Rozdział 2

173 13 2
                                    

Mimo tego, że jeszcze było dużo czasu do rozpoczęcia Akademii, chłopak biegł uradowany w tamtym kierunku, prowadzącą przez główną ulicę. Jego ciemne włosy latały odsłaniając mu czoło. Po drodze spoglądał się na twarze innych ludzi. Widział u nich spojrzenie, które doskonale zapamiętał. Przepełniały je strachem i nienawiścią.

- Hej! - szepnęła jedna kobieta w jasnych włosach do drugiej. - To chyba "ten" chłopak.

- Masz rację. Lepiej stąd chodźmy.

Większość szeptała pomiędzy sobą, na temat chłopca. Mimo to, że ludzie byli przekonani, że ich nikt nie podsłuchuje, on doskonale słyszał te szepty. Z biegu zmienił na marsz. Zacisnął pięści, mając dość wszystkich mieszkańców. Kątem oka raz jeszcze spojrzał się na nich. Nie zmieniły się. Oddalili się bardziej, by zrobić mu więcej miejsca na ucieczkę. Nie chcieli robić zamieszania, ponieważ bali się go.

Nagle się ożywił i znowu zaczął biec. Tym razem wybrał drogę, którą zrobili tamci ludzie. Z trudem chciał zapanować nad płaczem. Co chwila ścierał łokciem łzy.

W końcu dotarł na miejsce. Szkoła była ogromna. Ściany zostały wymalowane czerwonymi graffiti pod każdym oknem. Nad wejściem wisiał orzeł biały z koroną na czerwonym tle. Przed budynkiem stał ogromny plac otoczony drzewami, na którym zazwyczaj małolaty bawiły się po lekcjach.

Wszedł do środka. Ujrzał tam kilkoro dzieci, którzy tak samo czekali jak on, (tylko, że z rodzicami) na nauczyciela.

Po kilkunastu minutach niecierpliwego czekania, dostrzegł krótko ściętego mężczyzny z bródką i wąsikami. Teraz było więcej osób niż wcześniej. Oczywiście dzieci jeszcze nie były zapisane do żadnej klasy.

- Dzień dobry - rzekł zwrócony do rodziców. Chłopiec zaczął nadsłuchiwać. - Jestem dyrektorem tej Akademii. Nazywam się Michał Lozeń. Teraz poproszę was, abyście wszyscy poszli za mną. Tam będziecie przydzielać swoje dzieci do klas.

Chłopiec usłyszawszy to, poczuł skręt w żołądku. W końcu nie miał ani taty, ani mamy. A czy to oznacza, że nie będzie chodził do żadnej z klas? Zanim dorośli odeszli, udało mu się złapać dyrektora.

- A co będzie ze mną? - zrobił smutną minę.

- Spokojnie. Zaraz twoi rodzice wybiorą dla ciebie klasę. Na razie nie mam czasu.

Chłopak chciał jeszcze się wytłumaczyć, że nie miał rodziców, lecz za późno. Dyrektora nie było już widać na widnokręgu. Jedyne co wiadomo, to kierował się do jednej z sal, wpuszczając wpierw dorosłych. Zdeterminowane dziecko cicho podbiegło w tamtym kierunku. Przez zamknięte drzwi, przyłożył ucho i próbował nadsłuchiwać. Na początku słyszał szmery, a potem śmiechy. Zapewne nastąpiła miła atmosfera.

Po trzydziestu minutach otworzyły się drzwi, po czym chłopak schował się za nimi. Kątem oka zauważył uradowanych rodziców. Posiadali w dłoniach papiery, w których były zapisane sale, oraz plan lekcji. Ostatni wyszedł dyrektor. Zamknął za sobą drzwi i ujrzał tego ciemnowłosego chłopca.

- Hej - zaczął mówić, zniżając się do niskiego poziomu - co się stało?

- Może pan mnie przydzielić do jakiejś klasy?

- A rodzice nie przyszli?

Chłopak smętnie pokręcił głową, po czym dyrektor podał mu ostatnią kartkę, jaka mu została.

- Mam do ciebie prośbę. Jutro zawołasz swoich rodziców. Dobrze?

Chłopiec otworzył usta, lecz mężczyzna znowu mu przerwał.

- Cieszę się. A powiesz mi ładnie jak masz na imię?

Chłopiec przytaknął i rzekł:

- Menma. Jestem Menma Len.

Dyrektor usłyszawszy te słowa, jego twarz zmieniła aurę przepełnionym strachem i nienawiścią. Chłopak zacisnął pięści na widok tych oczów.

- Dobrze - rzekł mężczyzna zakłopotany - a teraz leć do klasy.

Po tych słowach, truchtem pobiegł do swojego gabinetu. Chciał nie tylko oddalić się od tamtego dzieciaka jak najdalej, ale musiał również poruszać się naturalnie, tak aby go tamten nie podejrzewał.

Menma spojrzał na kartkę. Klasa pierwsza c - sala szesnaście. Schował ją głęboko do kieszeni, po czym zaczął poszukiwać celu. Po pięciu minutach daremnego szukania dotarł na miejsce. Otworzył drzwi. Ujrzał uśmiechnięte twarze dzieci siedzące w ławkach. Za to z tyłu stali dorośli, spoglądając się na chłopaka napełnionym strachem i nienawiścią. Nauczyciel zdziwiony spojrzał na niego, potem na listę. Odetchnął z ulgą widząc brak zapisu.

- Wybacz, ale nie jesteś zapisany - zaczął.

- A skąd może pan wiedzieć, że mnie tam nie ma?! - warknął ostro chłopak. - W końcu jeszcze się nie przedstawiłem!

- Bo jest już maksymalna ilość osób - mężczyzna próbował się bronić.

Menma zrobił złą minę. Zacisnął pięści aż do bólu rąk. Jego oczy napełniały łzy. W końcu nie wytrzymał i uciekł z sali, trzaskając za sobą drzwiami. Zamierzał pobiec do Lorda. On był jedynym człowiekiem, który nie patrzył się na niego wzrokiem, który dobrze zapamiętał.



Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz