15

212 23 7
                                    

Wpatrywaliśmy się w siebie z Dylanem jakbyśmy nie widzieli się od lat. Gdy chciałam go pocałować, jakimś cudem kij uderzył mnie w głowę. Usiadłam i rozmasowałam głowe. Widząc spojrzenie bruneta, roześmiałam się. Spoglądając na niego ponownie, zobaczyłam, iż siedzę na nim okrakiem. Pośpiesznie wstałam.
-Em.. To tego.. Nauczysz mnie grać w lacrosse? -spytałam.
-Jasne -powiedział wstając.
Tym razem podzieliłam się sprzętem z moim towarzyszem. Po ustawieniu bramek, założeniu ochraniaczy i omówieniu podstaw (które i tak już znałam), zabraliśmy do nauki. Gra składała się głównie z moich przewrotów i nieudolnych bramek. Parę razy Dylan oberwał też kijem. Przecież to nie moja wina, że wypadł mi z ręki, prawda?
Po całym dniu szlifowania rzucania do bramki, w końcu udało mi się trafić. Pomińmy fakt, że nikt nie bronił, i tak trudno było strzelić.
Pod koniec dnia, powiedziałam brązowookiemu, że muszę skoczyć do domu po parę rzeczy. Stwierdził, iż mogę jechać pod warunkiem, że wrócę za 40 minut max. Zachowywał się gorzej niż mój ojciec. Wychodząc rzuciłam mu krótkie "cześć".
Przekroczyłam próg mojego domu i od razu poczułam zapach męskich perfum. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że Elena przyprowadziła jakiegoś faceta, ale wchodząc do salonu zobaczyłam mojego brata.
-Eva! Wróciłaś. Gdzie byłaś? Martwiłem się -powiedział wstając i tuląc mnie. Był wstawiony..
-Ciekawe, że nie martwiłeś się przez te 10 lat.. -odpowiedziałam z przekąsem i odsunęłam się od niego.- Jak z tatą?
-Skończyli go operować, teraz jest w śpiączce farmakologicznej.
-Mówili coś czy jest dobrze?
-Tylko tyle, że jego stan jest stabilny.
-Aha. Gdzie El?
-Kto? -spytał patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
-Elena.. To nasza gosposia. Gdzie ona jest?
-A.. U siebie.
-Dzięki -powiedziałam kierując się na schody.
Będąc w swoim pokoju, wybrałam najładniejsze ciuchy jakie miałam. Skoro było mi pisane jechać z Dylanem do szkoły i mieszkać u niego przez trochę, chyba mogłam ładnie wyglądać, tak?
Ugh.. Ale to było płytkie -pomyślałam.
Kierując się do drzwi, wbiegłam jeszcze do pokoju Eleny i powiedziałam jej gdzie będę. Przy drzwiach znów natknęłam się na Jake'a.
-Angie, poczekaj -powiedział chwytając mnie za łokieć.
-Czego chcesz? -powiedziałam wyszarpując się z jego uścisku.- Poza tym, jestem Evie. Nie Eva, nie Angie, nie Evangeline.. Jestem. Evie.
-Dla mnie i tak będziesz młodszą siostrzyczką i nic tego nie zmieni. Tak samo jak moich ksywek dla ciebie.
-Mniejsza, co chcesz?
-Jedziesz do tego swojego gogusia? -spytałam splatając ręce na piersi.
-Możliwe, a co?
-Będziecie uprawiać seks? -wypalił prosto z mostu.
-Co?! -powiedziałam upuszczając tym samym torbę z zaskoczenia
-No.. czy będziecie..
-Nie kończ -przerwałam mu unosząc dłoń.- Ty chyba zwariowałeś.
-Nie zwariowałem, Eva. Nie było mnie 10 lat. Chcę to wszystko nadrobić.
-Pytając mnie czy będę uprawiać seks z przyjacielem? Naprawdę upadłeś na głowę..
-Słuchaj, siostrzyczko. Jeśli tak, to mam coś dla ciebie -patrzyłam z rodziawioną buzią na bruneta przeszukującego spodnie. Wyciągnąl z nich pudełko prezerwatyw i wrzucił mi do torby.- Przyda się na przyszłość.
Nie wiedząc co powiedzieć, zaczęłam się śmiać.
-To było dobre Jake.. -poklepałam brata po piersi i obróciłam się w stronę drzwi.- Nie zamierzam uprawiać z nim seksu, nie martw się.

Parkując przed domem Dylana cały czas się uśmiechałam. Nie mogłam uwierzyć w idiotyzm mojego brata. No jakim kretynem trzeba być, żeby wciskać młodszej siostrze prezerwatywy?
-Hej Dyl! -powiedziałam przekraczając próg. Usłyszałam brzdęk talerzy, który nakazał mi skierowanie się do kuchni.- Co robisz?
-Stwierdziłem, że coś ugotuję. No wiesz, dzisiejszy lacrosse itd., zgłodniałem -odpowiedział nakładając pancakesy.
-Skąd wiedziałeś, że je uwielbiam? -spytałam siadając kiedy chłopak skinął głową na krzesło.
-Wszyscy je uwielbiają. Ja je uwielbiam, więc ty też musisz je uwielbiać -uśmiechnął się, kładąc miód na stół i siadając na przeciwko.
-O ja! I jeszcze miód!? Matko, człowieku ubóstwiam cię -wykrzyknęłam łapiąc za słoiczek.
-To matko czy człowieku? -spytał, unosząc brew.
-Chłopaku -odparłam napychając buzię pancaksem z miodem.
Jeszcze trochę pożartowaliśmy. Po zjedzonej kolacji, ja posprzątałam talerze, a Dylan poszedł włączyć film. Kiedy usiadłam na kanapie, chłopak przyciągnąl mnie do siebie tak, że opierałam się plecami o jego tors. Wziął koc z oparcia i przykrył nas. Wtedy poczułam się tak normalnie, bezpiecznie.. Wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka. Kiedy odpływałam, ktoś wparował przez drzwi wejściowe. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Dylan, wróciłem! -do salonu wparował wysoki mężczyzna w podeszłym wieku.
-Cześć, tato -odpowiedział chłopak. Wzrok jego ojca padł na mnie.
-Jak się nazywasz? -jego ostry ton był jak ukłucie komara. Nie robi krzywdy, ale jednak drażni.
-Evie Jensen -wstałam i podałam mu dłoń, jak na córkę "biznesmena" przystało. Mężczyzna odwzajemnił gest.
-Evie Jensen? Córka Edmunda Jensena?
-Tak, zna go pan? -spytałam zdziwiona.
-Tak. Wszyscy biznesmeni go znają. Współczuję ci tej tragedii. To musi być straszne -powiedział i poszedł do kuchni.
-Pójdę już spać -rzuciłam Dylanowi i poszłam na górę.
Weszłam do pokoju po piżamę i ruszyłam do łazienki. Wychodząc, nie zauważyłam nikogo, więc poszłam do swojego pokoju. Kiedy usypiałam, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Tak? -spytałam i zauważyłam głowę Dylana w szparze w drzwiach.- Wejdź.
-Przyniosłem ci torbę, zostawiłaś w kuchni -powiedział ukazując dołeczki w policzkach.
-Dzięki -odwzajemniłam gest.- Położysz ją koło biurka?
-Jasne -chłopak odłożył torbę i spojrzał w dół. Przypomniało mi się o prezerwatywach i otwartym zamku.- Evie, co to jest? -spytał unosząc pudełko kondomów w górę i uśmiechając się.
Brawo, Evie! Przypomniałaś sobie. Szkoda, że parę sekund za późno..

Rozdział miał być jutro, ale się nudziłam, i jest dziś! 😊
Kolejny może bd jtr, ale nic nie obiecuję.😊😊

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz