14

230 23 8
                                    

Kiedy wyszłam ze szpitala, Dylan zaproponował, żebym spała u niego do końca weekendu. Cat powiedziała, iż to dobry pomysł. Tym bardziej, że nie chciałam widzieć Jake'a i miałam nadzieję, że do poniedziałku znowu zniknie. Wchodząc do domu Dylana przypomniało mi się wszystko. Napad, pocałunek, dowiedzenie się o mamie.. Wszystko wróciło. Powiedziałam mojemu przyjacielowi, że pójdę na górę, bo źle się czuję. Cały czas od kiedy przyjechaliśmy do jego domu, leżałam w łóżku i myślałam. Co jeśli tata nie przeżyje? Z kim będę mieszkała? Gdzie będę mieszkała? Co się stanie z naszym domem? Z Eleną? To wszystko było takie frustrujące.. Pod koniec dnia, gdy już usypiałam, O'brien zapukał do drzwi.
-Hej, Ev. Jak się czujesz? -spytał wchodząc tyłem.
-Dobrze. Emm.. Co ty robisz? -spytałam go. Chłopak odwrócił się i pokazał mi tacę z jedzeniem.- Oszalałeś chyba -powiedziałam uśmiechając się.
-Nie oszalałem, spokojnie. No, ewentualnie na twoim punkcie -powiedział stawiając tacę na stoliku obok łóżka.- Musisz coś jeść, Ev.
-Wiem, Dyl. Nie musisz się martwić, nie jestem anorektyczką -powiedziałam patrząc na niego, kiedy usiadł koło mnie.- Pokaż co tam masz.
-A więc tak.. -powiedziałam biorąc sb naszą kolację na kolana.- Tu masz naleśniki, tu gofry, truskawki i herbatę. Smacznego.
-Ty chyba na serio oszalałeś. Mam to zjeść sama?! -spojrzałam na niego oczami wielkimi jak spodki.
-Spokojnie. Pomogę ci -powiedział śmiejąc się.- Mogę ci pomóc też w czymkolwiek chcesz.
-Super! -powiedziałam biorąc tosta do ręki.- Bo słuchaj mam taki problem.. Ale taki trochę, wiesz.. Krępujący.. -spuściłam wzrok, udając, że się wstydzę.- Mógłbyś podać mi ładowarkę?
Dylan wybuchnął śmiechem, a ja razem z nim. Trochę żartów dla rozluźnienia atmosfery nigdy nie za wiele, prawda? Chociaż patrząc na ostatnie wydarzenia, żarty są nie na miejscu..
Po zjedzonej kolacji i jeszcze paru żartach Dylana, powiedziałam mu, że jestem zmęczona. O'brien przytulił mnie, wziął tackę i wyszedł. Po krótkiej chwili podeszłam do torby, wyciągnęłam z niej piżamę i ruszyłam do łazienki. Po umyciu się i przygotowaniu do spania, wyszłam. Chciałam powiedzieć Dylanowi "dobranoc", ale usłyszałam jego rozmowę z kimś.
-Też cię kocham. Nie, nie musisz przyjeżdżać. Wszystko jest w porządku. Też za tobą tęsknie.
Poczułam jakieś ukłucie w sercu.. To możliwe, że Dylan kogoś miał? Chyba nie.. To nie mogła być prawda.. Szybko zawróciłam i ruszyłam w kierunku mojego tymczasowego pokoju. Wchodząc trzasnęłam drzwiami, chyba zbyt mocno niż chciałam, bo chłopak po chwili wleciał do mojego pokoju.
-Wszystko w porządku? -spytał.
-Jasne. W jak najlepszym porządku. A teraz wybacz, ale chcę już iść spać -powiedziałam lekko się uśmiechając.
-A, no tak.. Dobranoc, Evie.
-Branooc, Dylan.
Po wyjściu Dylana, uświadomiłam sobie, że powiedział do mnie po imieniu. Pierwszy raz od kiedy używał zdrobnienia powiedział do mnie całym imieniem.. Zaciekawiło mnie to. Na tyle byłam ciekawa jego zachowania, że nie spałam do 2..

Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Kiedy zakryłam głowę poduszką, usłyszałam głos brązowookiego, żebym wstała. W momencie, w którym drzwi się uchyliły, odwróciłam się i rzuciłam w chłopaka poduszką. Niespodziewający się niczego przyjaciel dostał w między oczy, a ja odwróciłam się z powrotem do niego plecami.
-Evie, wstawaj! -krzyknął, był blisko mnie.
-Spadaj, O'brien. Jest niedziela..
-Ta.. Niedziela dzień cwela. Wstawaj Jensen, jedziemy dzisiaj do galerii.
-No chyba cię pogrzało -powiedziałam patrząc na niego spod włosów opadających mi na twarz.- Ja nigdzie nie idę.
-Chodź, Ev. Nie bądź marudą -poczułam jego ręce na moich biodrach, po chwili przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Dylan, ty skończony frajerze, puść mnie! -krzyczałam uderzając w jego plecy pięściami.
- A za tego frajera, to ci się oberwie podwójnie -powiedział śmiejąc się i stawiając mnie na ziemi.
-Co? Co ty gada.. -nie dokończyłam, bo chłopak oblał mnie wodą. Wtedy się zorientowałam, że nie stoję na ziemi, tylko pod prysznicem.- Dylan! Zamorduję cię!
-O ile mnie dogonisz, śpiochu -rzucił ze śmiechem i wybiegł z łazienki.
Stałam wkurzona pod prysznicem, czułam jak woda ścieka z moich włosów i ubrań. Kiedy w końcu postanowiłam wyjść spod prysznica, zauważyłam, że zostawiam za sobą mokre ślady. Sprawdzając czy Dylana nie ma w pobliżu, ściągnęłam z siebie piżamę i w samej bieliźnie i ręczniku szybko przemknęłam do swojego pokoju. Gdy wybierałam bieliznę i ciuchy, wparował do niego O'brien.
-Nawet się kurde do mnie nie zbliżaj! -krzyknęłam widząc go z bitą śmietaną w dłoni.- Co się tak gapisz? Dziewczyny w ręczniku nie widziałeś?
-Ja.. Yy.. -chłopaka zatkało, a ja się roześmiałam.
-Biedny jesteś, chłopcze -kiedy przechodziłam koło niego, poklepałam go po klatce piersiowej.- Przyjdę tu za dziesięć minut, masz się tego pozbyć.
Przekraczając próg łazienki, czułam na sobie wzrok chłopaka. Stojąc na środku pomieszczenia, przejrzałam się w lustrze. To co zobaczyłam mnie rozbawiło. Podkrążone oczy, włosy odstające od głowy i czerwony nos. Pięknie -pomyślałam.  W momencie, w którym byłam już gotowa, otworzyłam drzwi i wyszłam. A przynajmniej miałam taki zamiar, bo zderzyłam się z torsem bruneta.
-Czy ty człowieku musisz stać w samym progu? -westchnęłam wstając i masując sobie pośladki.- Jeszcze parę takich spotkań i skończę z obitą kością ogonową. Tego chcesz?
-Yy.. Nie. Pod żadnym pozorem! -Dylan wybałuszył oczy jakby widział mnie po raz pierwszy.- Chciałem przeprosić. Za ten prysznic, no wiesz..
-No wiem -powiedziałam podnosząc brew i udając obrażoną.- Spokojnie, nie jestem zła. Tylko mi teraz zimno, więc chciałabym jakiś sweter. Przepuścisz mnie? -dopowiedziałam, kiedy chłopak nadal stał w drzwiach.
-Em. Jasne, proszę.
Przeszukując torbę, jedyne co znalazłam to zdjęcie z rodzicami i Jakiem. Pomimo tego, że zostawił mnie dziesięć lat temu, tęskniłam za nim. Był moim starszym bratem.. Z odrętwienia wyrwał mnie głos przyjaciela.
-Evie. Wszystko gra? -spytał stojąc w drzwiach.
-Tak -powiedziałam ocierając łzę, która spłynęła po moim policzku.- Nie mam żadnego swetra.. -Zaraz ci coś przyniosę, poczekaj.
Wykorzystałam tą krótką chwilę, żeby schować zdjęcie i doprowadzić twarz do ładu.
-Trzymaj, Ev. Ta powinna być dobra -powiedział wparowując do mojego pokoju.
-Dzięki -powiedziałam w momencie, w którym mój głos stwierdził, że mnie zdradzi.
-Co się stało, Evie? -spojrzał na mnie zmartwionymi oczami
-Nic.. -wciągnęłam bluzę przez głowę i spojrzałam na siebie w lustrze.- Lacrosse?
-Tak, grałem w starej szkole.
-Miałam kiedyś fazę na Lacrosse. Strasznie chciałam grać, ale tata zawsze mówił, że mi coś połamią i mi się odechciało.
-Evie.. Powiesz mi co się stało? -spytał podchodząc do mnie.
-Nic się nie stało, Dylan. Wszystko jest ok -odpowiedziałam uśmiechając się. Ta, oprócz tego, że prawdopodobnie masz dziewczynę, którą kochasz!  -dodałam w myślach. Chyba jestem zazdrosna...
-Nie jestem idiotą. Widziałem, że płakałaś. Powiesz mi dlaczego?
-Może innym razem -powiedziałam patrząc na niego. Coś się zmieniło w jego oczach..- To naprawdę nic ważnego, Dyl. Opowiesz mi o tym lacrosse?
-Pewnie. Mogę ci nawet pokazać jak się gra -powiedział drapiąc się po karku.
-Naprawdę!? -powiedziałam rozszerzając oczy, a chłopak kiwnął głową.- To chodźmy!
O'brien powiedział mi, że w garażu ma sprzęt, więc pobiegłam do niego jak najszybciej. Próbowałam zabrać naraz kije, piłki i bramki, ale z tego wszystkiego, wywinęłam orła metr dalej. Dylan zbiegł po małych schodkach i pomógł mi wstać. Kiedy chciałam zrobić kolejny krok, znów się potknęłam. Tym razem wpadłam na bruneta i przewróciłam go. Nasze twarze dzieliły centymetry..

Evie || D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz