kluczykami do samochodu.
Jechałam po woli, dopiero trzy tygodnie temu wyszłam ze szpitala i nie chciałabym tam znów wrócić. Trzy tygodnie nieobecności w szkole, spieprzyłam sobie średnią -pomyślałam kierując. Kiedy wjeżdżałam na parking, widziałam Cat i Ashtona czekających na mnie. Zajęli mi miejsce, kochani! 
Zaparkowałam najszybciej jak mogłam i wybiegłam z auta.
-Pyś! Miś! -krzyknęłyśmy z Cat jednocześnie. 
-Tak się stęskniłam! -powiedziała brunetka ściskając mnie.
-Widziałyśmy się w sobotę, Pyś, nie przesadzaj -uśmiechnęłam się i puściłam przyjaciółkę.
-Dziewczyny, rozumiem, że się kochacie i te sprawy, ale lekcja już jest -powiedział Ash.
-Okay, już idziemy -wzięłam Cathaleyę pod rękę i pociągnęłam w stronę drzwi frontowych.
Szłam uśmiechnięta do sali matematycznej, myśląc jak zareaguje nauczycielka i reszta klasy. Otwierając drzwi jednak byłam niemile zaskoczona.

-Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie -powiedziałam za całą naszą trójkę i ruszyłam do ławki.

-Evangeline Jensen, prawda? -spytała młoda, nieznana mi kobieta.- Jestem Roberta Carter, będę was uczyć matematyki. Z tego co słyszałam, to jesteś jedną z najlepszych w tej klasie, to prawda?

-Umm.. No, w sumie tak. Dobrze sobie radziłam, do czasu wypadku i mojej przerwy. Nie wiem ile materiału mam do nadrobienia i na ile jest on trudny.
-Wiadomo mi, że ze szpitala wyszłaś dwa tygodnie temu, co robiłaś więc ten jeden tydzień, kiedy siedziałaś w domu? Ja na twoim miejscu nadrabiałabym zaległości! 
Uhu, nowa matematyczka chyba mnie nie polubiła.
-Niech pani da jej spokój i wytłumaczy nam jeszcze raz te logarytmy czy jak im tam było, bo nic nie zrozumiałem -Jasper odezwał się, zanim ja zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Panie, hmm.. -kobieta sprawdziła nazwisko blondyna w dziennika, po czym podniosła wzrok z uśmiechem.- Panie O'connor, skoro nie potrafi pan nic z logarytmów, zapraszam do tablicy.
Patrzyłam na kobietę zniesmaczona. Nie dość, że zwyzywała mnie na starcie o nic, to jeszcze patrzy na Jaspera, jakby chciała go zjeść.. I to nie tak, że mój były mi się podoba.. O nie!
-Cat, czemu znów przerabiamy logarytmy? Ile można wałkować to samo? -spytałam dziewczyny, kiedy nauczycielka dyktowała blondynowi zadanie, gapiąc się na jego tyłek.
-Nie wiem, nawet nie wiem skąd ta kobieta się wzięła.

-Evangeline! Spóźniasz się, a teraz gadasz na lekcji! Chyba będę musiała zgłosić twoją niesubordynację dyrektorowi! -wybuchła matematyczka.

-Słucham!? -krzyknęłam z końca sali.- Spytałam koleżankę tylko dlaczego znów przerabiamy logarytmy, skoro ostatnio je skończyliśmy!
-Zamierzasz ze mną dyskutować!? Nie pozwolę sobie na to! Dzwonię do twoich rodziców! 

-Niech pani sobie dzwoni! Podać pani numer na cmentarz? -powiedziałam i ze łzami cisnącymi mi się do oczu wyszłam z klasy.
-Jensen! Wracaj do klasy! -słyszałam za sobą krzyk nauczycielki i śmiechy klasy. 
-Evie, stój! -usłyszałam Jaspera i odwróciłam się. Podbiegł do mnie i objął ramionami.- Nie reaguj, straszna zołza z tej baby. Jest głupsza niż dłuższa.
-Ona jest jakaś niedorobiona! -krzyczałam ocierając sobie łzy.- Serio jest tak walnięta w tą swoją kanciatą głowę, że chciała dzwonić do moich rodziców? 

-Nie denerwuj się, Ev. Nie ma sensu -Jasper gładził moje włosy, a ja się uspokajałam.
-O, tutaj są, proszę pana! -usłyszałam skrzeczenie matematyczki.

-Dobrze, może pani wrócić do klasy -dyrektor!? To babsko serio poszło do dyrektora!?- Evie, wszystko w porządku?

-Mogło być lepiej, proszę pana -oderwałam się od Jaspera i spojrzałam na mężczyznę.
-Chodźmy do mojego gabinetu, obgadamy tę sprawę, dobrze?
-Jasne -burknęliśmy równo z Jasperem i ruszyliśmy za dyrektorem.


-Więc co tam się stało? -spytał, gdy wszyscy już siedzieliśmy w jego gabinecie.

-Zaczęło się od tego, że się spóźniłam. Tak, wiem, mój błąd, no, ale zdarza się. Weszłam z Cat i Ashtonem do klasy, przeprosiłam za spóźnienie w imieniu całej naszej trójki i poszłam w stronę ławki. W tym czasie pani Carter spytała czy to prawda, że jestem jedną z najlepszych, więc odpowiedziałam jej, że byłam, ale nie wiem jak teraz, bo nie wiem ile materiału muszę nadrobić itd. Ona na mnie wybuchła, że przez ten tydzień siedzenia w domu, kiedy lekarz kazał mi wypocząć powinnam nadrobić zaległości. Wtedy Jasper stanął w mojej obronie i pani wzięła go do tablicy. W tym czasie spytałam Cat, dlaczego znów omawiamy logarytmy, bo niedawno je skończyliśmy. Pani wybuchła, że przyjdzie do pana na skargę, bo nie dość, ze się spóźniam, to jeszcze gadam. Powiedziałam jej wtedy, że tylko spytałam Cat o jedną rzecz, i to związaną z lekcją. Na to pani Roberta, że zadzwoni do moich rodziców, bo się kłócę. No to spytałam uprzejmie czy chce numer na cmentarz i wyszłam z sali.
-Hm.. Z tego co widzę, to pani Carter upatrzyła sobie kolejną osobę do wyzywania i upokarzania jej.

-Co to znaczy? -spytał Jasper.
-Wcześniej inne nauczycielki zgłaszały mi, że w każdym roczniku, w którym uczy pani Carter, upatrzyła sobie jedną osobę, którą gnębi. Niestety żaden uczeń, oprócz ciebie, Evie, nie przyszedł i nie opowiedział mi o tym zdarzeniu. Po tej lekcji porozmawiam z panią Robertą -usłyszeliśmy dzwonek i podniosłam głowę rozglądając się. Nigdy nie słyszałam, żeby dzwonek był aż taki głośny.- Możecie już iść, do widzenia.  

-Do widzenia, do zobaczenia -odpowiedzieliśmy z blondynem. Zamykając drzwi i idąc do Cat, minęliśmy Robertę. Na mnie spojrzała jakbym zabrała jej obiad, po chwili jednak, patrząc na Jaspera przybrała zalotny uśmiech. Robiąc jej na złość, wzięłam blondyna za rękę i uśmiechnęłam się do niego. Ten natomiast pocałował mnie w polik i szepnął do ucha "Pograjmy Robercie na nerwach". Uśmiechnęłam się więc jeszcze szerzej, a później.. Zobaczyłam Dylana

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz