2. "Aborcja"

16.9K 595 6
                                    

Obudziło mnie skrzypienie podłogi. Lekko rozchyliłam powieki, aby przyzwyczaić oczy do światła. Kiedy odzyskałam ostrość widzenia, zobaczyłam Cal'a, który siedział na krześle i mi się przyglądał. Spojrzałam na zegarek. 7:18. Wróciłam wzrokiem na chłopaka i przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy. Wreszcie odważyłam się zabrać głos.
- Gdzie byłeś?
- U znajomego. Musiałem pomyśleć, sama rozumiesz.- jego głos był strasznie chrapliwy.
- I co wymyśliłeś?- kiedy te słowa wypłynęły z moich ust, poderwał się z krzesła i uklęknął przede mną.
- Skarbie, kocham Cię, ale sama wiesz, że ostatnio nie układa nam się najlepiej. Ciągłe się kłócimy. Bezustannie.- z każdym słowem moje serce bolało coraz bardziej.- I wydaje mi się, że jest tylko jeden sposób, aby żadne z nas nie cierpiało.
- Niby jaki?- cicho burknęłam.
- Aborcja.- nie słuchałam dalej, tylko rzuciłam się na niego z pięściami. Okładałam go na oślep, nie patrząc gdzie moje małe dłonie lądują. Wreszcie złapał mnie w pasie od tyłu i trzymał, aż się nie uspokoiłam.
- Widzisz? Zmieniłaś się, kiedyś o agresji nawet byś nie pomyślała.
- Żartujesz, kurwa? Co ty sobie myślisz? Że po takim wyznaniu ja będę siedziała i potakiwała głową? Zapomnij.- krzyczałam na cały głos i założę się, że obudziłam połowę kamienicy, ale w tym momencie to mnie nie obchodzi. Po tych słowach zamknęłam się w łazience i umyłam zęby. Po tym ubrałam wczorajsze ubranie i skierowałam się do przedpokoju. Założyłam botki oraz kurtkę przeciwdeszczową. Mimo czerwca pogoda w Londynie pozostawia wiele do życzenia. Chodzę po obrzeżach miasta i próbuje wszystko sobie poukładać. Zerkam na zegarek. Za dwie ósma. W pewnej chwili siadam ławce i zaczynam przyglądać się ludziom. Mężczyzna głośno rozmawiający przez telefon. Dwie dziewczynki pospiesznie idące do pobliskiej szkoły. Nic nadzwyczajnego. Nagle usłyszałam cichy głos.
- Przepraszam, kochanie. Mogłabym się dosiąść? Moje nogi odmawiają mi już posłuszeństwa.- przede mną stała starsza, zadbana kobieta z szczerym uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście, proszę.- odwzajemniłam uśmiech i przesunęłam się, robiąc miejsce staruszce.
Mój wzrok przyciągnęła dziewczyna, mnie więcej w moim wieku, trzymająca za rękę rozśmianego chłopczyka. Dziecko wyrwało się i zaczęło wokół niej skakać. Na ten widok uśmiech wpełzł na moje usta. W mojej głowie od razu zaczęły się kłębić myśli. Czy to będzie chłopiec czy dziewczynka? Będę dobrą matką, poradzę sobie? Pogłaskałam swój brzuch, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Nagle chłopczyk podbiegł do mnie.
- Dlaczego pani płacze?- spytał i wyszczerzył się do mnie.
- Nie przeszkadzaj pani, synku.- powiedziała, a jej pociecha pobiegła na zjeżdżalnie. - Przepraszam za niego.
- Nic się nie stało. Ile ma? - wymamrotałam, wskazując na dzieciaka.
- Sześć i pół.- powiedziała i usiadła po mojej prawej stronie. Nawet nie zauważyłam, kiedy starsza pani, która tu siedziała odeszła.- Wybaczy pani, że pytam, ale dlaczego pani płakała?
- Aj, nic takiego. Po prostu mam małe problemy.
- Jesteś w ciąży, prawda? Widziałam, jak głaszczesz się po brzuchu, stąd moje przypuszczenia. Mnie możesz powiedzieć, każdy potrzebuje się wyżalić.- powiedziała i popatrzała się na mnie zachęcająco. I wtedy hamulce puściły powiedziałam jej wszystko, z detalami.- Powiem Ci jedno, trafiłaś po prostu na palanta, który nie jest ciebie wart. Nie dorósł do roli ojca.- na chwilę zamilkła i znów otworzyła usta.- Ja też wychowuje sama Jake'a. Mam 24 lata, studiuje, ale daje sobie radę. To moje największe szczęście.- powiedziała, patrząc na chłopczyka, a ja zdałam sobie sprawę, że spotkanie tej dziewczyny to najlepsza rzecz, jaka mogła mi się tej chwili przytrafić. Zrozumiałam, że muszę wychować tą istotkę, która jest we mnie. I nie poddam się, będę silna i zapomnę o tym chuju, zwanym Calumem Hood'em.
___________
Komentujcie, gwiazdkujcie jeśli się wam podoba xD przepraszam za wszelkie błędy

Daddy ll C.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz