17

230 24 8
                                    

Obudził mnie rano dźwięk budzika, wyłączając go i przewracając się na plecy, zauważyłam, że Dylana nie ma. Niewiele myśląc, wzięłam rzeczy i poszłam odprawić poranną toaletę. Ku zrujnowaniu mi humoru, dostałam okresu. Szybko sięgnęłam po kosmetyczkę, żeby zobaczyć ile podpasek mi zostało. 4. Świetnie -pomyślałam. Umyłam zęby i wróciłam do pokoju po torbę. Schodząc po schodach poczułam zapach gofrów. Popędziłam do kuchni. Widok jaki zastałam totalnie mnie zaskoczył. Dylan nakładał na gofry bitą śmietanę i truskawki.
-Hej -powiedziałam kładąc torbę na ziemi i usiadłam.
-Hej -odpowiedział uśmiechając się i podsunął mi talerz pod nos.- Smacznego.
-Dzięki.
-Jak się spało? -spytał biorąc kęs do ust.
-Dobrze, a tobie?
-Pomimo tego, że zaśliniłaś mi rękę, to wspaniale -odpowiedział z uśmiechem, a ja niemal wyplułam gofra.
-Sorki -odpowiedziałam rumieniąc się.
-Nie ma sprawy, Ev.
Dokończyliśmy posiłek i pojechaliśmy do szkoły.  Dzień minął bez większych ekscesów. Po szkole pojechaliśmy z Dylanem do mojego taty, żeby zobaczyć jak się czuje. Pomimo tego, iż był straszny wobec mojej matki, nadal jest moim tatą a ja go kocham.  Po powrocie do domu chłopaka, Cat zaproponowała, że przyjdzie z Ashtonem. My się pouczymy, a chłopcy sobie pograją czy co tam będą chcieli robić.
-Hej Misiu -powiedziała wbiegając do mojego pokoju.
-Hej Pysiu -odpowiedziałam. Kiedy dziewczyna zobaczyła, ze leżę na łóżku, skoczyła na mnie.- Matko.. Dobrze się czujesz?
-Tak, córciu. Czuję się wspaniale. Jak się czujesz po weekendzie? -spytała siadając, poszłam w jej ślady.
-Niby dobrze, ale czuję taką głupią pustkę w sobie.. No wiesz.. Ta myśl, że już nigdy jej nie zobaczę, a tata być może resztę życia spędzi na wózku.. To mnie chyba przerasta, wiesz? -spytałam patrząc na nią. Przyjaciółka widząc moje zaszklone oczy przytuliła mnie i nic nie mówiła. Kochałam ją za to.. Nigdy nie mówiła. Zawsze wiedziała, że potrzebuję ciszy..
-Już lepiej? -spytała po paru minutach.
-Tak, dziękuję Cat -odpowiedziałam.
-To super, a teraz pomóż mi z ta chemią. Nie chce zagrożenia -powiedziała wzdychając.
Po trzydziestu minutach, Cat wszystko zrozumiała i wyciągnęła z torby ptasie mleczko. Mówiłam już, że ją kocham? Nie mając nic innego do roboty, mówiłyśmy o wszystkim, co ślina przyniosła nam na języki. O imprezie, o chłopakach, dziewczynach, koncertach. Dosłownie, o wszystkim. Nawet o tym, że mam okres i skończyły mi się podpaski. Cat jak to Cat, zawsze miała ze sobą 2 paczki, więc jedną mi dała. Leżąc na podłodze i wsłuchując się w kolejne wersy piosenki, przyjaciółka szturchnęła mnie i się podniosła, zrobiłam to samo. Wyglądała na zmartwioną.
-Coś się stało? -spytałam.
-Nie.. Znaczy tak.. Clary wychodzi z więzienia. Rodzice wpłacili za nią kaucję.. -powiedziała oglądając swoje paznokcie.
-To nic. Clary przecież sama mi nic nie zrobi. Ostatnio nawet mi pomogła. Jasper zdeptał tabletki, a ona dała mi te, które kiedyś Elena kazała wam kupić.
-Wiem, Evie, ale.. Jasper też ma niedługo wyjść. Tylko, że tym razem będzie w zawieszeniu.. Ale jak będzie chciał to nadal może ci coś zrobić -spojrzała na mnie, a ja zobaczyłam zaniepokojenie w jej wzroku.- Martwię się o ciebie.. Jesteś najbliższą mi osobą. Co ja bez ciebie zrobię?
-Cat.. Ja nigdzie nie idę, a poza tym masz jeszcze Asha. Plus, umiem się bić. Jak tylko nie panikuję, ale nad tym popracuję i mówię ci. Będziesz mogła mnie nazywać terminatorem -powiedziałam uśmiechając się.
-Jasne, ty i terminator -odpowiedziała wybuchając śmiechem i uderzając mnie lekko w ramię. Oddałam, a po chwili tarzałyśmy się po podłodze ze śmiechem. Kiedy Cat mnie przygniotła i powiedziała, że teraz się policzymy, wszedł Ashton.
-Cat, słońce -powiedział stając w drzwiach i otwierając szeroko buzię. Ja i Cat zaczęłyśmy się głośno śmiać. Wykorzystałam to i zrzuciłam przyjaciółkę z siebie.- Em.. Uznam, że tego nie widziałem -kontynuował.- Zbieraj się, twoja mama kazała mi cię odstawić do domu.
-Od kiedy twoja mama dzwoni do ciebie a nie do mnie kiedy mam przyjechać do domu? -spytała wstając i zabierając ze sobą rzeczy.
-Od kiedy na ostatniej imprezie mi nie powiedziałaś i siedziałaś pół nocy w wannie -powiedział uśmiechając się.
Widząc podchodzącą do mnie Cat, wstałam z ziemi i przytuliłam ją do siebie.
-Trzymaj się, kochanie -powiedziała w moje włosy.
-Ty też.
Stałyśmy tak jeszcze chwilę, aż Ash nie odchrząknął. Odruchowo rzuciłam w niego poduszką.
-Zamknij się, Irwin -chłopak wytknął język i odrzucił mi poduszkę.
Odprowadziłam naszych gości do drzwi, a Dylan w tym czasie zajął się kolacją.

Wspominałam, że to, że umie gotować jest boskie?

Wspominałam, że on cały jest boski?

Zjedliśmy kanapki i poszliśmy na górę. Przed snem trochę porozmawialiśmy i poszliśmy spać. Tym razem nie miałam koszmarów.

We wtorek i w środę nie działo się nic ciekawego czy w jakikolwiek sposób ekscytującego. Clary wróciła do szkoły, przeprosiła mnie, a ja jej wybaczyłam. Głównie dlatego, że miała przy sobie te tabletki.. Oprócz jej powrotu, wróciła nauczycielka od fizyki i zrobiła niespodziewaną kartkówkę. Normalnie ta kobieta doprowadzała mnie do szału.. W środę mieliśmy sprawdzian z geografii i kartkówkę z angielskiego. Nic szczególnego.
W czwartek za to, w czasie lekcji zostałam wezwana w czasie lekcji do dyrektora. Dostał telefon ze szpitala, że tata się wybudził i prosił o spotkanie, więc mam do niego jechać. Strasznie to dziwne.. Przecież kiedy rodzice Sary z równoległej klasy mieli wypadek, dyrektor za nic nie chciał zwolnić jej z lekcji.. Powiadomiłam pana Smitha, że ze mną powinien jechać także Dylan, z powodu naszego transportu i tak dalej. Mężczyzna zgodził się i 20 minut później byliśmy już w szpitalu. Wyleciałam z samochodu jak oparzona i pobiegłam do recepcji. Pielęgniarka powiedziała mi gdzie leży mój tata, więc ruszyłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam go leżącego na łóżku i wgapiającego się w sufit.
-Hej tato -powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
-Witaj Evie -odpowiedział.- Muszę ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego. Obiecaj, że przekażesz to policji -zrobiłam wielkie oczy na słowa taty, oszalał czy co?
-Mów -ponagliłam go.
-To nie był wypadek. Ja próbowałem hamować, ktoś przeciął linki hamulcowe w moim samochodzie. To nie wszystko. Ktoś siedział z twoją matką w samochodzie. Zatrzymał się widząc, że skręcam w ich stronę. To nie był wypadek, Evie.
Poczułam gęsią skórkę na całym moim ciele. Jakim cudem to nie był wypadek. Przecież w krwi ojca wykryli alkohol..
-Ale przecież.. W twojej krwi był alkohol..
-Wiem, Evie. Piłem wtedy -powiedział spuszczając wzrok.- Ale ja naprawdę hamowałem! Musisz mi uwierzyć! -chwycił moją dłoń, a ja ścisnęłam jego palce.
-Wierzę ci tato -powiedziałam i niemrawo się do niego uśmiechnęłam.- A teraz wybacz, ale przejdę się po kawę. Chcesz też?
-Nie, dziękuję. Tylko.. Evie, uważaj na siebie, dobrze?
-Jasne, tato.
Wychodząc z sali i idąc w stronę automatów cały czas myślałam, że może mój ojciec naprawdę ześwirował? No, bo przecież.. Może przez ten alkohol tylko mu się wydawało, że próbował hamować..
Wrzuciłam monety do automatu i czekałam, aż kubek napełni się parującym napojem. Kiedy miałam go wyciągnąć, usłyszałam krzyki personelu, żeby ktoś dzwoń na policję. Po chwili wszyscy zaczęli biec do sali mojego taty. Pobiegłam za nimi. Przepychając się łokciami, nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego te kobiety miały takie wyrazy twarzy. W chwili kiedy przepchnęłam się na sam przód, moje nogi się ugięły. A ja wylądowałam na podłodze jak jakaś kukła. Widziałam coś, czego nie powinnam widzieć. Widziałam mojego ojca.. Jego i mnóstwo krwi. Jego krwi. Ktoś poderżnął mojemu ojcu gardło..

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz