5. "Zaczynamy"

13.8K 461 7
                                    

Dwa miesiące później
- Przyjedź do tego pierdolonego szpitala.- krzyczałam przez telefon na Lisę, moją przyjaciółkę, którą poznałam w pracy. Trzy godziny temu zaczęły się skurcze, ale początkowo nie były nawet bolesne, a teraz ma dość. Czuję, że rozrywa mnie od środka, to nie jest przyjemne uczucie. Najgorsze jest to, że to dopiero początek ósmego miesiąca. Boję się o moje maleństwo, a tymczasem wszyscy mają tutaj czas. Ja się zwijam z bólu, a ta pielęgniarka, od siedmiu boleści, wypytuje mnie o jakieś pierdoły. Mam dość, kolejny skurcz, a ja odchylam głowę do tyłu, dłonie zaciskając na szorstkim prześcieradle. Dali mi pustą salę, w której miałam czekać aż do porodu. W trakcie moich rozmyśleń wszedł lekarz.
- Nie mam dobrych wieści. Konieczna będzie cesarka. Czytałem w pani kartotece, że jako nastolatka miała pani problemy z sercem, które podczas porodu siłami natury mogłoby się zatrzymać. Przykro mi.- popatrzył na mnie współczującym wzrokiem.- Tutaj jest zgoda na cesarkę, proszę podpisać.- oznajmił i podał mi tekturową kartkę.
- Jest jakieś ryzyko? No wie pan, doktorze. Że ja... nie wiem, po prostu... - nie umiałam znaleźć słów.
- Ryzyko istnieje zawsze, nawet kiedy wyjdzie pani do sklepu po chleb. Szanse, że stanie się coś pani są znikome.
- A dziecku? To dopiero ósmy miesiąc i...- przerwał mi wpół zdania
- Tutaj jest trochę gorsza sytuacja. Osobiście nie jestem fanem cesarek, ale tym razem jestem zmuszony postąpić tak, a nie inaczej. Dziecko może mieć problemy zdrowotne, bywają przypadki, że umierają, ale... proszę być dobrej myśli. Wyszedł, zostawiając mnie z coraz większymi wątpliwościami. Od początku lekarz prowadzący mówił mi, że cesarskie cięcie może być konieczne, ale nie dopuszczałam do sobie tej myśli. Właśnie w tej chwili ktoś powinien przy mnie być, trzymać mnie za rękę. A tą osobą powinien być nie kto inny, jak Calum pierdolony Hood. Skurwysyn jeden. Tak szybko jak przyszedł mi namyśl, odszedł, bo przez moje ciało przeszedł kolejny skurcz. Zaraz mnie kurwica weźmie. Czemu oni nie zabierają mnie na tą cholerną salę? Chce się pozbyć tego uczucia, takiego przepełnienia. Jakby ktoś mnie kopał *poczujcie ten sarkazm*. Moi rodzice są w delegacji, ale kiedy do nich zadzwoniłam i powiadomiłam, że się zaczęło, od razu zaczęli szukać szybszego lotu z Californii. Będą tutaj pojutrze rano.
Przez próg pokoju przeszła pulchna kobieta w stroju w lekarskim kitlu, która w ręce trzymała jakąś szmatkę.
- Kochanie, idź do łazienki i nałóż to na siebie.- podała mi zmięty materiał. Bez słowa ruszyłam do łazienki, lekko się chwiejąc.- Powoli, skarbie.- powiedziała, podtrzymując mnie za ramię. Weszłam do toalety i rozebrałam się do naga, następnie ubierając niebieską tkaninę. Przed drzwiami czekała na mnie ta sama babka, ciepło się uśmiechając. Obok niej stał wózek, na który, tak na marginesie, ledwo się zmieściłam. Na szczęście już niedługo to się zmieni i wrócę do swojej figury sprzed kilku miesięcy. Kobieta wjechała wózkiem na salę, która wcale nie przypominała tych z filmów. Była szara, obskurna i miała cały asortyment narzędzi tortur. Masakra. Kazała mi przejść na wielkie łóżko, na którym miał się odbyć zabieg. Na blog wszedł doktor, który wcześniej odwiedził mnie w sali.
- Jest pani w dobrych rękach.- poklepał mnie po ramieniu i odszedł w kierunku pielęgniarki, z którą zamienił kilka słów. Kobita podeszła do jakiegoś wózka, wyciągając z niego maskę, następnie zakładając mi ją na twarz. Zanim odleciałam usłyszałam jeszcze:
- No to zaczynamy.

Daddy ll C.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz