Rozdział 36

62 6 0
                                    

Dotarły do jaskini. Wszędzie na ogół było ciemno, więc miały ograniczoną widoczność.

- Szkoda, że nie mamy mocy Menmy. - mówiła Kornelia. - Byśmy użyły ognia, jako światła.

Nagle Nina wyciągnęła z kieszeni pewien przedmiot.

- Mam latarkę. - powiedziała, po czym włączyła ją.

Weszły do jaskini. Była głęboka i szeroka, ale nikogo, poza nimi nie było widać. Nawet nie było mężczyzny, który wcześniej zaatakował Menmę.

- Nie ma. - rzekła dziewczynka.

- Menma biegł przed nami, więc szybciej musiał tutaj dotrzeć. - dodała Liza. - Jeśli nie tu, to gdzie?

Pomyślały chwilkę, po czym usłyszały znajome echo głosu.

- Hej! Co wy tutaj robicie?

Obróciły się. Przed wejściem do jaskini stał sześcioletni chłopiec.

- Menma! - podbiegła do niego Kornelia. - Gdzie ty się tutaj włóczysz?

- Przechodziłem obok i...

- Menma! - zawołała Liza, podchodząc bliżej. - Przyszedłeś tutaj w celu uzyskania mocy! Prawda?

- O czym wy mówicie? - zdziwił się chłopak. - Nie przyszedłem tutaj po moc.

- To niby po co?

- Kierowałem się do wioski 'Ognia i przechodziłem obok, aż tu nagle odwracam się, i widzę światło; więc wracam tutaj i...

- Czekaj, czekaj. Szedłeś do wioski 'Ognia? - przerwała Kornelia. - Menma! Zabiją cię tam!

- Mieszkańców również! I dlatego chciałbym w czymś pomóc!

Następnie wycofał się, po czym pobiegł przed siebie.

- Czekaj! - zawołała Nina, ale chłopak ignorował ją.

- Nina! Amulet! - szepnęła Liza.

Tamta zaś posłusznie wyjęła przedmiot zza koszulki, nadal nie zdejmując z szyi. Kobieta chwyciła amulet, po czym ugryzła się głęboko w kciuk, a krew przyłożyła do znaku ognia. Już miała go dotknąć, kiedy Kornelia szybkim ruchem szarpnęła jej dłoń.

- Dziewczyno! Oszalałaś?! - zawołała, lecz po chwili wystraszona, cofnęła się o krok w tył.

- Co się stało? - podbiegła Nina, nie chowając amuletu pod ubranie.

Kornelia pokazała palcem na twarz kobiety. Jej oczy były całe białe. Po chwili zamknęła je, przy czym zemdlała. Dziewczyna w ostatniej chwili ją złapała.

- Co chciała mu zrobić? - rzekła szatynka.

- Nie jestem pewna, ale przebudzić moc. On nie jest jeszcze na to gotowy i na dodatek ty tutaj jesteś. Zabierzesz mu całą moc i oboje zginiecie. Poza tym, ona wyglądała tak, jakby była przez kogoś kontrolowana. Lepiej też uważaj. Na razie musimy przyprowadzić Menmę z powrotem.

Spojrzały przed siebie. Menma już dawno znikł z pola rażenia. Kornelia zaś przyłożyła dłoń do ziemi. Z gruntu zaczęły wytwarzać się sidła, które obwiązały się wokół Lizy. Tamtą zaś wciągnęły do środka, nie pozostawiając po niej żadnych śladów.

- Co zrobiłaś?! - zawołała przerażona Nina.

- Nie bój się. To ułatwi nam zadanie. Ona też będzie się z nami poruszać, tylko pod ziemią. Jak się obudzi, sidła automatycznie zareagują i ją wypuszczą.


***


- Lordzie! Znalazłam położenie chłopaka! - zawołał Jurek w wiosce 'Ziemi. - Jest w opuszczonym lesie, niedaleko wioski 'Wiatru.

- Jak to?

- Ostatnio Kornelia March miała rocznicę przebudzenia mocy. Zapewne trochu zabrał jej od niej.

- Dobra robota. - rzekł Irek. - Anko...!

- Już przekazałam. - przerwała szybko dziewczyna.

- Dobrze.


***


Menma biegł wąskim szlakiem przez ciemny las. Nie pamiętał dokładnej drogi do wioski 'Ognia, więc było duże prawdopodobieństwo, że się zgubi. Zmęczony usiadł przy nagim, wysokim drzewie. Spojrzał w górę. Na niebie nie widział żadnej gwiazdy, albo księżyca, co pogarszało mu drogę ucieczki.

Nagle pomyślał chwilkę. A co jeśli mieszkańców nie zabiją, tylko zrobią z nich jeńców? Wrogowie będą jedynie chłopaka szukać, a jeśli znajdą - już po nim. Ich zadanie będzie wykonane, a on jako jedyny martwy! Tego to nie przemyślał wcześniej.

Nagle usłyszał jakieś szmery. Stanął. Wyszczerzył wzrok, po czym ujrzał latarkę. Na początku myślał, że dziewczyny go gonią. Jednak się mylił. Światło zaczęło się powoli rozmnażać. Za nimi biegli jacyś mężczyźni, który jeden z nich posiadał znak ziemi na ramieniu. Innych zasłaniała ciemność.

Menma postanowił się wycofać. Mimo, iż jeszcze brakowało mu siły, biegł przed siebie do ostatniego tchu. Co chwila spoglądał za siebie. Wrogowie coraz bardziej się do niego zbliżali. Już myślał, że to koniec. Na twarzy miał masę potu. W końcu nie wytrzymał i zemdlał, pozwalając nieprzyjaciołom go złapać.

Moc OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz